|You only cheat yourself.|

2.6K 236 156
                                    

Bez okropnego snu nie mogło się obyć. Jak co noc przeżywał go bardzo mocno.

Chuuya budzi się, niby normalnie, niby nic się nie dzieje, ale jednak czuje mocne napieranie czegoś grubego na jego ciele. Powoli wzrokiem zjechał z sufitu na swój tors, to były szerokie i masywne sznury trzymające go przywiązanego do łóżka. Był dalej w mieszkaniu byłego partnera. Obawiał się, że będzie się do niego dobierał jak wieczorem tyle, że tym razem w bardziej... ostrzejszy sposób.

Do pokoju wchodzi cały mokry Osamu, był oblany jakąś cieczą, w dłoni trzymał więcej tego płynu w wiadrze. Usiadł na materacu obok rudowłosego a na ziemi postawił pojemnik. Spojrzał lekko wzrokiem na związanego.

- Jesteś gotowy Chuu? - Niebieskooki był przerażony na widok uśmiechu przyjaciela podczas wypowiedzianych słów.

- Dazai, co to ma do cholery znaczyć?!  Rozwiązuj mnie, natychmiast! - Szatyn pomachał głową przecząco.

- Nie mogę tego zrobić, sam prosiłeś mnie o to, to ty wymyśliłeś ten pomysł, ty chciałeś być związany by nie uciec. - Jego uśmiech zaczął przeradzać ze szczęśliwego na bardziej psychiczny. Był on przerażający, Chuu miał ochotę wyrwać się ze ściśnięć sznurów. Podczas losowej szarpaniny na boki, która z powodu mocnych węzłów nic nie dawała, został nagle oblany nieznaną cieczą która cuchnęła benzyną.

- Już czas Chuu. - Bursztnowooki objął mocno przerażonego chłopaka, dając mu buziaka w jego spocone czoło. - Nie kręć się za bardzo, wtedy będzie tylko bardziej boleć.

- Dazai, przestań natychmiast! - Nagle Wyższy wyciągnął z kieszeni paczkę zapałek. Trzymając ją nad sobą chwycił jedną zapałkę z opakowania i potarł o krzemień znajdujący się z boku małego pudełeczka.

Szatyn odwrócił się w stronę rudzielca ze strasznym uśmiechem, a słowa wypowiedziane rzez niego były jeszcze groźniejsze. - Będziemy oboje smażyć się za to w piekle. - Po czym z jego oczu spłynęła krew a zapałka upadała powoli na ich ciała zmoczone jakąś cieczą, prawdopodobnie była ona łatwopalna.

- Dazai nie!___ Po krzyku sen się urwał.

Chuuya przestraszony budzi się i przechodzi z leżenia do pozycji siedzącej, kopiąc przy tym biednego przyjaciela w krocze który leżał tuż obok niego, nawet jeżeli byli odwróceni do siebie plecami to i tak skończyli twarzami do siebie. Chuu znowu był cały we łzach, tym razem nie było szans na wytłumaczenie tego czemu tak się wydarzyło, tym bardziej że bursztynooki nie spał już przez mocne kopnięcie rudowłosego.

- Chuuya! Cholera jasna! Co ci się stało?! - Szatyn był bardzo wściekły za to co się stało, ale widząc przyjaciela zapłakanego i całego we łzach szybkim ruchem objął go próbując pocieszyć. - Chuu, wybacz, że nakrzyczałem. Co się stało? Nie płacz już. - Niebieskooki spojrzał tylko w stronę osoby obok i jedyne co mógł wykrztusić, było bardzo nie logiczne do zaistniałej sytuacji.

- Dazai... Nie krwawisz?... Nie palisz się?... Ja się nie palę?... Kamień z serca...

- O czym ty gadasz? Pijany być nie możesz, ledwo wino wczoraj tknąłeś. Powiedź czemu płaczesz...

- Która godzina? - Chuu chciał jak najszybciej zmienić temat którego nie miał chęci poruszać.

- Coś po siódmej nad ranem... Ale co to ma do rzeczy...?

Nakahara zwinnym ruchem włożył głowę pod kołdrę, żeby nie ciągnąć dalej niechcianego tematu. - Wracaj spać, miałem po prostu koszmar. To nic takiego, wybacz za kopniaka... O dwunastej jeżeli będziesz chciał możemy iść na miasto...

Osamu pogłaskał rudzielca przez nakrycie licząc, że na mieście wszytko mu wytłumaczy. - Nic nie szkodzi, śpij dobrze.

Chuuya chciał wstać wcześniej niż szatyn, więc był na równych nogach już o 10:03. Poszedł do łazienki z chęcią ogarnięcia się. W oczy rzuciła mu się wanna obok której była świeczka, a sama była wypełniona olejem.

- Dazai, ty chory pojebie... - Burkną do siebie pod nosem, na co za jego plecami rozległ się głos.

-  Czy coś się stało, Chuu? - Zaspany szatyn był już za plecami mniejszego.

- N-nie nic, tak do siebie gadam. - Osamu zbliżył się niebezpieczne do szyi przyjaciela. - O-osamu! Nie za blisko?! - Na te pytanie podbródek wysokiego ułożył się wygodnie na barkach rudzielca, zbliżając tym samym usta do szyi przestraszonego.

- Gdybyś był tak miły i mógł się nie ruszać... czemu nie chcesz być ze mną szczery? - Rudowłosy odtrącił głowę Dazaia szybkim ruchem żeby do niczego nie doszło.

- Dazai! Skończ kurna! Ja nic nie czuję do ciebie gnido! -

- No cóż... Tylko siebie oszukujesz. - Odszedł w stronę kuchni był on bardzo neutralny co do krzyku na niego, ale rudy czół w jego wypowiedzi lekki smutek.

- Osamu... Czekaj... - bursztynowooki zatrzymał się w drzwiach by usłyszeć jego ostatnie słowa skierowane w jego stronę. - Pamiętaj, że idziemy na miasto. - Twarz mafiozy zrobiła się uroczo czerwona a obandażowany odwzajemnił to lekkim uśmiechem pod nosem.

- Pamiętam bardzo dobrze, cieszy mnie to, że ty pamiętasz.- Po tych słowach szatyn zniknął za białymi, drewnianymi drzwiami.

Po godzinie byli gotowi wyjść na zewnątrz.

7 ostatnich minut || SoukokuWhere stories live. Discover now