Rozdział XVI - Może chwila spokoju?

318 12 4
                                    

"Na twoich barkach spoczywa ciężar Imperium Osmańskiego"

Tydzień później
Wenecja
Pałac doży
Godziny poranne

Merkucjo krążył po saloniku w oczekiwaniu na swojego człowieka. Ostatni list Murada Beya lekko go zaniepokoił, ale tylko dlatego, że ich poczynania były same z siebie ryzykowne. Przechwycenie listu i jego sługi było niefortunne, jednak Bóg im sprzyjał, gdyż nie było tam nic istotnego napisane. Sułtan wciąż nie dowiedział się kto jest faktycznie jego wrogiem. Oprócz ogólników wiedział, że tylko on jest w to zamieszany i nie omieszkał się wymierzyć sankcji Wenecji. Nie były one druzgocące, a cel ich spisku wynagrodzi je o stokroć. Niestety czas działa lekko na ich niekorzyść. Gdyby nie przyjazd polskiej księżniczki prawdziwe działania rozpoczęliby miesiąc temu. Ale plotki o tym, że całkowicie zauroczyła Sułtana uważał za bezpodstawne. Która chrześcijańska księżniczka chciałaby, żeby muzułmanin zwrócił na nią uwagę? Chyba, że chodziło o to iż uczyniła to nieświadomie. Nie zdziwił by się, gdyby tak było - na nim wywarła spore wrażenie, nie mógł pojąć, jak rodzina mogła ją wysłać do tego barbarzyńskiego kraju.

 Nie zdziwił by się, gdyby tak było - na nim wywarła spore wrażenie, nie mógł pojąć, jak rodzina mogła ją wysłać do tego barbarzyńskiego kraju

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Usłyszał pukanie do drzwi i zaraz potem jego człowiek wszedł do środka. Ukłonił się lekko.
- A więc? - zapytał Merkucjo siadając na sofie.
- Magazyn został zabezpieczony oraz wokół rozłożyliśmy kram, niby że to mieścina jakichś rzemieślników.
- Ktoś to widział?
- Nie dożo.
- Doskonale, powiadom naszego łącznika w Imperium, niech przekaże wszystkim, że pierwszy etap już ruszył.
- Oczywiście. Coś jeszcze?
- Niech Antonio do mnie przyjdzie.
Sługa wyszedł z lekkim ukłonem. A więc nikt nawet niczego nie zauważył. Zadzwiające, ponoć rozkazano zwiększyć liczbę strażników w całej stolicy. Wolał myśleć, że są tak dobrze wykwalifikowani, niż po prostu mają szczęście. Poza tym przygotowania czynili od dawna i nikt się jeszcze nie zorientował, że za wieloma tragediami dynastii stoją najzywklejsi ludzie, a nie wola Boga. Do środka wszedł mężczyzna w średnim wieku, na usta doży od razu wkradł się uśmiech.
- Jak nasi ludzie?
- Wykonałem przegląd i inspekcję, wszyscy gotowi i sprawni.
- A ekwipunek?
- Został rozdany zgodnie z twoimi zaleceniami.
- Dobrze zatem, jutro my rozpoczniemy ćwiczenia w ogrodzie. Nikt nie może nas zauważyć.
Antonio skinął głową ze zrozumieniem. Merkucjo wiedział, że jak najlepsze przygotowanie zaważy na wszystkim w ostatnim etapie. O ile dojdzie do niego. Dynastia Osmanów przecież nie ma się najlepiej. Niefortunnie Sułtanowi mogło się coś stać nawet z woli Boga. A o to modlił się już od jakiegoś czasu.

Imperium Osmańskie
Stambuł
Pałac Topkapı

Sułtanka Neslihan przechadzała się w słońcu po ogrodzie. Na jednej z rabat kazała posadzić różnokolorowe narcyzy i właśnie sprawdzała, jak się przyjęły. Musiała rzec iż wyśmienicie, a w powietrzu rozchodził się słodki zapach kwiatów. Tak jakby mogła poczuć zwycięstwo. Z tego co wiedziała jej bratanek-Sułtan znowu rzucił się w wir obowiązków lekko nadwyrężając swoje zdrowie. Jak tak dalej będzie, nie będą musieli nic robić, gdyż tron zostanie pusty bez ich pomocy. To nie z nim miała zatarg, czasami nawet odczuwała smutek z powodu jego przesądzonego już losu. Uśmiechnęła się lekko, zadziornie. Kiedyś nigdy nie przyłożyłaby do tego ręki, ale teraz to zupełnie inna historia.
- Sułtanko, mam wieści. - rzekł Hasan ăga zbliżając się szybkim krokiem.
- Mów zatem. - odparła rozglądając się, czy w pobliżu nie ma kogoś niepożądanego.
- Na targu dowiedziałem się od naszych ludzi, że wszystko przebiega zgodnie z planem. - odparł powoli.
- Doskonale. Musimy pozostać z nimi w kontakcie i spotkać się z człowiekiem Ahmeda Paszy.
- Dawno nie pisał, mam nadzieję, że nic się nie zmieniło.
- Z tego, co mi wiadomo ma bardzo dużo obowiązków. Napiszę do niego list i zaufany człowiek go dostarczy.
- Musimy zachować jak najwyższą ostrożność, Mehmed Pasza krąży wokół nas niczym sęp. - rzekł z niesmakiem Hasan.
- Sama się z nim zajmę. Jak rzucił mi wyzwanie, przekona się z kim na naprawdę do czynienia. - rzekła powoli. - Skoro igra z ogniem, sparzy sobie palce. - dodała kierując wzrok na pałac i mrużąc oczy.
Doprawdy miała zamiar z nim zagrać w niebezpieczną grę, której rezultatem będzie stracenie przez niego głowy. W przenośni i dosłownie.

Wspaniałe Stulecie: Panowanie ÇihangiraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz