Prolog

8 0 0
                                    

Ostatnia łza spłynęła po jej policzku, to już koniec wyszeptała, odwracając swój wzrok od miejsca jej największych koszmarów, nareszcie koniec.

-Rozalin zwolnijjjj...

-Jeśli masz zamiar się spóźnić na własne urodziny to możemy zwolnić, ale zdajesz sobie sprawę, że za 15 minut pod twoim domem będzie stało około 100 osób?

-Ale...

-Nie ma ale Elen.

-Ugh, czy ty zawsze musisz mieć rację?

Posłałam w jej stronę uśmiech, po czym złapałam ją za rękę.

-3...2...1 - BIEGNIEMY!

W tym samym momencie obie wybuchnęłyśmy śmiechem, lądując twarzą skierowaną w stronę chodnika.

-Wycieczki z tobą zawsze kończą się tak samo – zachichotałam. Wreszcie po kilkunastu minutach udręki stałyśmy pod jej domem, witając z każdą sekundą coraz więcej gości.

-Proszę o uwagę – krzyknęłam– chciałabym wznieść toast za tę wariatkę. Spędziłam z nią całe moje życie i najważniejsze, co musicie zapamiętać : nigdy, ale to nigdy nie spotkacie większego lenia od niej. – cała sala zachichotała – Pomimo to, zawdzięczam jej wszystko. Jeżeli ktoś teraz kazałby skoczyć mi za nią w ogień, zrobiłabym to bez mrugnięcia okiem. Kocham ją całym moim serduszkiem i mam nadzieję, że kolejne lata spędzimy znowu razem. Sto lat księżniczko, zaszalej dzisiaj i zapomnij o wszystkim co cię dręczy, przecież tylko raz ma się 18 lat!

Muzyka, alkohol, papierosy i biały proszek, co chwila znikający z saszetek, aż w końcu nie czuła nic, poza pustką. Pomimo to była szczęśliwa, jak nigdy dotąd. Nie zastanawiała się nad niczym co robiła, nie rozważała czy jest to dobre, czy nie. Chłonęła każdą minutę tak, jakby miała być jej ostatnią, aż w końcu ona nadeszła. Blask świateł, pisk opon, świat zawirował ostatni raz, a ona zaczerpnęła ostatni wdech. Po czym zamykając oczy, oddała się w ręce otchłani, paranoicznie ciemnej i głębokiej. Otchłani, z której już nie ma powrotu.

Minął rok odkąd odeszła. Rozalin ponownie zamknęła się w sobie. Była jak powietrze, niewidzialna, niezauważalna. Na nowo zbudowała mur, tym razem jednak nie było już Elen. Nie było już osoby, która go zniszczy i dopilnuje, żeby ani jedna cegła nie została dołożona. Prawdziwa Rozalin umarła wraz z Elen, to co po niej pozostało, było dymem, szarym, wielkim, mglistym dymem.

Because of you...Where stories live. Discover now