|You ended like that because of me. |

3.6K 284 102
                                    


Pogotowie ratunkowe przybyło na czas, rozpoczęli od razu długo godzinną operację czaszki. Szatyn spędził resztę dnia w szpitalu, siedział tam aż do końca wyczekując na małego Chuu. Chciał on bowiem koniecznie wiedzieć czy rudzielec przeżył czy też nie, bardzo się przejmował tym wszystkim. Wcześniej nie określał jakiego kalibru jest pistolet ani z jaka szybkością jest on w stanie uderzyć, więc jego obawy były jeszcze większe, były o tyle duże, że miał ochotę chwycić żyletkę i poderżnąć sobie gardło, w końcu wszystko co się tam wydarzyło, było tylko i wyłącznie jego winą. Jedyne co trzymało go teraz przy życiu, to marzenie o ponownym ujrzeniu bladej twarzyczki przyjaciela, który spełnił jego marzenie w ostatniej chwili, przed postrzałem, ale za to jakim kosztem. Jego emocje były mieszane, te smutne przeplatały się z tymi wesołymi.

Z sali operacyjnej wyszedł jeden z lekarzy stając przed szatynem, który lekko uniósł głowę w stronę starszego człowieka.

- Widzę tu pana od dłuższego czasu, czy jest pan może kimś z rodziny pacjenta?

- Jestem jego byłym parterem. - Wypowiadając to nie myślał o tym, jak facet to odbierze, chciał po prostu szybko otrzymać wiadomości o stanie niebieskookiego.

Lekko się skrzywił i pomachał głową przecząco. - Poszkodowany leży teraz w śpiączce, jeżeli wszystko będzie dobrze powinien się wybudzić, ale jeżeli nie. - przemilczał chwilę, następnie dokańczając zimnymi słowami.  - No cóż, może być tylko najgorsze. - Na te słowa szatyn zrobił ogromne oczy, świadczące o przerażeniu. Na szczęście lekarz potrafił go pocieszyć chociaż w najmniejszym stopniu.  - Za to miał on również ogromne szczęście, kula ominęła ważne partie mózgowe odpowiedzialne za podstawowe funkcje życiowe, takie jak oddychanie czy regulację pracy serc, w tym te odpowiadające za świadomość, także nie uszkadzając żadnych naczyń krwionośnych wewnątrz. 

Szatyn poczuł szczęście i miał iskierkę nadziei w oku, a w sercu  pojawił się sens egzystencji, nawet jeżeli ostatnie słowa rudzielca mogły być wymuszone, to i tak chciał dla niego żyć. - Będzie pamiętał wszystko sprzed incydentu?

- Niestety, nie jestem w stanie tego stwierdzić w stu procentach. Proszę spróbować dopytać kochanka o niektóre rzeczy jeżeli się przebudzi, związane z nim, panem czy rodziną by mieć pewność, że nic mu nie jest. W razie chęci odwiedzin znajduje się on w sali 313. - Na twarzy Osamu pojawił się grymas, nie rozumiał czemu nazwał go kochankiem. Odpowiedział jedynie "Dobrze" dla starszego człowieka który potem ruszył do swojego gabinetu.

Bursztynowooki podniósł się na proste nogi i ruszył szybkim krokiem w poszukiwaniu wskazanej przez mężczyznę sali w której miał znajdować się rudzielec. Już po chwili szatyn siedział na krzesełku, obok łóżka osoby którą tak kochał i nie chciał jej już nigdy więcej opuszczać czy też sprawiać jej tyle problemów. Leżąc na klatce piersiowej prawie, że martwego i trzymając jego dłoń z wielką nadzieją na wybudzenie się ze śpiączki. Wsłuchiwał się uważnie w pikanie kardiomonitora, żeby mieć pewność, że jego praca serca, częstotliwość oddechu, puls i tętno jest w jak najlepszej normie.

Osamu odwiedzał swojego przyjaciela codziennie, wysiadywał w jego sali całymi dniami, wyczekując tego momentu, tej chwili w którym będzie mógł nareszcie przeprosić rudowłosego za stworzenie tylu problemów małemu człowieczkowi. Przynosił niebieskookiemu słuchawki nauszne i zakładał na głowę, puszczał muzykę jakiej zwykle słuchał, starał się rozmawiać z przyjacielem, choć często to wyglądało jak by był on po prostu szurnięty na łeb i gadał sam do siebie. 

Siódmego dnia odwiedzin w szpitalu, zbliżając się do sali 313, było można wysłuchać, że kardiomonitor jakby szybciej pika. Reakcja szatyna na tą nagłą zmianę dźwięku była niemal natychmiastowa, w końcu wsłuchiwał się w te pikanie każdego dnia. Wbiegł on niczym poparzony do sali. Chwycił dłoń śpiącego jeszcze rudzielca, przerażony nie wiedział co zrobić, jedyne co wykonał to mocniejszy ścisk dłoni którą wcześniej złapał i z przyzwyczajenia do rozmów z nieprzytomnym wypowiedział słowa z uczuciem, jak by rudowłosy naprawdę ich słuchał. - Chuu, spokojnie! Wszystko będzie w porządku, dopilnuję tego, by już nigdy nic ci się nie stało! Proszę... Wybacz mi kiedyś, za to co się wydarzyło. - Z jego zaciśniętych oczu zaczęły spływać solidne łzy.

Dazai wyczuł mocny ścisk na swojej dłoni, co zmusiło go do otworzenia powiek i spojrzenia w stronę niebieskookiego. Piękne, krystalicznie, czysto niebieskie oczy rudowłosego były skierowane w stronę zapłakanego, lekko załamany głos odezwał się w jego stronę  wyższego. -Osamu... czemu płaczesz? -  Niższy wyglądał jak by chciał się zacząć śmiać z uczuć szatyna, niestety przemęczenie od leżenia w śpiączce nie pozwalało mu na to, więc jedynie miał malutki uśmiech pod nosem.

Zszokowany tym wszystkim Dazai szybko klęknął przy łóżku nie siadając nawet na krzesło. Wtulił się policzkiem w koszulę Chuuyi, zaglądając mu prosto w oczy, mocząc tym samym jego ubranie swoimi łzami i przyznał się do popełnionego przez niego błędu z żalem w głosie. - Przeze mnie tak skończyłeś. To ja miałem być tym martwym, a jednak skończyło się tak, że to ty lądujesz na łóżku szpitalnym. - Ręka kapelusznika znalazła się bezpośrednio na włosach zalanego łzami przyjaciela.

- Właśnie to mnie najbardziej cieszy. Zdołałem ciebie uratować, pozwoliłeś mi też zrozumieć co do ciebie na prawdę czuję... - Nakahara delikatnie przyciągnął głowę szatyna do swojej twarzy by dosięgnąć do ust leżącego na nim przyjaciela, żeby po chwili z miłością i czułością go pocałować. - Kocham ciebie, Osamu. - Powiedział to nie zwracają uwagi na to, kto mógł się znajdować w koło nich, choćby doktora za drzwiami, nie przejmował się opinią innych, dla niego w pokoju był tylko Dazai.

Szatyn spędził z rudzielcem resztę dnia w szpitalu, wyczekując na wypisanie go z pobytu w tym miejscu. Dla zabicia czasu w którym czekali na wypis, mogli w końcu szczerze ze sobą porozmawiać, Dazai w końcu nie gadał sam do siebie tylko do jego prawdziwego, przytomnego i nowego chłopaka. W końcu ich miłość była odwzajemniona i mogli być razem.

~~~~~~~~~

Chciałabym oznajmić, że to koniec tej opowieści i podziękować za przeczytanie wszystkich tych rozdziałów. Mam nadzieję, że się podobało.
Miłego dnia/wieczoru UwU




7 ostatnich minut || SoukokuWhere stories live. Discover now