1. Śmiertelny dotyk

2 0 0
                                    


Świtało. Było jeszcze ciemno niczym w środku nocy. Księżyc władał na niebie, unosząc się wśród delikatnej łuny, otoczony blednącymi konstelacjami. Gwiazdy zerkały zaskoczone, jakaż to postać przemyka wśród cienia. 

Szła szybko, momentami biegła. Choć jest jeszcze wczesna wiosna jej płaszcz niezapięty powiewał na wietrze. Łapała go niedbale przyciskając do szyi, szal dawno zwiał wiatr. Nie wróciła po niego. Nie zdążyłaby przecież. Zboczyła z chodnika i kierując się ledwo wydeptaną ścieżynką zmierzała w stronę lasu. Nagle zwalnia, każdy kolejny metr pokonując coraz wolniej, łapiąc głębsze oddechy uspokoiła oszalałe bicie serca. Idzie jakby w strachu?

Czego się boi? Tuż przed lasem przystaje i kieruje się wzdłuż jego krawędzi. Dochodzi na polanę zakrytą od ciekawskich oczu gwiazd wysokimi drzewami. Jedynie księżyc przygląda się jej dalszym poczynaniom, niby od niechcenia lecz wciąż towarzyszy jej jego światło. Jaśniejsze niebo wskazuje że gdzieś tam za krawędzią drzew zaczyna się świt. Słońce zamierza właśnie zacząć swoje panowanie. Księżyc blednie na tę myśl jednak nadal przyświeca dziewczynie. Nad tą częścią świata nie stracił jeszcze kontroli. Dziewczyna przystaje kilka kroków od studni. Zerka ukradkiem w jej stronę. Spuszcza wzrok i mówi cicho, spokojnie i z niejaką melancholią.

- Jesteś?

Cień obok studni porusza się. Oczom dziewczyny ukazuje się postać chłopaka. W takich okolicznościach jego oświetlona księżycem twarz wydaje się jeszcze bledsza, jaśniejsza i bardziej magiczna. Od chłopaka bije tajemniczość, chłód i dystans. Jakby nie całkiem był tam gdzie przecież jest.

Nie są do siebie podobni. Ona ma ciepłe, kasztanowe włosy kręcące się w falowane loczki. On krótkie czarne jak noc postawione ostro włosy. Jakby kolce jeża. Ona patrzy na niego szarozielonymi tęczówkami z uwielbieniem, on skupia na niej baczne spojrzenie swoich białobłękitnych oczu. Jedyne co ich łączy to szczęście bijące w spojrzeniu, gdy się dostrzegają z jej oczu nie schodzi ta szczęśliwa nuta, jednak chłopak szybko zastępuje wesołość chłodem. Jakby bał się tego co czuje. Różni ich tak wiele; jego nieporównywalnie bielsza karnacja, wzrost, budowa ciała. Wszystko.

Dziewczyna dopada do studni i już prawie obejmuje chłopaka, ale ten odskakuje jak poparzony. Uśmiech dziewczyny blednie. Chłopak wyciąga w jej stronę dłoń, którą ta obejmuje jednak ze smutkiem. Gdyby księżyc miał rozum pewnie pomyślałby "jak zwykle".

- Nie smuć się, wiesz że ja nie mogę. – Mówi beztrosko, ale dopóki ta się nie rozpogadza także wydaje się smutniejszy niż zazwyczaj.

Ileż to razy już tłumaczył jej że nie może jej objąć? Zbyt wiele, jednak dziewczyna, nadal, nie umie zrozumieć. Dziwi ją że chłopak tak się boi ludzi.

- Wiem.

Odpowiada krótko nie chcąc drążyć smutnego tematu, nie po to tu jest. Zamierza przecież cieszyć się towarzystwem ukochanego chłopaka. Patrzy w zimny kolor jego oczu i na twarz powraca jej jasny uśmiech.

- O czym mi dziś opowiesz?

- To zależy jak wiele chcesz wiedzieć.

Odpowiada rozbawiona na pytanie chłopaka. Ten przybiera zamyśloną minę.

- Opowiedz mi, co ostatnio przerabiałaś na polskim.

Dziewczyna stęka. Niezadowolona, ale przechodzi do wyjaśnień. Może nie przepada za polskim?

- Profesor opowiadał o teorii powstania świata. O tym jak naukowcy opisali wielki wybuch i jak ukształtowały się planety. Nudy. Nie ma w tym żadnej magii, nie ma pasji, ani nutki nierealności. To kocham w literaturze. Magie każdej myśli zapisanej w słowach, ale ostatnie lekcje skutecznie ją zabijają.

The Cursed SensesOù les histoires vivent. Découvrez maintenant