1. Gandalfowa uczennica [4/5]

133 6 7
                                    

Pakunki na grzbiecie Siwka chybotały się niebezpiecznie, gdy Linos wiązała je grubym rzemieniem. Kucyk stał spokojnie, przyzwyczajony do takich machinacji, a dziewczyna odsapnęła z zadowoleniem, kiedy nieporęczny bagaż w końcu został poskromiony. Do siodła przytroczyła jeszcze łuk i kołczan ze strzałami, zakrywając je nieco pledem, by nie rzucały się zanadto w oczy. Zerknęła na jaśniejące powoli niebo i raz jeszcze upewniła się, że krótki nóż spoczywający w faldach jej sukni jest dobrze ukryty.

Gandalf nie lubił, gdy zanadto afiszowała się swoim talentem w posługiwaniu się bronią, talentem, którym kobieta nie powinna się chwalić.

- Im bardziej bezbronna się wydajesz, tym lepiej dla ciebie - mawiał czarodziej. - Nie ściągaj na siebie uwagi, Linos. Proszę, to ostatnie, co jest nam potrzebne.

Nie pytała, czyją uwagę miałaby ściągać, skoro jej świat ograniczał się do otaczającego ich lasu, gdzie niewielu było ludzi, których mogłaby zadziwić swoją techniką strzelecką.

A także szermierczą.

- Nie ma mowy.

- Ale Gandalfie! - zawołała błagalnie. - Dlaczego? Muszę się jakoś obronić, na wszelki wypadek.
- Masz od tego łuk i strzały. Z tego, co wiem, potrafisz się nimi bezbłędnie posługiwać - stwierdził nieco niechętnie Gandalf.

- Ale na nic zdadzą mi się strzały w bezpośredniej walce! - prychnęła oburzona nastolatka.

- A masz zamiar się wdawać w jakieś bójki? - Czarodziej uniósł sceptycznie brwi.

- Nie, ale... ale nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć, prawda? - próbowała go dalej namawiać, jednak czarodziej był nieugięty.

Ostatecznie, Linos sama zdobyła miecz, świadcząc drobne usługi w miasteczku i wkrótce uzbierała kwotę, za którą kowal zgodził się wykuć dla niej lekkie ostrze. Sama zaczęła uczyć się sztychów, czasem poprawiana przez mężczyzn z miasteczka, którzy jednak nie czynili tego zbyt chętnie. Gandalf został postawiony przed faktem dokonanym i musiał zaakceptować nowe zainteresowania swojej podopiecznej. Przestrzegł ją tylko, by zbytnio nie afiszowała się nowo nabytymi umiejętnościami.

- Jesteś wystarczająco barwną postacią w tej okolicy, Linos. A to nie jest mi na rękę - zakończył swoją wypowiedź, jednak dziewczyna nigdy nie dowiedziała się, co tak naprawdę znaczyły te słowa.

Rosa czekała na nią w drzwiach gospody z dużym pakunkiem, który dziewczyna z trudem dołączyła do pozostałych bagaży. Gdy kończyła wiązać rzemyki, słońce właśnie zaczynało wyłaniać się zza horyzontu.

- Dokąd jedziesz? - zapytała cicho Rosa, a Linos poprawiła pled przekrywający ukryty w jukach miecz, by nie niepokoić jej jeszcze bardziej.

- Mogłabym rzec, że do domu. Gandalf chce się ze mną spotkać w elfickim lesie, nie podał powodów - odpowiedziała.

- Wrócisz?

- A czemu miałabym nie wrócić? - Linos zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc pytania.

- Nie jesteś taka, jak wszyscy, Linos. - Rosa spojrzała jej prosto w oczy. - To nie jest miejsce dla ciebie, to nie jest miejsce dla kogoś takiego, jak ty. To mieścina nieskomplikowanych ludzi, a na ciebie czeka wielki świat. Po co miałabyś tu wracać?

Linos spojrzała na nią bystro, ale nic nie odpowiedziała. Nie wiedziała, co mogłaby odrzec, skoro słowa karczmarki były po prostu prawdziwe.

Pożegnała się z nią jeszcze krótko i ruszyła na południe. Dzień minął szybko, o zmierzchu zaczęła się rozglądać za miejscem do spania. Nie potrzebowała wiele, zaledwie odrobinę płaskiego terenu, wśród drzew, które dawałyby ochronę od wiatru. Już w świetle księżyca rozłożyła pled i przykryła się kocem, napoiwszy wcześniej Siwka i pozwalając mu się paść do woli nieopodal.

Zasnęła, gdy tylko zamknęła oczy.


Linos - historia ŚródziemiaWhere stories live. Discover now