18.Gdzie byłaś?

789 71 10
                                    

Rachel


Gdy otworzyłam drzwi, spostrzegłam, że ciało kobiety nadal leży tam gdzie została zabita.

-Zack...? J-już wróciłam...- Zawołałam w głąb domu.

Odpowiedziała mi cisza... Może Zack wcale na mnie nie czekał... Może miał wszystko gdzieś i sobie poszedł, na spacer, jak ja. Chociaż on raczej nie należał do tych co lubili spacerować... A co, co jeśli... zostawił mnie!

-Ray? Ray!- W moim kierunku pędził Zack, wyglądał na wkurzonego i zaniepokojonego.

-Cz-cześć, przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale...

-Gdzie cię, do jasnej cholery, wcięło?!- Wrzasnął chłopak potrząsając mnie za ramiona.

-Niedaleko znalazłam huśtawki na drzewie i...

-Niedaleko? Niedaleko?! Jakie, kuźwa, niedaleko?! Wszędzie cię szukałem!

-C-co?- Szukał mnie?

-Martwiłem się o ciebie, nie wiesz jak bardzo! Myślałem, że mógł cię zajebać ten szaleniec i teraz robisz za nawóz dla ziemniaków na polu!

-N-nic mi nie jest, nie musisz się mną tak przejmować...

-Co robiłaś? Nie było cię całe wieki.

-Ja...-Nie mogłam mu przecież powiedzieć, że płakałam. Nie mogłam też skłamać...

-Odpowiadaj, głupia! Należą mi się wyjaśnienia!

-Byłam, tak jak mówiłam, na huśtawkach.

-Gdzie?- Zapytał nadal zirytowany.

-Hmmm... to jest...nie wiem jak ci to wytłumaczyć...-Odpowiedziałam skruszona.

-Jak nie wiesz, to się dowiedz! Gdzie ty, kuźwa, na takim zadupiu, znalazłaś huśtawki?!

Znowu go rozzłościłam. Znowu nie jestem dobrą przyjaciółką. Nie jestem przydatna... lepiej by było gdybym nie wróciła. Gdyby mnie nie było, nie denerwowałby się tak bardzo. Be zemnie Zack byłby szczęśliwszy.

-Poszłam prosto, nie asfaltowaną drogą, a potem skręciłam w lewo, w jakąś ścieżkę obok której rosły maki. Po jakimś czasie wyszłam na jakąś pyłową drogę niedaleko labiryntu z kukurydzy, tam były owe huśtawki.

-Co ty tam robiłaś tyle czasu, sama?- Wreszcie trochę ochłonął.

-Nie... nie do końca byłam sama...

-Co, kuźwa? Czy ja się przesłyszałem?- Popatrzył na mnie jak na wariatkę.

-No, spotkałam tam chłopca, on...

-Czemu nie mówiłaś od razu, że musimy spieprzać?!-Zack zaczął rozglądać się nerwowo wokoło, jakby nagle ze ściany miał wyskoczyć, uzbrojony po zęby, policjant.

-Nie musimy! Przestań panikować!-Wrzasnęłam. Wtedy się uspokoił. Wreszcie. Chyba nie był przyzwyczajony, do tego, że to ja na niego krzyczałam.

-Huh?

-To było tylko dziecko! Ten chłopczyk nazywa się Nico i ma tylko dziesięć lat! Jest zupełnie niegroźny! Nawet mnie nie rozpoznał.

-Ehhh... więc to tylko dzieciak? I nie wie kim jesteś?

-Nie...nie przedstawiłam się mu. Był naprawdę miły i szczery. On ma bazę w...

-Nieważne, nie interesuje mnie to.

-Oh...jasne.- Nieważne. Oczywiście...przecież to, co robiłam, nie było wcale ważne. Czemu miałby obchodzić Zacka jakiś wiejski chłopiec.

Spojrzałam ponownie na zwłoki w leżące w przedpokoju. Dało się już wczuć subtelny zapach gnijącego ciała, a wokół latały dwie muchy... Zack miał się nimi zająć... dla mnie były za ciężkie. Podniosłam wzrok na chłopaka. Dopiero po chwili zauważył, że wpatrywałam się w niego z wyrzutem.

-A, tak! Zaraz ją zakopię, zapomniałem.- Zrozumiał moją aluzję.

-Poczekaj chwilę. Chcę ją przeszukać.

-Chcesz ją, co?- On czasami był naprawdę tępy.

Odwróciłam zwłoki na plecy. Powieki zabitej nie były domknięte, więc mogłam zobaczyć jej puste oczy. Wzdrygnęłam się, ale to nie była pora, aby czuć obrzydzenie. Widziałam już wcześniej martwych ludzi, morderstwa... sama przecież kiedyś kogoś zabiłam.Jedna z kieszeni kurtki była dość wypukła. Włożyłam do niej dłoń.

Nowa Obietnica - Satsuriku No TenshiWhere stories live. Discover now