4. Początek przygody [2/4]

98 5 0
                                    

Cullur niósł ją pewnie, nie zwalniając tempa przez wiele, wiele godzin. Miała prawie dwie doby opóźnienia, Drużyna jednak poruszała się wszak pieszo. Zatrzymała się na chwilę, dając koniu odpocząć. Rozsiadła się na trawie i przymknęła oczy, pozwalając myślom błądzić nieśpiesznie.

Szukała Gandalfa. Wątpiła, że zbliżyła się już na tyle, by odszukać go w taki sposób, jednak zawsze istniała szansa, że otrzyma jakąś wskazówkę dotyczącą jego miejsca pobytu. A co za tym idzie - całej Drużyny.

Jej myśli natykały się na drobne stworzenia żyjące w lesie - wiewiórki, borsuki i ptaki, a także jelenie i sarny. Dalej jednak natrafiła na coś, co nie było neutralnie usposobione. Zadrżała, wycofując się umysłem i otworzyła oczy.

- Musimy jechać. - Gwizdnięciem przywołała do siebie konia. - Szpiedzy Sarumana już ruszyli na polowanie.

Cullur poderwał się do cwału, kilka minut odpoczynku okazało się wystarczające. Leśne poszycie uciekało spod jego kopyt, a Linos przylgnęła do jego szyi, by nie tracić prędkości. Czuła wszystkimi zmysłami, jak nadciągają kłopoty.

- Lominae* - mruknęła pod nosem, zaciskając palce na swoim amulecie. Niewidzialna fala zaklęcia rozeszła się niczym kręgi na wodzie, a koń parsknął i zastrzygł uszami.

Nie spodobało jej się to, co ukazało zaklęcie. Wymamrotała pod nosem wiązankę słów, których absolutnie nie powinna była znać i spięła konia, kierując go łukiem w lewą stronę. Cullur zarżał z wysiłku, ale przyśpieszył na tyle, na ile pozwalały mu jego siły.

Droga, którą wybrała była trudna, ale pozwoliła nadrobić trochę czasu. A przynajmniej tak myślała, dopóki koń nie zatrzymał się gwałtownie na skraju lasu.

- Co się stało? - zapytała zdziwiona, zsuwając się z siodła. - Cullur? - Pogładziła go po szyi, a on zarżał cicho w odpowiedzi. - Nie możesz jechać dalej? Musisz wrócić, prawda?

Spojrzenie jego mądrych brązowych oczu było wystarczającą odpowiedzią.

- Haltha-roch*. Bezpiecznej drogi. - Pogłaskała go raz jeszcze po chrapach, a on oddalił się z powrotem do Rivendell, zostawiając ją samą na skraju lasu.

Przymknęła oczy i raz jeszcze sięgnęła umysłem. Gandalf był niedaleko, jednak nie potrafiła do niego dotrzeć, moc Pierścienia skutecznie zagłuszała jej magię. Westchnęła głośno i zerwała się do biegu. Od Drużyny dzieliło ją zaledwie parę mil. Wróg nadciągał z przeciwnej strony, miała jednak nad nim niewielką przewagę.

W końcu dostrzegła ich ze szczytu wzgórza. Zrobili sobie krótki postój, by nabrać sił przed dalszą podróżą. Boromir i Aragorn uczyli hobbitów władania mieczem, Gimli radził z Gandalfem, a Legolas wypatrywał czegoś na wschodzie. Uśmiechnęła się lekko na ten widok. Nic nie zwiastowało niebezpieczeństwa, które nadciągało ogromnymi krokami.

Gandalfie! - zawołała w myślach, zbiegając w dół wzgórza, ku rozbitemu przez nich obozowi.

Gandalfie!

Czarodziej drgnął, gdy była już blisko. Obrócił się w jej stronę, gdy nagle Legolas poderwał się z miejsca, w którym urządził swój punkt obserwacyjny.

- Są tu! - zawołał.

- Kryjcie się! - krzyknęła Linos, pociągając za sobą stojącego najbliżej niej Gimliego do niewielkiej jamy między skałami, których było bez liku w okolicy. Chwilę później dołączył do nich elf, a reszta również znalazła sobie schronienie.

- Co ty...? - chciał zapytać krasnolud, ale Linos uciszyła go krótkim spojrzeniem.

Przez kilka pełnych napięcia sekund nic się nie działo. Potem usłyszeli szum, trzepot skrzydeł i przeraźliwe krakanie.

Linos - historia ŚródziemiaWhere stories live. Discover now