Nie wiedział, jak właśnie zmienia moje życie. Jak powoduje, że powraca stara Rosalie, ta która nie obawiała się niczego. Ta która kochała życie.

-Tak w ogóle to wiesz gdzie idziemy? – zapytałam. Nie odpowiedział mi jednak, tylko posłał tajemniczy uśmiech – okej, okej, niech ci będzie, nie będę uciążliwa, ale wiedz, że nie dojdę za daleko, bo moje nogi już zaczynają odmawiać posłuszeństwa.

Shawn popatrzył na mnie z rozbawieniem po czym zrobił jeden bardzo szybki ruch, a ja znalazłam się na jego baranach, głośno się śmiejąc.

-Wiesz, że żartowałam!

-Oj nie marudź. Jakie tam widoki na górze kurdupelku?

-Pfff... wcale nie jestem taka mała! – zaprzeczyłam z uporem, jednak dobrze zdawałam sobie sprawę, że ma rację. Moje 160 cm wzrostu przy jego 190 było niczym.

-Wmawiaj sobie krasnoludku – zachichotał.

Do końca drogi oboje się nie odzywaliśmy, doceniając ciszę, która panowała dookoła nas. Nie miałam pojęcia, dokąd mnie prowadził, jednak ufałam mu. Pomimo że znam go niecały dzień,wiem, że nie muszę się obawiać. Wiem, że nie będzie taki jak Daniel, wiem że nie skrzywdzi mnie w tak brutalny sposób. Mam nadzieję, że w ogóle mnie nie skrzywdzi, a jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia.

-Jesteśmy – z rozmyśleń wyrwał mnie jego głos.

-Tak jest! – zasalutowałam, po czym zeskoczyłam z jego pleców- nigdy wcześniej tu nie byłam – oznajmiłam, po czym zaczęłam się rozglądać dookoła. Wokół nas rozciągała się piękna łąka, na środku której stała mała chatka. Z komina wydostawał się dym, a ze środka docierały do mnie niesamowite zapachy. Po raz pierwszy od 2 miesięcy odczułam prawdziwy głód i chęć zjedzenia czegokolwiek, co się znajduje w środku tego domku.

- Tu jest naprawdę przepięknie, jak znalazłeś to miejsce?

-Tajemnica krasnoludku – mrugnął, po czym ruszył w stronę wejścia – idziesz? – zawołał.

-Oczywiście, że tak!

Gdy weszliśmy do środka, od razu odczułam ciepło w nim panujące oraz rodzinną atmosferę, którą można wyczuć w pierwszych sekundch po przekroczeniu progu. Ściany pokrywało multum zdjęć, a w tle można było usłyszeć muzykę, wydobywającą się z maszyny grającej. Ludzie siedzieli uśmiechnięci, popijając niebiańsko wyglądające koktajle. To było miejsce, w którym zawsze marzyłam się znaleźć.

-Shawnnn kochanieńki! – usłyszałam głos jakiejś kobiety, więc odwróciłam się w tym kierunku- Jak ja cię dawno nie widziałam! Już pewnie zapomniałeś o starej, dobrej Matyldzie.

-Pewnie, że nie. Miałem po prostu dużo na głowie: końcowe egzaminy, praca...

-Rozumiem, rozumiem – westchnęła - ulala, kogo mi tutaj przyprowadziłeś? Co to za kruszynka?

Shawn posłał mi rozbawione spojrzenie.

-Dzień dobry, miło mi panią poznać, mam na imię Rosaline. Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem, jak pięknie tu jest. Zawsze marzyłam, żeby przyjść do takiego miejsca– uśmiechnęłam się delikatnie w jej stronę, wyciągając swoją dłoń.

-Mów mi Matylda kochanie! – krzyknęła z oburzeniem, po czym mnie przytuliła. Ojj teraz byłam już pewna, że tak szybko się mnie stąd nie pozbędą. – Na pewno jesteście głodni, więc już was nie zagaduję. Zaraz coś wam podam, usiądźcie sobie.

-Już pokochałam tę kobietę - wyszeptałam w stronę Shawna. Ten popatrzył się na mnie z błyskiem w oku i zachichotał. Usiedliśmy przy stoliku z widokiem na łąkę.

-Znalazłem to miejsce, gdy pewnego dnia uciekłem z Suzanne z domu- zaczął. -Mama wróciła wtedy pijana, nie mogłem pozwolić, żeby mała to oglądała. Była wtedy burza, więc biegliśmy, tak naprawdę nie wiedząc dokąd. Gdy w pewnym momencie ujrzałem z daleka jakieś światło. Skierowałam nas więc w tamtą stronę i tak znaleźliśmy się tutaj. Matylda nie pytając o nic, od razu się nami zaopiekowała, za co byłem jej niesamowicie wdzięczny. Później już regularnie odwiedzałem to miejsce. To właśnie ona pomogła nam pod nieobecność mamy.

-Wow – wyszeptałam – jesteś naprawdę niezastąpionym bratem.

Posłał w moją stronę wdzięczny uśmiech.

-Smacznego moi kochani, mam nadzieję, że polubisz moją kuchnię Rosie – przed nami pojawiła się Matylda z niesamowicie wyglądającymi talerzami. Do moich nozdrzy dotarł zapach chrupiących gofrów, truskawek i masła orzechowego, czegoś co kiedyś uwielbiałam.

-Pokochałam ją już po samym zapachu – odparłam z wielkim uśmiechem. Ta jedynie zachichotała i zostawiła nas i nasze dania, oddalając się do kuchni.

-Uważaj bo zaraz ci ślinka poleci – zażartował Shawn, za co zgromiłam go wzrokiem.

-Nie będziemy się teraz kłócić, bo nie wiem jak twoje, ale moje gofry wręcz błagają o to, żebym je zjadła.

Wybuchnął śmiechem, ale nic więcej nie mówił i również zabrał się za jedzenie. Gdy wzięłam pierwszy kęs, rozpłynęłam się. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz jadłam coś równie dobrego.

-To jest boskie – powiedziałam z wielkim uśmiechem na ustach.

-Nigdy nie zjesz już lepszych gofrów, ani nie wypijesz lepszego koktajlu niż tych, co robi Matylda.

-Z pewnością – potwierdziłam bez zastanowienia.

Gdy oboje skończyliśmy, jednogłośnie stwierdziliśmy, że jeszcze nie wychodzimy. Usiedliśmy przy kominku, a Shawn zamówił nam podwójną gorącą czekoladę. Oparłam swoją głowę o jego pierś, powoli zamykając oczy.

-Nie mogę uwierzyć we wszystko co się teraz dzieje-wyszeptałam.- Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo uratowałeś mi życie. Tak naprawdę, czułam się jak duch, skazany na bezczynne krążenie po tym świecie. Nie odczuwałam kompletnie nic, poza bólem. A ty? Jak za pstryknięciem czarodziejskiej różdżki obróciłeś mój świat o 180 stopni. Spowodowałeś, że znów się uśmiecham, rozmawiam i że mam ochotę być tu i teraz, obecna w 100%. Nie wiem, co będzie jutro, za tydzień czy rok. Ale wiem, że teraz jestem szczęśliwa. Już zapomniałam, jakie to fantastyczne uczucie, być po prostu szczęśliwym. Dziękuję, naprawdę ci dziękuję Shawn – po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą on natychmiast otarł. Nic nie mówiąc, przyciągnął mnie mocniej do siebie, a ja wtuliłam się w niego tak, jakby zaraz miał odejść. Jakby to był tylko sen, z którego zaraz się wybudzę i znów stanę oko w oko z rzeczywistością.

-Nie zostawisz mnie teraz samej? – zapytałam tak cicho, że nie miałam pewności, czy mnie usłyszał.

-Nie zostawię cię Rosaline. To nawet przez chwilę nie przeszło mi przez myśl. Ja też ci dziękuję za to, że nie udajesz, że jesteś sobą i nie próbujesz wcielać się w rolę kogoś innego.

Posłałam w jego stronę uśmiech, siadając przodem, tak że teraz jedynie stykaliśmy się kolanami.

Because of you...Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon