17.07.18

120 14 6
                                    

"An ode to the boy I love

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

"An ode to the boy I love. Boy, I'll die to care for you. You're mine, mine, mine, tell me who do I owe that to?" 

17.07.18 |KTH POV|

Kook wyleciał do Japonii dopiero cztery dni temu, a ja czuję się jakbym nie widział go już od miesiąca, boże, co ty ze mną robisz chłopaku. 

Naburmuszony blondyn jednym szybkim ruchem starł okruszki z ostatniego zabrudzonego stolika, po czym przeciągnął się leniwie z utęsknieniem zerkając na powoli zachodzące słońce. 

Cholera, ile bym dał żeby siedzieć teraz i oglądać jak jakaś babka pudruje mu właśnie policzki do sesji, z pewnością musi powstrzymywać się od wgryzienia się w te piękne, seksowne, wiśniowe usta... Ahh o czym ty myślisz, Taehyung! Przecież to nie twoja wina, ze masz tak nieziemsko przystojnego chłopaka. 

Zrezygnowany opadł na drewniane krzesełko i wyciągnął telefon z kieszeni białego fartuszka, z nadzieją, że zastanie na nim jakąkolwiek wiadomość od bruneta, jednak na wyświetlaczu pojawiło się jedynie kilka powiadomień z Instagrama i Twittera. Widocznie chłopak musiał być zajęty, co w sumie nie było niczym dziwnym. Taehyung widział, że model cholernie stresował się przed wyjazdem, był z niego naprawdę dumny, a jednocześnie zmartwiony, czuł się kompletnie bezradny z dala od ukochanego, nie mógłby przecież nawet odpowiedni zareagować gdyby stała mu się jakaś krzywda. Mimo zapewnień Jungkooka, że będą się nim opiekować menadżerowie i ochrona wciąż nie mógł pozbyć się ciężkiego uczucia, ciasno zaciskającego się na jego sercu. 

Oparł pyzaty policzek na smukłej dłoni i rozmarzonym wzrokiem wpatrywał się w przestrzeń, wspominał wspólne chwile z chłopakiem, który przeszło od miesiąca na dobre wprosił się do jego życia, to naprawdę zabawne, że poznali się w tak idiotyczny sposób. Mimowolnie zarumienił się na wspomnienie podchodów bruneta. - Czternaście razy, hm Kookie? - zaśmiał się i nostalgicznie pociągnął noskiem. - Czternaście razy. 

Zastanawiał się jak to możliwe, że chłopak z tak dziką naturą wstydził się zagadać. Tylko nie mówcie, że aż tak mu się spodobałem. 

Taehyung zaśmiał się głośno po chwili milknąć zawstydzony własną śmiałością, nigdy nie miał o sobie dobrego zdania, nie uważał się za jakiegoś brzydala ale nie sądził też, że jest chodzącą alfą i omegą. Zwykły, przeciętny chłopak lubiący zmieniać kolor włosów. Do tej pory nie mógł zrozumieć co ktoś taki jak Kook w nim widzi, porównując swoje słabe, kruche ciało do jego umięśnionej, karmelowej klatki piersiowej pokrytej niezliczoną ilością finezyjnych tatuaży miał ochotę schować twarz w dłonie i rozpłakać się jak małe dziecko. Jego zwykłe, brązowe oczka były niczym przy tych czarnych galaktykach chłopaka, w którym z każdym dniem zakochiwał się coraz mocniej i mocniej. 

Właśnie, zakochiwał się bo tak chyba można nazwać obezwładniające go uczucie. Przyśpieszone tętno, krwiste rumieńce i ten szeroki uśmiech, malujący się na jego twarzy na samo wspomnienie o brunecie były chyba wystarczającymi dowodami na to, że Tae kompletnie stracił dla niego głowę. Jungkook codziennie gościł w jego myślach, pojawiał się tam uśmiechnięty, popijając czarną kawę, rozczochrany, wylegujący się w jego pościeli w drobne wzorki, czy tez cholernie rozpalony, szepczący mu czułe słówka prosto do ucha. Uwielbiał wszystkie te wersje modela, z utęsknieniem wspominał nawet wieczór, gdy ten przyszedł do niego zdyszany i zakrwawiony, jednak wciąż z tym zabójczym uśmiechem na twarzy. Tak, ten chłopak był chodzącym ideałem, perfekcyjny w każdym calu, od niesfornych, ciemnych włosków aż po palce u stóp. 

Rabbit on the moon | TaeKook |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz