4. Nieufny węch

3 0 0
                                    


Jak się tu znalazła? Mogłaby przysiąc, że chwile temu siedziała w swoim pokoju nad zadaniem z polskiego. A jednak była w tej pustce. Tylko tym słowem mogłaby określić miejsce, w którym jest. Pustka. Nie ma tu nic, jest jednocześnie białe i czarne, małe i wielkie, straszne i intrygujące. Gdzie jest?

- Gdzie jestem?

Pyta jak nakazuje jej umysł. Nic się nie dzieje, ale po chwili jej oczom ukazuje się światło, albo ciemność, do jej uszu dociera cisza lub dźwięk. I już! Wie gdzie jest.

- Czym jest Krzywe Zwierciadło?

To pytanie nie daje jej jednak odpowiedzi. Musi znaleźć ją sama. Siada na ziemi i w zamyśleniu nawija na dłoń swoje kasztanowe włosy. Jak się tu znalazła? Przydałaby się jej kartka i długopis, zawsze kiedy nie wie co ma robić to pisze, ale to miejsce ku jej niezadowoleniu jest kompletną pustką.

Nagle przed nią pojawia się brulion i pióro. Dziewczyna chwyta ucieszona przedmioty jakby zaraz miały zniknąć. Zaczyna notować. Była w domu, rodzice poszli na kolacje z okazji ich rocznicy i dobrze. Ostatnio byli na takiej, może, kilka lat temu. Coś ją wtedy męczyło. Tak, wyraźnie zadania nie były jedynym co zaprzątało jej umysł. Co ona wtedy...? Nagle powraca do niej widok chłopca. Stoi w drzwiach i jest dokładną miniaturką Anyela, te same włosy i taki sam niezdrowy kolor skóry. Miał tylko inne oczy, tak. Te jego były nieludzkie, Anyela są raczej magiczne. Ten chłopiec, on rozmawiał z nią o Anyelu, spytał czy go kocha.

I jest tu. Ciekawe jak długo? Przed nią pojawia się zegar. Jest jakiś dziwny, mija na nim czas, ale ma mnóstwo wskazówek, które są podpisane imionami. Większość stoi w miejscu, ale jedna sunie po tarczy wolniej, albo szybciej. Jej wzrok przykuwa jednak owa większość, która stoi w miejscu. Nigdy na dwunastej. Dwunasta. To początek czy koniec? Nagle wszystkie ruszają, biegną szybko robiąc obrót w stronę godziny dwunastej i tylko jedna zaczyna sunąć po tarczy, dociera do pierwszej godziny i staje, by zacząć wolny równomierny krok. Pisze na niej Eli. Jest tu już godzinę, pytanie tylko jak długo trwa tu godzina? Musi wrócić. Co jeśli Anyel nie zobaczy jej rano i pomyśli, że już nie chce go widywać? Nie zniosła by życia bez tych porannych spotkań, nie teraz, bo teraz go kocha. Bo teraz już to wie.

- Proszę, musze mieć jakąś wskazówkę, jakąkolwiek! No choćby drzwi!

Mówiąc to jej oczom ukazują się drzwi. Najzwyklejsze, duże, chyba dębowe, w stalowej obudowie. „Raz zakochanej śmierć, nie?" myśli i otwiera dziwne przejście.

***

Nie przyszła! Jak to jest w ogóle możliwe? Przecież zawsze przychodzi. Może jest chora? Może rodzice zabronili jej wyjść? Może stało się coś złego, leży w szpitalu, albo... Nie może przyjąć do wiadomości, że dziewczyna nie przyszła, że nie widzi jej szczęśliwego wzroku, zawiedzionej minki, że znowu może tylko uścisnąć mu dłoń. Nigdzie nie widział też szalika, który zawsze gubi. Nie ma jej, nie wyszła nawet z domu. Nie może tego pojąć. Przyzwyczaił się, że tak już jest. Oswoiła go z faktem, że jest tu zawsze rankiem o tej porze. Odkąd się spotkali, od tego pierwszego dnia. Choćby była chora, choćby miała szlaban, choćby nawet ziemia się rozstępowała, albo panowała godzina policyjna, ona by tu była. Nie przypuszczał, że kiedyś nie przyjdzie.

Jak rysował w głowie przyszłość? Widział jak przychodzi, dzień w dzień, miesiąc w miesiąc, rok w rok. Jak udaje mu się ją objąć, jak nie robi jej krzywdy i jak ją całuje. Chciał tego. Tak bardzo chciał jej powiedzieć co czuje, żeby mieć pewność, że nie zrezygnuje. Jednak ona oczekiwałaby, że ją obejmie, kiedyś pocałuje. I co wtedy? Zmieniłaby się w kupkę pyłu?! Nie dopuściłby do tego. Więc nie mówił. A ona zrezygnowała. Opuściła go.

The Cursed SensesWhere stories live. Discover now