✨ 44 ✨

1.2K 92 2
                                    

Gromkie brawa rozległy się, gdy Helena wchodziła na miejsce, z którego miało rozpocząć się 3 zadanie Turnieju Trójmagicznego. Już obecny Magnus i Gabriel kiwnęli jej głowami na powitanie i tym samym życzenie powodzenia, co ona odwzajemniła. W końcu oklaski i towarzyszące im werble ustały, a Dyrektor Dippet zaczął swoją przemowę,, w której przedstawił ogólny zarys zadania.


-Wszystko zaczyna się tutaj, przed wejściem do Zakazanego Lasu. Zadaniem uczestników będzie znalezienie Pucharu Turnieju, który jeden z nauczycieli ukrył w środku. Ten kto go znajdzie zostanie zwycięzcą okrzykniętym wieczną chwałą.- wprowadził wszystkich profesor, po czym zwrócił się bezpośrednio do reprezentantów. - W lesie nie będzie groźnych zwierząt czy nieludzkich istot. Czekając was o wiele gorsze przeszkody. Pamiętajcie, że ta nazwa nie wzięła się znikąd. 


-Na strzał z armaty możecie zaczynać.- odezwał się Minister Magii Moon.- Powodzenia.


Gdy tylko rozbrzmiał dźwięk armaty reprezentanci ruszyli w głąb lasu i po chwili zniknęli w gęstej mgle. Helena straciła z zasięgu wzroku Magnusa i Gabriela. Nie słyszała też niczego, co mogłoby wskazywać na ich obecność gdzieś w pobliżu. Stanęła w miejscu i rozejrzała się dookoła, ale nie było nic widać w odległości kilku metrów, gdyż mgła była bardzo gęsta. W końcu ruszyła przed siebie z różdżką gotową do ataku. Przez jakiś czas szła już przez las, ale wydawało jej się, że stoi w miejscu. Po chwili zorientowała się, że na prawdę tak jest. Natychmiast rzuciła zaklęcie uwolnienia, jednak nie była pewna czy podziałało. Zaznaczyła drzewo, obok którego obecnie stała za pomocą zaklęcia Deprimo. Zrobiła się w jego pniu dziura znaczącej wielkości niemożliwa do przeoczenia. Ruszyła ponownie w drogę, ale tym razem w przeciwnym kierunku. Jak się domyśliła, zaklęcie uwalniające było za słabe. Znowu stała na przeciwko drzewa i rozmyślała jak wydostać się z tej sytuacji. Wzięła głęboki wdech, a po chwili poczuła się zdezorientowana. Szybko załapała, co jest grane. Zrozumiała, że mgła jest trująca i ogłusza jej zmysły.


-Bąblogłowy.- wypowiedziała formułkę zaklęcia, a bańka ze świeżym powietrzem owinęła się wokół jej głowy.


Szalejące zmysły uspokoiły się i pozwoliły jej skupić się nad kolejnymi ruchami. Nie dane jej było się zastanowić, ponieważ usłyszała dźwięk łamanego drewna. Odwróciła się, ale nikogo tam nie było. Po chwili kolejne gałązki zaczęły pękać, a Chambell zaczęła iść w stronę tych dźwięków. Z czasem zaczął im towarzyszyć dziwne odgłosy, których Helena nie potrafiła rozpoznać. Po chwili zobaczyła stos małych pająków, które wydawały się kogoś atakować. Spod stosu wydobywało się różnokolorowe światło przypominające zaklęcia. Jeden z pająków dotknął dziewczyny i rozdwoił się, a kolejne jego kopie po dotknięciu niej również zaczęły się mnożyć.


-Nie ruszaj się!- krzyknęła od razu gdy to zobaczyła.- Są zaczarowane! To zaklęcie 'gemino'.


Pająki zaczęły obłazić dziewczynę, która próbowała się ich pozbyć. Ich ilość była jednak kolosalna. Próbowała zaklęcia 'Arania Exumai',  ale mało ono dawało. W końcu postanowiła zasięgnąć poważniejszych środków, ale zanim to zrobiła uprzedziła ją osoba pod stosem pająków. Stworzenia zaczęły płonąć i uciekać. Helena nie wahała się już i również wykorzystała zaklęcie produkujące ogień, by odstraszyć pająki. Okazało się, że to Gabriel został zaatakowany. 


-Padnij!- krzyknął i rzucił zaklęcie na coś za plecami ślizgonki, ale sam oberwał od wymierzonego przez przeciwnika zaklęcia.


Chłopak padł na ziemię trzymając się swojego ramienia, które obficie krwawiło, jakby właśnie zostało przebite ostrzem. Leżąca na ziemi Helena odwróciła się do wroga, którym okazał się Munter, co nie było dla niej zaskoczeniem po ostatnim zadaniu, gdy zdarzenia były całkiem podobne do tych obecnych. Pośpiesznie wycelowała w niego różdżką i rzuciła pierwsze lepsze zaklęcie obronne, które ten odbił i wykonał swój ruch- chybił. Wymienili się kilkoma zaklęciami raz się kalecząc, raz nie. W końcu Helena ubiegła chłopaka i obezwładniła go, po czym powaliła na ziemie i przygwoździła swoim ciałem. Chwilę patrzyła na jego twarz, a w szczególności na oczy, które wyglądały jakby całe zaszły mgłą. Chambell odkąd go spotkała uznała, że ma bardzo urzekające spojrzenie. Niebieskie jak najczystsze niebo tęczówki sprawiały, że wyglądał bardzo młodo i zdrowo, ale z tego co słyszała był dość chorowitym dzieckiem, dlatego takie unikalne oczy sprawiały wrażenie, jakby był witalny i pełen energii. Teraz jego wzrok przepełniony był żalem połączonym z gniewem. Przez chwilę chłopak się szamotał w szczególności, gdy Gabriel podszedł do nich i zaczął odciągać ślizgonkę w obawie, że ta chce skrzywdzić Magnusa. Helena szarpała się, próbując skupić się na zaklęciu uwalniającym, gdyż by je poprawnie wykonać na kimś trzeba dużego skupienia. W końcu gdy Delacour sam opadł z sił przez wciąż krwawiącą ranę Helena mogła zrobić swoją robotę. Munter po rzuceniu zaklęcia przestał się ruszać, co sprawiło, że przedstawicielowi Beauxbatons zamarło serce, a oczy rozszerzyły się do ogromnych rozmiarów. 


-Spokojnie.- wyjaśniła dziewczyna zwracając się w stronę Gabriela.- Nic mu nie zrobiłam. Zaraz się ocknie i nie będzie już taki jak wcześniej.

-Zaklęcie uwolnienia?- zapytał patrząc na nią i pozwalając jej zająć się swoją raną, a ona pokiwała twierdząco głową na znak odpowiedzi.- Skąd je znasz? Przecież to zaawansowana magia.

-Dużo czytam.- odparła, po czym przytrzymała zębami swoją różdżkę, by mieć wolne obie ręce, a następnie zaczęła ostrożnie ściągać szatę chłopaka, by dostać się do jego rany.


Helena co kilka minut odwracała się za siebie, by sprawdzić czy chłopak z Durmstrangu nadal jest nieprzytomny. Była trochę roztrzęsiona, gdyż chłopak o wiele lepiej władał czarami niż jej się wydawało, a przynajmniej lepiej niż za ostatnim razem, gdy ją zaatakował. Gabriel zauważył, że dziewczyna nie ufa młodszemu chłopakowi i że jest w stosunku do niego chłodno nastawiona. Delacour miał dobre serce i nawet po takim zdarzeniu nie byłby w stanie wykonać żadnemu z tej dwójki krzywdy. Ciszę między nimi przerwała Helena, która po opatrzeniu ramienia chłopaka podeszła do nieprzytomnego i na wszelki wypadek przejrzała zaklęcia, które ostatnio rzucił.


-Chyba nie sądzisz, że sam by był w stanie to zrobić?- zdziwił się Gabriel roztrzęsieniem koleżanki.

-Przezorny zawsze ubezpieczony.- powiedziała wstając z kolan, po czym minęła blondyna i zaczęła iść w swoją stronę.

-Zostawimy go?- zapytał Gabriel zanim dziewczyna daleko odeszła.

-Zaraz się ocknie. Lepiej zajmij się turniejem.- odparła spokojnie.- Zachowujesz się nieporadnie.

-Nie potrafię odejść od kogoś w potrzebie.

-To po co się zgłosiłeś? Po co on się zgłosił, skoro potrzebuje tyle opieki?- zirytowała się Helena.

-Naprawdę uważasz, że ten chłopak zgłosił się dobrowolnie?- zdziwił się Gabriel.- Jest synem poprzedniego dyrektora Durmstrangu to już chyba wszystko tłumaczy.

-A ty?- drążyła temat dziewczyna.

-Chciałem sobie coś udowodnić.

-Oczywiście.- zakpiła ślizgonka.

-Dobrze, że udowadniam coś sobie a nie innym, prawda Heleno?- zapytał dwuznacznie, co od razu dziewczyna zrozumiała i co ją zdenerwowało.

-Nasza trójka w tym zadaniu jest wrogami. Żeby wygrać musimy grać, dlatego lepiej zacznij o wszystkim myśleć na poważnie.- zbyła go dziewczyna nie dając mu dojść do głosu, by nie wrócił do poprzedniego tematu.- Nie zabije cię teraz ani nie zaatakuje byśmy mieli równe szansę, ale gdy znowu się na siebie natkniemy... nie będę pudłować.

PROMISE MEWhere stories live. Discover now