2. Spotkania w Rivendell [5/5]

98 6 14
                                    

Frodo obudził się po niespełna dwóch dniach. Linos natychmiast wezwała Gandalfa, który przybył wraz z Elrondem, zaciekawieni, co też hobbit ma im do powiedzenia. Dziewczyna usunęła się z widoku, zdając sobie sprawę, że i tak nie dowie się niczego nowego, ani zaskakującego. Gandalf i Elorond dbali o to, by nikt niezorientowany w temacie nie mógł się domyślić, o czym rozmawiają. Mówienie zagadkami było chyba ich drugą naturą.

Kręciła się bez celu po krużgankach pałacu, aż nagle zauważyła samotną postać w jednej z naw przy wewnętrznym dziedzińcu. Dopiero po chwili rozpoznała w niej Aragorna, który ubrany w elfie szaty w niczym nie przypominał obdartego włóczęgi z wyraźnie wysłużonym mieczem, którego poznała parę dni wcześniej.

- Ostatnimi czasy usłyszałam o tobie wiele niezwykłych historii, Aragornie, synu Arathorna - zagaiła, podchodząc bliżej.

Mężczyzna zmieszał się na te słowa i odsunął się od rzeźby dzierżącej potężnych rozmiarów tacę, na której spoczywał połamany srebrny miecz.

- I o tym mieczu słyszałam liczne historie - dodała Linos. - To Narsil, czy moje oczy zwodzi jakiś potężny czar? - Podeszła krok bliżej, by przyjrzeć się dokładniej legendarnemu orężu.

- Dokładnie on, choć czasy jego świetności oraz dzierżących go władców dawno minęły - odparł Aragorn, mierząc ją uważnym wzrokiem.

- Kto wie, być może jeszcze dni jego chwały powrócą, gdy pochwycą go odpowiednie dłonie? - zapytała retorycznie, odrywając wzrok od broni.

- Niezbadane są ścieżki, jakimi prowadzi nas los, Linos. Ty najlepiej powinnaś o tym wiedzieć - odpowiedział, podchodząc do niej. - Czego tutaj szukasz?

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Sama dobrze nie wiem, czekam, aż Gandalf wyznaczy mi kolejne zadanie, jak zawsze zresztą - westchnęła. - Myślałam o tym, by trochę poczytać. Udało mi się zdobyć zgodę Elronda o dostęp do tutejszej biblioteki, jej zbiory są naprawdę imponujące - dodała z lekkim roztargnieniem.

- I zawierają kilka naprawdę niezwykłych zwojów - zgodził się z nią Aragorn. - Nie myślałaś o tym, by poszukać swojej własnej drogi, Linos?

- Nie jestem taka jak ty, panie. - Pokręciła głową. - Możesz chodzić dokąd zechcesz, ja jestem tylko uczennicą czarodzieja. Mój los jest ściśle związany z losem Gandalfa - odparła.

- Mówisz do człowieka, który nie ma prawa pojawić się w swojej własnej ojczyźnie - zauważył gorzko Aragorn. - Wybacz mi, jeżeli uraziłem cię w jakikolwiek sposób, nie było to mym zamiarem. Po prostu...

- Nadchodzą mroczne czasy - dokończyła Linos, gdy mężczyzna zawiesił głos. - Każdy z nas musi znaleźć swoje miejsce i drogę, którą obierze, by je przetrwać.

- Byłbym rad, gdyby nasze ścieżki się jeszcze kiedyś przecięły. Ciuo vae, Lileea* - zakończył w języku elfów.

- To byłby dla mnie zaszczyt. Ciuo vae, aran Ellesar*. - Skłoniła przed nim głowę i odeszła w poszukiwaniu cichego zakątka, gdzie mogłaby pogrążyć się w lekturze.

Nie było jej to dane. Dźwięk rogu wywabił ją z odległego końca ogrodów Imladris, jak w języku elfów brzmiała nazwa Rivendell. Zaciekawiona ruszyła do pałacu, by z pierwszego pietra obserwować wydarzenia mające miejsce na dziedzińcu. Skryta w cieniu obserwowała przyjazd posłańców przysłanych na naradę zwołaną przez Gandalfa oraz Elronda. Byli wśród nich zarówno ludzie, jak i elfowie oraz krasnoludy. Pojawiali się na dziedzińcu w nierównych odstępach czasu, Linos usadowiła się więc na obramowaniu balkonu, by móc obserwować bramę wjazdową, pozornie pogrążona w nieuważnej lekturze.

Przez całe popołudnie obserwowała nadciągających gości. Dwóch rudobrodych krasnoludów z plemienia Durina, rzucających podejrzliwe spojrzenia na dzieła elfickich rąk; ich pobratymców, potomków rodu spod Nogrodu, których charakteryzowała podobna nieufność rozpoznała po barczystych ramionach; wysłannika namiestnika Gondoru zdradził herb na płaszczu i chorągiew wyobrażająca białe drzewo na ciemnym tle; reprezentantem elfów z Północnego Królestwa był dobrze znany jej Randil, do którego dołączył Eruthiel, elf, któremu niegdyś jako mała dziewczynka podkradała strzały, nie rozpoznał jej jednak, czemu nie mogła się dziwić.

Przez dłuższy czas brama pozostała później pusta, od czasu do czasu przybywali elfowie pośledniejszych rodów, co pozwoliło Linos skupić się na lekturze. Zmierzchało już i wzrok dziewczyny powoli zaczynał się męczyć nikłym światłem, gdy w bramie pojawił się jeszcze jeden elfi jeździec. Jakiś impuls kazał oderwać Linos wzrok od księgi, choć w pierwszej chwili winę zrzuciła na konieczność przetarcia oczu.

W pierwszej chwili nie mogła zrozumieć skąd zna owego jeźdźca. Nigdy wcześniej nie widziała tego młodego, jasnowłosego elfa, była tego niemal pewna, zwłaszcza, że nosił szaty charakterystyczne dla wysoko urodzonych elfów z Leśnego Królestwa, była więc pewna, że nie miała okazji nigdy go spotkać. A jednak, w jakiś niepojęty dla niej sposób, wydawał się jej znajomy.

Elf podniósł wzrok, zapewne by rozejrzeć się po wspaniałym pałacu Elronda, a spojrzenie jego błękitnych oczu spoczęło na Linos. Dziewczyna zachłysnęła się lekko, zamykając książkę, gdyż teraz wspomnienie wróciło na właściwe miejsce. Widziała już kiedyś te oczy.

Raz, we śnie.

I przybysz zatrzymał na niej na moment wzrok. Nieodgadniona twarz charakterystyczna dla jego rasy rozjaśniła się na moment wyrazem jakby zrozumienia, gdy pozdrowił ją lekkim skinieniem głowy. Odłożyła książkę na bok i odpowiedziała mu tym samym, nie potrafiąc oprzeć się pokusie, by odprowadzić do wzrokiem.

Ten sen...

Poza jego spojrzeniem żadne szczegóły nie powróciły do jej pamięci. Z zamyślenia wyrwało ją dopiero wezwanie Gandalfa. Potrząsnęła głową i ruszyła do komnaty Froda, dokąd wzywał ją czarodziej.

_____

* Tłumaczenie z języka sindarin:

Ciuo vae, Lileea (sin.) - Do widzenia, Lileeo;

Ciuo vae, aran Ellesar (sin.) - Do widzenia, królu Ellesarze

Linos - historia ŚródziemiaWhere stories live. Discover now