Rozdział 12

3.3K 246 49
                                    

 - Proszę, przestań.- Wyszeptał w jej skołtunione włosy. Dziewczyna jeszcze bardziej się w niego wtuliła.- Zrobię ci herbaty. Może pójdziesz do Alyi.- Dodał. Marinette mruknęła coś w odpowiedzi i ruszyła w stronę salonu. U progu drzwi przygarnęła ją do swojego ciała jej przyjaciółka, która znowu zaniosła się szlochem. Ciemnowłosa objęła niepewnie Alyę, a jej oczy wypełniły się łzami.

- Ja już dawno powinnam zauważyć. Tak bardzo cię przepraszam. Zawsze mogłaaaaa...- Tutaj mulatka wydała z siebie niezidentyfikowany odgłos, łapiąc się za brzuch i zaczęła ciężej oddychać. Nagle zgięła się w pół, puściła Marinette, aby złapać się w miejscu, gdzie poczuła kujący ból. Mocno zacisnęła zęby,wydając z siebie głośny pisk.

- Z tej strony Luka Couffaine. Dzwonie w sprawie Alyi Lahiffe, dziewczyna jest w ciąży, bardzo rozbolał ją brzuch i cierpi. Jesteśmy na ulicy tejitej numer...- Usłyszała Marinette. W tym czasie położyła Alyę na podłodze w pozycji bocznej bezpiecznej.- Nie wiem... Mari, który miesiąc?

- Nie wiem, nie powiedziała mi... Ja... Teraz przecież nie spytamy! Jeszcze nie ma widocznego brzuszka!- Krzyknęła, a chłopak powtórzył do słuchawki wszystko co usłyszał, a potem uspokoił dziewczynę, że wysłali karetkę. Adrien wpuścił ratowników do domu, a ci zabrali się za zabezpieczanie ciężarnej.- Jadę z nią. Adrien, jeśli się przedłuży odbierz Lene.- Jeden z ratowników zatrzymał dziewczynę, podczas gdy dwójka innych wkładała ją do karetki.

- Jest Pani kimś z rodziny? - Zapytał. Marinette zmarszczyła brwi.

- Nie, jeszcze nie. Zostanę matką chrzestna jej dziecka. Proszę mnie wziąć. Jestem prawie jej siostrą. - Powiedziała w odpowiedzi błagalnym tonem, łapiąc mężczyznę za materiał kurtki. Usłyszała ciche westchnienie.

- Dobrze, ale proszę nie przeszkadzać. Ratujemy życie jej i dziecka. - oraz ruszył w stronę karetki, a Marinette tuż za nim. W aucie było głośno, chociaż z drugiej strony tak mogło dziewczynie się tylko wydawać przez wszystkie dźwięki wydawane przez maszyny i ratowników. Mężczyźni nie krzyczeli, byli spokojni i cicho podawali wszystkie informacje, których akurat potrzebowali, a których Mari w ząb nie rozumiała. Ciemnowłosa odsunęła się w kąt, aby nie przeszkadzać. Kiedy dojechali, zabrali Alyę do bloku operacyjnego, a lekarz czekał już gotowy. Na korytarzu stała pielęgniarka, która podeszła do Marinette, gdy tylko ta weszła do budynku za ratownikami.

- Jest Pani z...- Spojrzała krótko w papiery.- Z Panią Lahiffe?- Spytała. W odpowiedzi kiwnęła głową.- Proszę powiedzieć co się stało.

- Alya zaczęła płakać i się przytuliła, a ja ją przytuliłam. Bardzo przejęła się ostatnimi zdarzeniami w moim życiu. W pewnym momencie bardzo rozbolał ją brzuch.- Na chwile przerwała, patrząc na zwinny ruch długopisu.- Skuliła się, łapiąc za niego i zaczęła jęczeć z bólu. 

- I wtedy Pan Couffaine zadzwonił na pogotowie?- Wtrąciła się kobieta. Marinette miała pierwszą sytuację z tak dziwnym wywiadem, więc tylko kiwnęła głową.- Czy jest pani spokrewniona z pacjentką?

- Nie.- Odpowiedź nie ucieszyła kobiety i szybko coś nabazgroliła na swoich papierach.

- Dobrze, czy jest ktoś spok...- Nagle przerwała im muzyczka z telefonu Marinette. Dziewczyna w panice wyjęła telefon z kieszeni omal go nie upuszczając na podłogę. Luka. - Czy to ktoś spokrewniony z Panią Lahiffe?

- Nie do końca. Może wieść lub jechać po jej męża.- Odpowiedziała.

