2 Hipnotyzujący wzrok

2 0 0
                                    


Nie mieszkał w jak można by przypuszczać jakiejś ciemnej posępnej twierdzy, zaświatach, ani też w świątyni poświęconej jakiemuś starożytnemu bóstwu. Mieszkał zwyczajnie, w apartamentowcu na najwyższym piętrze. W centrum miasta, ni blisko, ni daleko wioski dziewczyny. Dla człowieka niemożliwe byłoby przebyć te odległość w mniej niż kilka godzin po autostradzie, on nie miał problemu dotrzeć do domu w kilkanaście minut. Trochę przeszkadzało mu słońce, które zbyt szybko zagościło na niebie, widać było że zima się kończy. Przemknął przez portiernie, omijając zaspanego jeszcze portiera i przemknął po schodach na ostatnie piętro, windą byłoby wolniej. Wślizgnął się do mieszkania najciszej jak umiał i już zmierzał do swojego pokoju, był dosłownie przy końcu korytarza, kiedy usłyszał ojca. Męski głos westchnął i cicho, lecz dosadnie przywołał chłopaka.

- Anyel.

Nastolatek zrezygnowany nie próbując zachowywać już ciszy podążył za głosem ojca do jego gabinetu. Anioł Śmierci siedział w fotelu nienagannie prosty zupełnie jak struna i przeglądał papiery, którymi miał usłane biurko. Gdy miał pewność że młodzieniec usadowił się wygodnie na krześle naprzeciwko, zaczął przemawiać spokojnym, ugodowym głosem.

- Anyelu, możesz mi wyjaśnić co robiłeś dziś o świcie?

Chłopak zaczął kręcić się na siedzeniu, jakby to stało się nagle mniej miękkie, spojrzał ojcu w oczy, ale szybko spuścił wzrok na własne buty.

- Trenowałem w lesie.

Bąknął i zamilknął. Ojciec przyglądał mu się uważnie. Pociągła twarz nie zdradzała żadnych uczuć, oczy tak podobne do tych syna wpatrywały się z zainteresowaniem w młodzieńca, usta nie zadrżały odkąd ten wszedł do pokoju. Jasne włosy mężczyzny kontrastowały z ciemnymi chłopaka jednak między nimi widać było znaczne podobieństwo. Jak ojciec i syn.

- To zastanawiające że trenujesz zawsze, kiedy masz lekcje z Lucyferem. Nie popieram jego metod nauczania, odkąd na lekcji zabijał przy tobie króliki, ale nie zmienia to faktu że musisz uczęszczać na jego wykłady. Pamiętasz? Równowaga dobra i zła.

Mężczyzna zaakcentował dosadnie ostatnie słowa, chłopak kręcił butem kółka zmieszany kolejnymi pouczeniami. No właśnie 'kolejnymi'.

- Nie wiem, który już raz uciekasz z tych zajęć, od roku, jeśli dobrze liczę. Od dawna zastanawiam się nad poważniejszymi karami dla ciebie. Synu! Anyel zrozum będziesz kiedyś moim następcą. Nie polega to jak ci się wydaje na wypełnianiu milionów papierów, przeciwnie to bardzo poważna funkcja. Musisz traktować swoje obowiązki poważnie i wydorośleć wreszcie. Osiemdziesiąt lat to już poważny wiek, a ty nadal bujasz głową w obłokach.

Powiedział surowo Anioł Śmierci. Jednak po chwili złagodniał.

- Co ćwiczyłeś?

- Ja... No... yyy... Znaczy?

Jąkał się chłopak.

- Lot i jeszcze spojrzenie.

Odparł niepewny, co ojciec pochwalił lekkim uśmiechem.

- Pokaż skrzydła.

Zachęcił ponaglając syna gestem dłoni, chłopak z ociąganiem podniósł się z fotela i stanął tak by niczego nie przewrócić. Zdjął koszulkę i rzucił ją niedbale pod nogi. Skupił myśli i wyobraził sobie swoje skrzydła, takie jakie je zapamiętał. Złote, piękne, duże i silne. To latać lubił najbardziej, ale przypuszczał że mógłby to oddać za normalne życie, za choć jeden pocałunek, który nie zabije ukochanej mu osoby.

W skupieniu nie zauważył nawet że jego ojciec też wstał i powtórzył jego kroki, gdy ten otworzył oczy ujrzał rodzica z jego pięknymi złotymi skrzydłami. Anioł Śmierci opowiadał mu że jedno pióro z tych skrzydeł ma moc przywrócić do życia, że włada czasem i miejscem, że w sprawnych rękach można nim dokonać wszystkiego. Wspominał o pomyłce młodości, kiedy to jeszcze jako młodzik ledwie trzystuletni oddał jedno pióro diabłu, ten podpisał nim wtedy pakt o dusze Twardowskiego. Ojciec zawsze smutno wspominał te historie. W końcu za jego głupotę zapłaciła jedna biedna dusza. Kto raz wejdzie do piekła już z niego nie wyjdzie, a to nie jest piękne miejsce.

The Cursed SensesWhere stories live. Discover now