32. Pomieszanie z poplątaniem.

896 133 183
                                    

Media: Florent Mothe & reszta ekipy - Le bien qui fait mal (z musicalu Mozart L'Opera Rock)

Mikołaj

Za dużo myślimy, za mało czujemy" - Charlie Chaplin

   Wkurzyła mnie. Stałem pośrodku tego cholernego salonu z otwartymi ustami, które miały wypowiedzieć jakąś ripostę, ale się powstrzymałem. W głowie automatycznie zrodziło się jedno z pytań, które od dwóch dni starałem się, zgodnie z zaleceniami, sobie zadawać – kto by pomyślał, że będzie ze mnie taki wzorowy pacjent. Czy mój gniew był uzasadniony? Cholera, tak! Zresztą nie czułem już tego pobudzenia, już w poniedziałek została po nim głównie migrena i ochłapy rozdrażnienia. Wczoraj uspokoiło się całkiem.

Co nie zmieniało faktu, że teraz miałem wrażenie, że za chwilę wyjdę z siebie.

– Nie – wydusiłem z siebie na pół warkliwie.

Starałem się stłamsić w sobie rodzące się już wyrzuty sumienia. Bo to z mojej winy coś takiego w ogóle przyszło jej do głowy. I tak naprawdę gówno mnie obchodziło co miała do powiedzenia i jak logiczne były jej argumenty. Nie zamierzałem pozwalać na taki debilizm.

Spojrzała na mnie, a mojej uwadze nie umknęła jej przygryziona dolna warga. W jej oczach również czaił się upór.

– Mikołaj – świetnie, weszła na poziom pełnych imion – przecież wiesz, że nie o to mi chodzi.

– Ale dokładnie o to ci chodzi, Sandra – podkreśliłem bardzo dojrzale ostatnie słowo. – Boisz się mnie zostawić, bo nie masz do mnie za grosz zaufania i przewidujesz, że mi odpierdoli i albo puszczę chatę z dymem, albo się przekręcę.

Zacisnęła mocniej szczękę. Może powiedziałem to zbyt dosadnie, ale, cholera, ktoś w końcu musiał.

– I ja ci się wcale nie dziwię. Jestem chory psychicznie. Nie ufa się ludziom, którzy chodzą do psychiatry! To oczywiste, bo wiem do czego jestem zdolny. Ale naprawdę myślisz, że jeśli będę chciał coś odwalić to twoja obecność coś zmieni?

Rozchyliła niemo wargi. Trafiłem w punkt. A zaraz potem zbeształem się, bo w jej oczach błysnęły łzy. Średnio dobry pomysł, by się zdobywać na taką szczerość, gdy kobieta ma okres. Ja pierdzielę, one wtedy stają się jak tykające bomby. Też powinny coś brać na nerwy.

Westchnąłem i zbliżyłem się do niej, wyciągając ramiona. Wtuliła mi się w pierś, a ja pogładziłem ją po plecach.

– Jesteś jedyną osobą, która do była dla mnie nieraz powodem do życia. Wiesz jak jestem ci wdzięczny. Jestem, Sisi – dodałem, odsuwając ją na odległość ramion i uśmiechnąłem się lekko, ścierając jej z policzka łzę. – Ale gdy naprawdę chcę coś zrobić, wiesz dobrze, że i tak nie jesteś w stanie mnie powstrzymać. – Jej oczy znów się zaszkliły.

– Nie mów do mnie tak, jakbyś coś planował.

Westchnąłem, puszczając ją. Okrążyłem ławę i opadłem na kanapę.

– Nie planuję. Po prostu ci pokazuję, że twoje argumenty są słabe. Zresztą od miesiąca się leczę. Cholera, Sisi, chodzę na psychoterapię! I jest lepiej. Może nie idealnie, ale jest lepiej.

Patrzyła na mnie nieprzekonana. Chciała chyba coś powiedzieć, ale zrezygnowała. Postanowiłem więc ciągnąć dalej.

– Jeśli tam nie pojedziesz, to sama mówiłaś, że nie pozwolą ci rozpocząć pracy. A jutro jest pierwszy. I tak zaczynasz z poślizgiem.

Nieważne ( Ukryte cienie 3)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz