Rozdział XXVI

697 57 18
                                    

(King K)
Minęły już dwa tygodnie. Tyle czasu musiałem siedzieć w tym syfie.
Marek w tym czasie mieszkał w mojej rezydencji.

Dostałem wypis i razem z Markiem (który po mnie przyszedł), udaliśmy się do domu.

-I jak ci się mieszkało?- zapytałem zamykając za sobą drzwi.
-Dobrze... ale bez ciebie to nie to samo- posłał mi ciepły uśmiech.

(Marek)
Usiedliśmy na kanapie. Spojrzałem w oczy Łukasza... widziałem w nich złość i chęć zemsty.

-Nie musisz tak tego kończyć...- zacząłem niepewnie.
-Nie rozumiem, o co ci chodzi- odpowiedział obojętnie.
-Nie udawaj. Wiem, że chcesz zabić Marcina... ale może on chce zrujnować ci życie, bo ma jakiś powód...
-Albo urojenia.
-Łukasz posłuchaj mnie. Nikt nie robi nikomu na złość od tak sobie.
-Tak sobie wmawiaj.

Czy do niego kiedyś coś dotrze?

(King K)
Czy on nie rozumie, że ludzie tacy jak Marcin są nieprzewidywalni i zrobią wszystko, by zniszczyć drugą osobę? Chyba nie.

Zacząłem kminić plan... kto znał plan mojego brata? Rafał. Tyle, że on nie odbiera telefonu... zadzwonię do Adama... może on ma z nim kontakt.
Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer.

~Dzień dobry Adam.
~Cześć szefie. Wypisali cię już ze szpitala?
~Tak. Mam pewną sprawę do obgadania... masz czas żeby wpaść?
~Pewnie. Za 10 minut będę.

Rozłączyłem się.

-Po co do niego dzwoniłeś?- zapytał Marek.
-Jego wiedza mi się przyda.

Przeczekaliśmy te 10 minut w ciszy. Nie miałem ochoty się kłucić z Kruszelem o powody mojego brata do ataku.

(Adam) {coś nowego XD}
Po tym jak King K do mnie zadzwonił, wziąłem telefon, zamknąłem dom i wybiegłem w stronę jego rezydencji.

Dalej byłem przygnębiony z powodu zdrady Rafała...
Nie odzywał się przez te 2 tygodnie. Boję się, że Marcin zrobił mu coś okropnego, ale muszę być dobrej myśli.
Już wiem co czuł Marek, kiedy Łukasz odszedł.

Stałem pod domem szefa, zapukałem. Otworzył mi Marek.

-Cześć Adam... wejdź- rzekł robiąc miejsce w drzwiach.

Uśmiechnąłem się i wszedłem do środka.
Usiadłem na kanapie, na przeciwko szefa.

-Cieszę się, że jesteś- powiedział- musimy pogadać.
-No... dobrze- odpowiedziałem.
-Zacznijmy od tego, że ty znasz Rafała najdłużej i razem mieszkaliście... mówił w tym czasie o Marcinie? O jakiś planach?
-Nie przypominam sobie...- nie powiem, zdziwiło mnie to pytanie.
-Rafał dalej z tobą mieszka?
-Nie... pamiętasz jak wracaliśmy do domu po spodkaniu z twoim bratem? I jak zostałem z wami na jakiś czas? Jak wróciłem do domu to jego rzeczy nie było. Zostawił tylko kartkę z napisem: "Dziękuję za lata przyjaźni". Zabrał walizki i go nie ma.
-Był wcześniej spakowany?
-No... jakieś trzy dni przed tym wydarzeniem.
-Czyli już wiedział, że się dowiemy... wiesz gdzie teraz się znajduje?

Zacząłem się zastanawiać, czy czegoś mi przez przypadek nie powiedział. Mam!

-Kiedyś zapytałem się go, co by zrobił gdybyś go zwolnił. Odpowiedział, że przeprowadziłby się do swojego kuzyna.
-Wiesz gdzie jego kuzyn mieszka?
-Tak. Trochę dalej od naszego miasta.

Szef zamyślił się. Pewnie chciał wypytać Rafała o plan Marcina.

-Pamiętasz adres?
-Owszem.

Następnie popatrzył z Markiem po sobie, a następnie swój wzrok skierował na mnie.

-Co ty na to, abyśmy mu złożyli wizytę?~

Guten Abend~
Chciałabym was poinformować, że będą jeszcze jakieś 2/3 rozdziały i kończę książkę.
Zbliżamy się powoli do końca... ale przygody naszych bohaterów mogą  być kontynuowane w "Ask or dare mada faka"... więc zapraszam.

Koffam was <3

Auf Wiedersechen

Żegnaj Mareczku | Lord Kruszwil x Kamerzysta Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang