2.5. Tuż koło tętnicy.

1.3K 82 29
                                    

Byłam dość opanowana, jednak widziałam, że Dann stresował się trochę. Siedzieliśmy w kuchni, czekając na gościa, z bronią w pogotowiu.

- Dobra, już czas, idę na górę, jeśli dam ci sygnał, spierdalasz, tak jak planowaliśmy - rzuciłam skupiona, dając mu całusa w usta. - Będzie dobrze - szepnęłam i pognałam do naszej sypialni, gdzie przy oknie miałam ustawioną snajperkę. Zajęłam odpowiednią pozycję i obserwowałam otoczenie. W końcu zobaczyłam czarny samochód, który zaparkował na wolnym miejscu przy drodze i wysiadł z niego Wilcox w zwykłej bluzie. Skupiona obserwowałam otoczenie, analizowałam wszystko, ale nie zauważyłam niczego, co mogłoby przypominać jakiekolwiek działania policji. Odetchnęłam z ulgą, on naprawdę był sam.

Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc jeszcze raz zeskanowałam wzrokiem teren, a potem zostawiłam swoje stanowisko i poszłam otworzyć.

- Cześć, wchodź. - zaprosiłam mężczyznę do środka.

- Jestem sam, tak, jak prosiłaś - powiedział, ściągając bluzę i mi ją podał, a ja szybko sprawdziłam czy nie ma w niej żadnych niepokojących przedmiotów, a potem odwiesiłam ją na wieszak.

- Zwykle nie przeszukuję swoich gości, ale nie obrazisz się, prawda? - rzuciłam, a on przytaknął i rozłożył ręce. Bardzo dokładnie przeszukałam mężczyznę, żeby nie miał podsłuchów i nadajników i wyjęłam jego pistolet. - Pozwolisz, że zostawię ci go w bluzie?

- Jasne, wiem, że mi nie ufasz stuprocentowo, ale nie masz się czego obawiać - powiedział, na co przytaknęłam.

- Zapraszam. - wskazałam mu ręką wejście i razem udaliśmy się do salonu, gdzie czekał Danny.

- Cześć, chyba kiedyś się nie przedstawiliśmy. - zaczął Wilcox, wystawiając rękę, którą mój mąż uścisnął. - Robert.

- Danny.

- Jest względnie bezpiecznie - powiedziałam do łysego, który dzięki temu trochę się rozluźnił. - Siadaj, Robert, zrobię kawę - dodałam i poszłam do kuchni to ogarnąć.

Kiedy wróciłam z kubkami, zauważyłam, że faceci siedzą w dość niezręcznej ciszy.

- No to co chcesz wiedzieć Wilcox? - spytałam, podając mu napój, który wziął bez zastanowienia.

- A więc macie córeczkę, gdzie ona jest? - rzucił, żeby jakoś zacząć temat, chociaż na razie było raczej drętwo.

- Jeszcze w klubie z Nathanem. Przywiezie ją jak zamkną - odparłam.

- Jak udało wam się opuścić Stany, skoro nie jesteś czysty? - przeszedł na cięższe tematy.

- W zasadzie to moje nazwisko nie widnieje w bazie w sprawach gangu, przynajmniej mam taką nadzieję, a Emily załatwiła mi nowe dokumenty. Właściwie dopóki nikt nie będzie drążył tematu, to jestem bezpieczny - poinformował go łysy. - Kiedy gang upadł, starałem się z tego wyplątać, no i chyba się udało. Wiem ile przestępstw popełniłem i nie poniosłem żadnej kary, ale teraz, kiedy mam normalne życie, ja po prostu nie mogę pozwolić sobie na to, żeby za to płacić - westchnął.

- W pewnym stopniu cię rozumiem, ale nie cofniesz tego, co już zrobiłeś - odparł mężczyzna, a wtedy drzwi naszego domu otworzyły się, więc szybko chwyciłam swoją broń.

- Lils, nic nie widzę! - usłyszałam śmiech Nathana, więc rozluźniłam się, odkładając pistolet. - Przestań zasłaniać mi oczy.

- A mówiłeś, że nie boisz się ciemności - rzuciła brunetka i weszli do salonu. Dziewczynka siedziała na barkach i trzymała swoje dłonie na powiekach chłopaka. - O, gość, dzień dobry - powiedziała uroczo, widząc Roberta.

Łatwo zabićWhere stories live. Discover now