43.Biegnij

662 36 61
                                    

Zack

Musiałem przyznać, że dzieciak ułatwił mi zadanie, nie dając do rozwiązania żadnych zagadek. Wszystkie pułapki, jakie do tej pory pokonałem, wymagały zręczności lub siły. Nie potrzebowałem wcale myśleć, tylko użyć mięśni. Tak przynajmniej było do teraz. Tym razem nie byłem pewny, co powinienem był zrobić.

Przede mną rozciągało się coś podobnego do...fosy? Ale w środku nie było wody. Było tam coś podobnego do białej mazi. Jakieś dziwactwo, pierwszy raz coś takiego widziałem. Na brzegu leżała piłka tenisowa.

-Na chuj mi to?-Niewiele myśląc podniosłem piłkę i cisnąłem nią z całej siły o powierzchnię zbiornika.

Piłka odbiła się kilka razy, po czym powoli zaczęła tonąć, aż zniknęła pod powierzchnią. Wzdrygnąłem się. Obrzydlistwo. To coś było jak jakieś pokręcone, zmutowane ruchome piaski. Zresztą to i tak było dziwne, jak piłka mogła odbić się od cieczy.

-No i co ja mam niby zrobić?-Warknąłem.

-Dobre pytanie, Zack! Czas ci się kończy, a ty masz duuuuży problem!-Usłyszałem dobrze mi już znany głos dziecka.

-Gadaj, gówniarzu, o co chodzi z tym cholerstwem!- Nie mogłem już wytrzymać z tym bachorem.

-Co mam ci wyjaśnić? Przecież sam powinieneś zaobserwować wnioski... Powiem ci tylko tyle, że jeśli zaczniesz tonąć, to musisz rzucić w przycisk w ścianie najbliżej ciebie, wtedy z sufitu spadnie lina, po której będziesz mógł się wciągnąć. Powinieneś zrobić to piłką...ale widzę, że już się jej pozbyłeś. No trudno! Masz jeszcze nóż.

-Jak to widzisz?! Pokaż się ty mała cholero! Gdzie jesteś?- Starałem się namierzyć źródło głosu dzieciaka.

-Wszędzie są kamerki, a ja mówię z małego głośnika ukrytego w ścienie. Przecież nie mogłem zamontować wszędzie ekranów! Telewizory są strasznie drogie!

-A krokodyle, to już nie? I dobermany? A co z laserami gotowymi usmażyć człowieka w sekundę?

-Nieważne, nie powinienem cię chyba rozpraszać, kochany Zacku...Masz przecież tylko dwanaście minut do końca czasu, lepiej się pośpiesz! To przed ostatnie zadanie. Gdy przebiegniesz przez ciecz nienewtonowską, to będziesz musiał rozwiązać tylko jedną prostą zagadkę, wtedy...Będziesz mógł mnie zabić i odzyskać Rachel Gardner. Pośpiesz się.

Po tej jego paplaninie, pewnie miałem minutę mniej. Kuźwa. Było źle. Było bardzo źle. Dobra, Zack, myśl. Okej, co wiedziałem... To coś było jak woda, ale piłka się od tego odbiła. Smarkacz nazwał to... cieczą nienewtonowską... Czy Ray nie mówiła mi kiedyś o jakimś Newtonie? Kto to był...? Chyba jakiś gostek od grawitacji i tym podobnych...

Nie pamiętałem za dobrze, nie cierpiałem pierdzielenia o naukowcach. Zresztą naukowcy kojarzyli mi się z fartuchami, fartuchy z lekarzami, lekarze z psychologiem, a psycholog z Dannym oczolubem. Wtedy dostawałem szału i chciałem zniszczyć wszystko wokół siebie. Dlatego Rachel starała się mówić mi tylko tyle o nauce, żebym nie zrobił sobie, lub jej, krzywdy przez własną głupotę. Raz Rachel prawie dostała zawału, gdy pod wpływem impulsu chęci bycia przydatnym, chciałem naprawić kontakt w kuchni, którego Ray zabroniła używać, bo podobno mógł kopnąć prądem. Zacząłem rozkręcać gniazdko, kiedy do pomieszczenia weszła Ray. Na początku nie zorientowała się co robię, zatrzymała się w wejściu, a ja zamarłem z śrubokrętem tuż przy tej części gniazdka, do której wkłada się wtyczkę. Gdy zrozumiała co chciałem zrobić szybko podbiegła do mnie i wyrwała mi narzędzie z ręki. Potem chyba ze trzy godziny tłumaczyła, jak działa prąd, że jest niebezpieczny, a do gniazdka nie można wkładać żadnych przedmiotów ani palca. Tłumaczyła mi to, jakbym był małym dzieckiem, było mi wtedy trochę wstyd. W sumie, z perspektywy czasu, myślałem, że to co chciałem zrobić, było głupie, przecież zupełnie nie znałem się na elektryce.

Teraz też nie mogłem dać się zabić i zawieść Ray! ona z pewnością na mnie czekała! Nigdy nie wymagała, abym był błyskotliwy, chciała tylko, żebym przez własną głupotę nie zrobił sobie krzywdy.

Podszedłem do krawędzi i ukucnąłem. Powoli, lekko przyłożyłem nóż do powierzchni cieczy. Czubek ostrza gładko zanurzył się w płynie. Zagapiłem się, więc włożyłem przedmiot aż po samą rączkę. Chciałem go wyszarpnąć, ale napotkałem opór. To było dziwne. Odłożyłem na bok nóż. Z całej siły uderzyłem pięścią w biały płyn. Dłoń nie zniknęła pod powierzchnią...naparłem na maź, ale nadal moja ręka nie tonęła. Miałem już swoje rozwiązanie.

Podniosłem nóż i oddaliłem się lekko od brzegu aby wziąć rozbieg. Nie wiedziałem, czy mój pomysł miał jakikolwiek sens. Powszechnie wiadomo, że byłem zwykłym idiotą, ale mimo wszystko musiałem zaryzykować wszystko, dla mojego jedynego planu. Ray była dla mnie wszystkim, skoro nie wymyśliłem niczego lepszego, warto było chociaż spróbować tego.
Ruszyłem do przodu, w myślach modląc się do boga, w którego nie wierzyłem, abym dał radę przebiec po tym czymś. Usłyszawszy mokre chlapnięcie, zrozumiałem, że chyba mi się udało. Starałem się biec przed siebie wywołując jak największy nacisk na powierzchnię. Teraz nie mogłem się już poddać, jeśli bym się zawahał, z pewnością bym umarł w tym czymś.


(od autorki)

Cieszcie się ludzi! mam na 7:45 basen, na który muszę dojechać autobusem, jak się spóźnię, to jestem martwa, aleeeeeeeeeeee wstawiam rozdział. A tak swoją drogą, zawsze chciałam spróbować zrobić sobie basen z cieczą po której biegnie Zack, ale potrzebowałabym do tego przynajmniej 10 kilo mąki ziemniaczanej XDDDDD

Powodzenia w szkole! Czy co tam robicie, gdy nie czytacie moich bredni...  

Wiecie, że jutro ma urodziny Cathy Wart?

Nowa Obietnica - Satsuriku No TenshiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz