Posłałam w jego stronę uśmiech, siadając przodem, tak że teraz jedynie stykaliśmy się kolanami.

-Kiedy byłam mała...

-Nie musisz mi jeszcze tego mówić.

-Ale chcę, naprawdę chcę. Kiedy byłam mała, kochałam planować swoją przyszłość. Marzyłam, że będę księżniczką, która będzie miała swojego księcia. Czy chciałam mieszkać w zamku? Nie, absolutnie nie. Nie chciałam być taką księżniczką. Pragnęłam mieć mały, przytulny domek w pięknym miejscu, gdzie codziennie rano budziłabym się ze śpiewem ptaków. Jako księżniczka, chciałam mieć możliwość zmieniania świata na lepsze. Mieszkaliśmy w dzielnicy, gdzie codziennie wracając ze szkoły widziałam biednych ludzi, błagających o pomoc, dzieci, które nie miały dachu nad głową. A ja nie mogłam nic z tym zrobić. Możliwe, że stąd wzięło się to pragnienie. Chciałam, aby każdy taki człowiek dostał schronienie, aby nie musiał zamartwiać się, że nie będzie miał za co kupić jedzenia, aby był po prostu szczęśliwy. Byłam specyficznym dzieckiem. Nigdy nie prosiłam o nowe ubrania, lalki czy jakiekolwiek zabawki. Gdy już je dostawałam, błagałam rodziców, żebyśmy pojechali do domu dziecka. Właśnie tam je oddawałam. Nie byli z początku z tego zadowoleni, ale po jakimś czasie do tego przywykli. Już w wieku 7 lat zaczęłam pomagać w schronisku. Kochałam zwierzęta i było to miejsce, gdzie uciekałam od codziennych zmartwień. Kiedy poszłam do pierwszej klasy, poznałam Elen, – wzięłam głęboki wdech, a Shawn chwycił moją dłoń – była jedyną osobą, która ze mną rozmawiała. Reszta klasy uważała mnie za dziwadło. Każdą wolną chwilę spędzałyśmy razem. Byłyśmy jak siostry, mówiłyśmy sobie wszystko. Nie wyobrażałam sobie życia bez niej. Kiedy przyszły jej 18 urodziny, zaplanowałyśmy wielką imprezę, na którą same się spóźniłyśmy – zaśmiałam się – To była jej ostatnia impreza w życiu. Narkotyki, alkohol, nie widziała umiaru, ale nie to ją zabiło. To jedynie przyczyniło się do jej śmierci. Miała wyjść się przewietrzyć, pozwoliłam jej na to. Nie wiem kiedy i kto ją do tego namówił, ale nagle znalazła się na środku ulicy, tańcząc do jakiejś durnej piosenki. Nie zdążyłam dobiec, a mój krzyk na nic się zdał. Rozpędzony kierowca, nawet nie próbował wyhamować, zginęła na miejscu – po moich policzkach zaczęły spływać łzy – Wtedy cały mój świat się załamał. Do tej pory nie potrafię sobie wybaczyć tego, że jej nie powstrzymałam. Zawdzięczam jej naprawdę dużo. Wyciągnęła mnie z ogromnego gówna, w którym byłam. Gdyby nie ona prawdopodobnie byłabym teraz uległą lalką w przedstawieniu, któro nie ma końca.

Gdy skończyłam mówić, poczułam jakby ogromny kamień spadł mi z serca. Ogarnęła mnie ulga. Opowiedzenie chociaż kawałka mojej historii spowodowało, że przestałam się bać. Bać się tej wszechogarniającej pustki, która mogłaby mnie dosięgnąć. Shawn popatrzył prosto w moje oczy:

-Powtórz za mną – zaczął – jestem niesamowicie silna.

-Shawn nie wygłupiaj się.

-Zaufaj mi. Jestem niesamowicie silna.

-Jestem niesamowicie silna – wyszeptałam.

-Nie poddam się.

-Nie poddam się.

-Wiem, że zrobiłam wszystko co mogłam, byłam najlepszą przyjaciółką i Elen na pewno jest teraz szczęśliwa, tam gdzie jest.

-Ja.. ja nie dam rady- wychrypiałam.

-Cii, spokojnie Rosie, spróbuj jeszcze raz.

-Wiem, że zrobiłam wszystko co mogłam, byłam najlepszą przyjaciółką i Elen na pewno jest teraz szczęśliwa, tam gdzie jest – powtórzyłam łamiącym się głosem.

Obdarował mnie ogromnym uśmiechem, po czym obrócił tyłem do siebie i przyciągnął do swojej klatki piersiowej.

-Teraz wystarczy, że w to uwierzysz, a ja jestem tutaj, żeby ci w tym pomóc.

Zamknęłam oczy, powoli uspakajając swój oddech. Był tutaj i nie zamierzał uciec, nie zamierzał mnie opuścić.

Po kolejnej godzinie siedzenia i po prostu rozmawiania, pożegnaliśmy się z Matyldą
i ruszyliśmy z powrotem do akademika. Byłam naprawdę padnięta, ale szczęśliwa. Gdy przekroczyliśmy próg mojego pokoju, Shawn oznajmił, że musi wracać do swojego domu, bo na pewno się o niego martwią. Przytulił mnie na pożegnanie.

-Mam nadzieję, że nie jesteś strasznym śpioszkiem, bo o 8 będę po ciebie.

-Shawn nawet nie żartuj!!! I tak ci nie wierzę – zaśmiałam się.

-To do jutra krasnoludku – cmoknął ustami i zniknął za drzwiami, zostawiając mnie z wielkim uśmiechem na ustach.

-Mamy do pogadania siostrzyczko – usłyszałam za sobą głos Camili, więc obróciłam się w jej stronę – nie mogę uwierzyć, że znów widzę cię taką szczęśliwą.

Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam, wreszcie miałam na to siłę.

-A teraz poproszę sprawozdanie na temat tego całego Shawna – zachichotałam, patrząc na nią rozbawionym wzrokiem – no co? Zjawił się jak z nieba, w dodatku brzydki to on nie jest, wręcz przeciwnie. – mrugnęła okiem, co spowodowało kolejną falę śmiechu - Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo cieszę się, że go spotkałaś, ale nie chcę, żeby powtórzyła się historia z przeszłości, dlatego obawiam się Rosie

-On nie jest taki jak Daniel.

-Nie powiedziałam, że jest. Zrozum, że twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze, dlatego jeśli cokolwiek by się działo, obiecaj mi, że tym razem mnie powiadomisz, dobrze?

-Obiecuję Cam, obiecuję.

Because of you...Where stories live. Discover now