- Niech w takim razie Pani odbierze, ale szybko.- Marinette kiwnęła głową i kliknęła zieloną słuchawkę. Usłyszała spanikowany głos Nino.

- Mari! Mari! MY JUŻ DO WAS JEDZIEMY! NIE RUSZAJ SIĘ!- Ciemnowłosa skrzywiła się i zobaczyła jak pielęgniarka zapisuje i zakreśla coś na papierze. - Co się dzieje z Alyą? Czy żyję? Ona żyję? A jak dziecko!?Ja..- W końcu ciemnowłosa się wkurzyła.

- Matko, zamknij się!- Krzyknęła do telefonu. Chłopak po drugiej stronie uciszył się. - Alya jest na bloku operacyjnym. Będę tu na was czekać. Postaram się być na bieżąco. Rozmawiam z pielęgniarką.

- Ok. - Usłyszała w odpowiedzi, a chłopak rozłączył się. Marinette odetchnęła z ulgą.

- Dobrze. - Ciemnowłosa podskoczyła ze strachu na głos pielęgniarki. - Czyli za niedługo przybędzie mąż Pani Alyi Lahiffe. - Stwierdziła kobieta, jednocześnie zapisując coś w swoich kartach. - Czy jest może wiadoma grupa krwi albo na co jest uczulona?

- Ja ni... - Chwilę się zastanowiła. - Grupa krwi ARh+, ale nie jest na nic uczulona. Mam tą samą krew. - Poczuła na sobie zdziwiony wzrok pielęgniarki. Kobieta kiwnęła głową, aby po chwili odejść bez słowa. Marinette zestresowana, zamartwiając się, usiadła w poczekalni, czekając na jakakolwiek informację o stanie zdrowia przyjaciółki.

Po niedługim czasie do szpitala wpadł Nino i rozhisteryzowany zaczął biegać wśród ludzi na poczekalni. Marinette szybko domyśliła się, że jej szukał, więc nieśmiało pomachała dłonią w jego stronę. Kiedy już ją zauważył ruszył żwawo w kierunku dziewczyny. Zauważyła wchodzącego do budynku Lukę i uspokoiła się na myśl, że Adrien odbiera właśnie Lenę. Jej widok zastąpiła sylwetka Nino. Marinette uniosła głowę , aby spojrzeć na swojego przyjaciela, a w głowie świtała jedna myśl. Proszę nie dotykaj mnie. Pokrótce i rzeczowo wyjaśniła mu gdzie i co robią z jego żoną. Chłopak od razu ruszył pod salę z kobietą, której oddał całą swoją przyszłość i usiadł na podłodze obok drzwi. Luka za to zadowolił się krzesłem obok ciemnowłosej. Dziewczyna spięła się cała i modliła w duchu, aby jej nie dotknął. Niebieskooki pochylił nad uchem Marinette, a ta wzdrygnęła się na ten ruch.

- Nie stresuj się. Obiecuję, że cię nie dotknę ani nikt w tym szpitalu tego nie zrobi. - Powiedział, ale ciemnowłosej nie uśmiechało się odpowiadać. Lekko kiwnęła głową i odwróciła ją w stronę wejścia do budynku. Nagle zdarzyło się kilka rzeczy naraz. Zadzwonił jej telefon, a gdy kątem oka spojrzała na wyświetlacz ujrzała numer przedszkola. Podeszła do niej pielęgniarka, która w próbie zwrócenia jej uwagi chciała ująć ją za ramię, nieźle się przestraszyła jak Luka złapał ją za nadgarstek.

- Proszę chwilę poczekać. - Powiedziała, odbierając telefon. - Słucham?

- Dzień Dobry. Z tej strony Klary z przedszkola Milusińskich. Dzwonię, ponieważ jakiś mężczyzna przyszedł odebrać Lenę. Nazywa się Adrien Agreste. - Usłyszała jak zwykle trochę przestraszony głos opiekunki jej dziecka.

- Tak, oczywiście. Ja jestem w szpitalu i nie mogę, ale ja Marinette Kurtzberg upoważniam Adriena Agreste do odbierania Leny Kurtzberg. - Stwierdziła od razu całą formułkę. - Bardzo mi przykro, ale muszę kończyć. - Skończyła oraz rozłączyła się. Spojrzała na pielęgniarkę.

- Pani Marinette, potrzebujemy krwi ARh+, aby uratować płód. Czy zgodzi sie... - Dziewczyna od razu jej przerwała.

- Oczywiście. - Kobieta w odpowiedzi kiwnęła głową i podała jej dwa pliki. Jedno do uzupełnienia danymi i jedno upoważnienie do podpisania.

Igła z Nicią [miraculous]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz