3 lata wcześniej

Wszyscy siedzieliśmy w salonie, śmiejąc się z bezsensownych żartów mojego chłopaka. Ja, Luke, Alice, Ash i Calum, odkąd pamiętam, zawsze razem. Na podłodze leżał eurobiznes, a my znajdowaliśmy się w malutkim kółku wokół niego. Ja spoczywałam na kolanach Luke'a, Alice była przytulona do Ashtona, a Calum ciągle narzekał, jacy jesteśmy obrzydliwi. Każdy piątkowy wieczór od ponad roku wyglądał tak samo i nikomu to nie przeszkadzało. Nikt nie chciał tego zmieniać.

-Teraz moja kolej!- wykrzyczał Cal, jakby walił się świat.

-Spokojnie wariacie, to tylko gra- odpowiedział ze stłumionym śmiechem Ash.

-Tylko gra? Tylko gra? Czy ty się słyszysz człowieku? To jest skarb, który ma własne zasady i nie wolno ich łamać. Zrozumiano?

-Tak jest!- odpowiedzieliśmy chórem, następnie wybuchając niekontrolowanym śmiechem. Jedynie biedne dzieciątko siedziało naburmuszone, z rękami założonymi na klatce piersiowej.

-Ojj nie gniewaj się, przecież wiesz, jak bardzo cię uwielbiamy- odezwałam się po raz pierwszy tego wieczoru.

Pewnego dnia

-Kocham Cię Sophie i nigdy nie przestanę.

-Ja ciebie też Luke, ja ciebie też.

22 tygodnie później

-Sophie wstawaj, Luke na ciebie czeka.

-Już, już, jeszcze tylko minutka.

Ale nigdy nie kończyło się na minutce. A on wchodził do mojego pokoju i nie przestawał mnie łaskotać, dopóki się nie poddałam. Jednak tym razem było inaczej. On nie wszedł do środka, a ja nie podniosłam się z łóżka. Mijały dni, a ja unikałam go jak ognia. Nie chciałam go widzieć, nie chciałam z nim rozmawiać, ale wiedziałam, że w końcu to musi nastąpić, i nastąpiło.

-Kim ona jest?!- wrzasnęłam tym samym rzucając talerzem w ścianę.

-Słońce, uspokój się.

-Uspokój się? Czy ty się słyszysz? Właśnie dowiedziałam się, że chłopak, którego kocham, za którego zrezygnowałam z własnej kariery, zdradza mnie z moim największym wrogiem i mam się uspokoić?

-Przecież wiesz, że i tak nic by z tego nie było- wypowiadał te słowa ze stoickim spokojem, kiedy ja cała się trzęsłam.

-Myślałam, że to wszystko coś dla ciebie znaczyło-łzy spływały po mojej twarzy bez zahamowania, nie wierzyłam w nic, co mówił, w nic co się działo.

-Sophie nigdy nic dla mnie nie znaczyłaś. Jesteś nikim.

Trzęsącymi rękami podniosłam szklankę i rzuciłam nią prosto w niego, jednak udało mu się schylić.

-Wynoś się! Wynoś się z tego mieszkania!- powiedziałam bezsilnym głosem-proszę.

ZranionaWhere stories live. Discover now