Rozdział 30

2.5K 192 122
                                    

  - Jak może...- Zaczął Adrien, robiąc pół kroku do przodu. Wtedy właśnie Marinette złapała go za nadgarstek i spojrzała w chłodne spojrzenie Sabriny. Wypchnęła blondyna zza drzwi razem z córką, a sama została z lekarką z gabinecie.

- Oczywiście, nie jestem w stanie myśleć o niczym innym jak tylko o tym, aby jak najszybciej jej pomóc.- Powiedziała ciemnowłosa, po czym pochyliła się nad rudowłosą.- Całkowicie też rozumiem twoje podejście, ale wyrażanie swojego zdania tuż przy tym kruchym dziecku... Nie jest zbyt rozważne. -Zmrużyła oczy, dokładnie przyglądając się kobiecie.- Może i wiele w moim życiu się zmieniło, ale nadal jestem matką i dobro mojego dziecka jest dla mnie jest najważniejsze. Mam głęboko w dupie dlaczego postanowiłaś mi pomóc, póki masz zamiar zdiagnozować Lenę, ale jeżeli jeszcze raz powiesz przy niej, że jej sytuacja jest nie ważna i cię nie obchodzi, zaniżając w ten sposób jej poczucie własnej wartości... Przyrzekam, że pożałujesz.

- Czy ty mi grozisz?- Zapytała kobieta, szeroko otwierając oczy, a wszelki ślad znudzenia już z nich zniknął. - To jest ka... Karalne.

- Ohhh... Nie, broń Boże! Nie grożę ci. Czemu bym miała? Przecież chcesz mi pomóc.- Powiedziała odsuwając się oraz rozluźniając napięte mięśnie przedramion.- Po prostu ostrzegam... Zrobiłaś zły ruch... Bardzo. Zły. Ruch. - Rudowłosa przełknęła ślinę.- A ja dbam o dobro swojego dziecka i nie pozwolę traktować go przy nim jak niepotrzebnego bagażu, czegoś uporczywego, co jedynie przeszkadza przez obcą mi kobietę, która nie zna naszej sytuacji. 

- Dobrze. Rozumiem.- Powiedziała Sabrina, chowając twarz w dłonie.- Więcej nie wypowiem się na żaden inny temat niż jej choroby.- Ponownie spojrzała na Marinette, dokładnie ją lustrując, po czym uśmiechnęła się lekko. - Jednak... Jednak Chloe miała rację. Ten chuj nie wyplenił z ciebie wszystkiego. Bądź tak...- Natychmiast zamilkła pod wpływem spojrzenia kobiety. - EEG, rezonans i podstawowe badania. Widzimy się za dwa tygodnie, ok?

- Super.- Odpowiedziała oschle dziewczyna, po czym wyszła z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Rozejrzała się po korytarzu, a jak napotkała Adriena, bawiącego się z Leną małymi żołnierzykami, lekko się uśmiechnęła. Podeszła do nich i odkaszlnęła, zwracając ich uwagę.- Wracamy?

Pod mieszkaniem Luki, wpatrywała się w zielone oczy Adriena przez pól minuty. Niepewnie podniosła dłoń, aby dotknąć jego policzka, ale chłopak z ciężkim sercem złapał jej nadgarstek.

- Dobrze wiesz, czemu...- Powiedział z bólem w głosie, a w odpowiedzi dziewczyna pokiwała głową. - Lepiej będzie jeśli już... Pójdziesz. - Ciemnowłosa zacisnęła szczękę i wyrwała rękę z uścisku jego dłoni.

- Proszę bardzo.- Odpowiedziała, a następnie odwróciła się i ruszyła do klatki schodowej. Już pod drzwiami wesoło skakała Lena. 

- Przecież rozmawialiśmy o tym.- Powiedział do siebie blondyn, po czym wsiadając do auta, odjechał. 


 Wykrzywił jej dłoń oraz przyszpilił mocno do ściany. Poczuła niesamowity ból w prawym barku oraz zimną ścianę przy prawym policzku. Prawie wydała z siebie jęk bólu, ale w ostatniej chwili zagryzła wargę, przypominając sobie, że przecież Lena śpi. Poczuła pierwsze łzy zbierające się pod powiekami.

- Co chciałaś udowodnić zdziro? No?- Czuła obrzydliwy odór taniego wina wymieszanego z wódką, przyprawiającą ją o mdłości.- Może uważasz, że ja się do tego nie nadaje? Zaraz ci pokaże co jeszcze potrafię.- Pierwsze łzy poleciały jej po policzkach, kiedy usłyszała jak rozpina sobie jedną ręką pasek, a potem tą samą dłonią zdziera z niej spodnie.

- Nie... Proszę... Nie rób tego...- Szepnęła, aby przypadkiem nie obudzić  swojej córki oraz kątem oka zobaczyła jak materiał jej spodni upada na podłogę.- Ni..e...e...- Zaszlochała, czując jego zimną rękę na jej majtkach. 

- Marinette! Mari! Obudź się!- Nagle zniknął korytarz jej starego domu, zimne dłonie na jej ciele oraz odór alkoholu. - Mari! Proszę!- Zobaczyła spanikowany wzrok Luki, w którego ramionach leżała. Chłopak jedną ręką ją obejmował, uspokajająco głaszcząc po ramieniu, a drugą panicznie trzymał i o dziwo nie miała ochoty krzyczeć i płakać. Podniosła wolną dłoń do mokrego policzka, odkrywając bez zdziwienia , że płakała. 

- Ja...- Zająknęła się. Schowała twarz w dłonie i zaczęła płakać. - To było straszne. On... On...

- Nie musisz.- Wtrącił się, gładząc dziewczynę dłonią po ramieniu. Po chwili zaczął nucić pewną melodię, a ciemnowłosa odsunęła się od chłopaka i położyła się z powrotem w łóżko. Mimo wszystko nie puściła jego dłoni, więc Luka nadal siedział na materacu i nucił, aż zasnęła. Chłopak spojrzał na zegar, odkrywając, że już jest czwarta nad ranem. Zadowolony, że udało mu się uśpić dziewczynę, uwolnił się z jej uścisku i poszedł do kuchni zrobić sobie herbatę, uznając, że na pewno już nie zaśnie. 

Około siódmej obudziła się Lena, informując o tym płaczem, a Luka, nie chcąc przypadkiem wybudzać Marinette, sam poszedł zająć się dziewczynką. Gdy mała zobaczyła go w drzwiach natychmiast się uspokoiła i wpatrywała się w jego twarz z otwartą buzią.

- Śniadanie?- Zapytał chłopak, a rudowłosa kiwnęła głową i wyciągnęła w jego stronę dłonie. Luka wziął dziewczynę na ręce, a ona rozanielona wtuliła się w niego. - Co powiesz na tosty z Nutellą?

- TAK! TAK BALDZO MOSNO!- Krzyknęła mu do ucha, ze chłopak zmartwił się o swój bębenek, ale mimo wszystko pogratulował sobie pomysłu zakupienia czekoladowego kremu. - Luka?

- Hmm?- Zapytał w odpowiedzi.

- Jak zapatlujesz siem na mlodsze dziewszyny?- Zapytała. Chłopak zdziwiony jej pytaniem musiał długo się zastanowić, aż w końcu uznał, ze dziewczynka mówi o swojej mamie. W końcu Ona jest od niego młodsza z dwa lub trzy lata. W sumie to go jeszcze bardziej zaskoczyło, bo był pewny, że Lena bardziej lubi Adriena niż jego. 

- Sądzę, że powinnaś zainteresować się lalkami oraz innymi rzeczami, którymi interesują się dzieci w twoim wieku.- Stwierdził chłopak.- Ale jeśli miałbym odpowiedzieć to chyba zależy jak duża jest różnica. 

- A luznica dwus...- Spojrzała na niego i spłonęła rumieńcem. Zaczęła kaszleć.- Sce helbate! HELBATA!

- Dobrze! Okej! Nie krzycz, bo obudzisz swoją mamę.- Powiedział, po czym wstawił wodę.- Jakąś masz wybraną?

- Malinowa.- Odpowiedziała, a następnie wyjęła toster z drugiej szuflady. Westchnęła ciężko, po czym spojrzała na ciemnowłosego chłopaka, który szykował jej kanapki. Podała mu urządzenie, a On uśmiechnął się, co sprawiło, że dziewczynka zaczerwieniła się.

- Dziękuję, świetnie mi pomagasz. - Uznał, a Lena zaśmiała się zawstydzona. Mała złapała go za materiał koszulki, zwracając jego uwagę.

- Pójdziemy lazem na spacel?- Zapytała.- Dzisiaj? - Dodała po chwili, czując jak całe jej policzki płoną, a podsłuchująca to zza ściany Marinette płacze ze śmiechu, starając się zagłuszyć wszystkie wydawane przez siebie dźwięki dłonią.

Igła z Nicią [miraculous]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang