22.1 Dziennik

130 26 37
                                    

– Orionie! Co mówiłem o straszeniu ludzi pojedynkami?

Rycerz nie czuł się winny. Jego taktyka zadziałała, a dzięki niej dowiedział się kilku ciekawych rzeczy o Cecylii i jej bękarcim pochodzeniu. Jeśli nauczył się czegoś w Wilhelm, to właśnie tego, by nie owijać w bawełnę. Nie pozwoli się znowu zbywać. Nie było na to czasu.

– Wszystko skończyło się dobrze – oznajmił. – Zamiast robić mi wyrzuty, lepiej skup się na niesieniu mąki.

Olaf burknął coś pod nosem. Rycerz rozpoznał po grymasie jego twarzy, że riposta nie przypadła mu do gustu.

– Znałem szlachciców takich jak oni – zapewnił. – Nie dogadałbym się z nimi w żaden inny sposób.

– Mógłbyś chociaż spróbować – skarcił go Olaf. – Mówię poważnie. Musimy uważać. Nie chcemy doprowadzić do skandalu.

– I właśnie dlatego próbujesz oczarować karczmarkę?

– Jest niezamężna. – Z głosu Olafa biła irytacja. – Czemu razem z panienką ciągle do tego wracacie?

– Może być sobie niezamężna, ale widziałem kilku jej zalotników. Są zaskakująco dobrze ubrani, Olafie.

– I co z tego?

– Kilku adoratorów w dodatku zamożnych to prosty i sprawdzony sposób na kłopoty.

– Wybacz, Orionie, ale w tej akurat kwestii wolę się zdać na swoje wieloletnie doświadczenie oraz męską intuicję.

Rycerz prychnął, ale zanim zdobył się na replikę byli już na miejscu. Olaf szarpnął za drzwi i niemal wskoczył do środka, a Orion pokręcił tylko głową. Wróci do tematu innym razem, jeśli będzie potrzeba. Czuł jednak, że udało mu się obronić swoje metody. Zresztą Elein na pewno stanęłaby po jego stronie...Orion zamarł na progu. A właśnie. Elein! Zbywał ją już trzeci dzień z rzędu. Najwyższy czas to zmienić. Wysłucha dziewczyny, gdy ta wróci do gospody.

Wkroczył do środka i skierował się do lady. Olaf już kręcił się w pobliżu Elwiry, robiąc serię dziwacznych przysiadów z workiem na plecach. Rycerz otworzył szerzej oczy. Nie wierzył, że miał przed sobą tego samego mężczyznę, który kilka godzin wcześniej wyjaśniał mu zawiłości moralnego występku w postaci kradzieży listu.

Rycerz zbliżył się i przywitał:

– Dzień dobry. – Wskazał kciukiem na worek przewieszony przez bark. – Gdzie to położyć?

– Jesteście kochani. – Gospodyni złożyła dłonie przed twarzą, uśmiechając się szeroko. – Olafie, nie musiałeś...

– Ale chciałem – odparł mężczyzna, kończąc tym samym cudaczne popisy. – Mówiłaś, że nie starcza ci czasu, by pójść samej.

– To prawda, ale nie chodziło mi o to, abyś mnie wyręczał... Niemniej... to bardzo miłe, Olafie. – Na chwilę się zawahała. – Może przejdziesz się jutro ze mną na rynek?

Orion zmarkotniał. Nie lubił narzekać, ale mąka swoje ważyła. Powoli zaczynało drętwieć mu ramię.

– Z przyjemnością. – Brodacz odłożył worek i chwycił kobietę za dłoń, którą ucałował.

– Przestań – zaśmiała się. – Nie przy gościach.

– To gdzie ten worek? – zapytał Orion, usiłując przypomnieć im o swojej obecności.

– Na zaplecze – odparowała karczmarka. Wyswobodziła dłoń z uścisku Olafa, po czym wyciągnęła spod lady świece. Podeszła do kominka i podpaliła knot. Następnie wróciła do mężczyzn i rzuciła: – Chodźcie za mną.

Przeklęty RycerzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz