Puenta

387 35 12
                                    

Z powodu nagłego zainteresowania tym opowiadaniem, spontanicznie postanowiłam go dokończyć. Pisać będę z perspektywy naszej pani detektyw-Beaty.


    Zanim podjęłam decyzję o powrocie na komisariat, zapytałam państwa Trocińskich, czy podejrzewają gdzie ich córka mogła uciec. Było tylko jedno takie miejsce.

-Powinna Pani zająć się ściganiem tego porywacza, zamiast szlajać się po lesie- stwierdził pan Mateusz, pokazując mi na mapie przybliżoną lokalizację opuszczonego domu w lesie.

     W drodze do lasu przez radio poprosiłam o przysłanie wsparcia i podałam współrzędne. Próbując odnaleźć odpowiednią ścieżkę dwa razy skręciłam nie w tą drogę i musiałam zawracać, tracąc przy tym cenny czas. Gdy droga się skończyła i musiałam wysiąść z pojazdu, wcale nie było lepiej. Długo kluczyłam poszukując domku, w którym mogła ukrywać się młoda morderczyni. Kiedy mi się to udało, wyjęłam broń z kabury i ją odbezpieczyłam. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy...

     Weszłam do budynku, uważnie się rozglądając. Na dziewczynkę trafiłam już w drugim pomieszczeniu. Leżała na podłodze. Wyglądało na to, że jest martwa. Przyjrzałam jej się dokładniej. Nie oddychała, a jej ciało stawało się zimne. 

     Nagle coś sobie uświadomiłam... Szybko zlustrowałam spojrzeniem miejsce, w którym byłam. Na szczęście nie dostrzegłam żadnego niebezpieczeństwa. Coś jednak przykuło moją uwagę...

     W rogu pomieszczenia została ustawiona Lalka z saskiej porcelany, która wyglądała tak samo jak ja, nie licząc czerwonej kreski na szyi.

Nagle laleczka zaczęła śpiewać.

,,Jestem laleczką z saskiej porcelany. Ludzie myślą, ja już nie mam o czym.

To przecież słowa. Zwykłe słowa. Puste słowa."




Słowo od narratorki

Naszą dzielną panią detektyw.... zabiła lalka.Jakby ktoś się nie domyślił.







Lalki płaczą nocą (Zakończone)Where stories live. Discover now