Rozdział 42

1.8K 138 21
                                    

  - Czekaj. - Powiedział Adrien, kładąc dłoń na telefonie Marinette, gdy Luka wyszukiwał jakiegoś racjonalnego numeru. - Opiekunka to nonsens, Lena nie może zobaczyć Mari w tym stanie...

- Ale trzeba szybko coś załatwić. - Warknął lekko podenerwowany ciemnowłosy. - Co jeżeli dziewczynkę odbierze matka Nathaniela? Jeżeli dobrze pamiętam to tylko ojcu zakazała odbierać. 

- Nie pamiętam. - Westchnął blondyn, drapiąc się po brodzie. - Tyle się wtedy działo... Wiem co zrobimy, jeżeli Mari się nie ogarnie. Ty zadzwonisz po jej psycholog, a ja wraz z nią pokombinujemy z przedszkolem. Byś mógł małą odebrać. 

- Najwyżej ja zaopiekuję się tą chwilę Leną. - Powiedział ciemnowłosy. - Nie dziwię się, że jesteś kierownikiem działu. 

- Dzięki. - Westchnął blondyn. - Do psycholog i tak będzie trzeba zadzwonić. Mam nadzieje,że w tym wyjątkowym stanie nie będzie problemu z wizytą domową. Boję się ją gdziekolwiek wozić.

- Na razie nie zakładajmy najgorszego. - Szepnął Luka, odkładając telefon na blat. Drzwi od łazienki się otworzyły, a z pomieszczenia wyszła Mari prowadzona przez Kagami. Kobieta spojrzała na nich przytomniej niż te kilkanaście minut temu i odgarnęła mokre włosy z twarzy.

- Wybaczcie. - Powiedziała drżącym głosem. Jej przyjaciółka trzymała w wolnej dłoni ręcznik, a drugą obejmowała Marinette, którą zaprowadziła do krzesła. Zaczęła delikatnie je wyciskać. - Po tym co zobaczyłam, coś we mnie pękło. 

- Nie masz za co przepraszać.- Luka podszedł do kobiety i kucnął przy jej kolanach. - Z tego co słyszałem, nie dziwię ci się.

- Właśnie.- Wtrącił się Adrien, kładąc jej dłoń na ramieniu, a Kagami objęła ją od tyłu.

- Dobrze, ze już z nami jesteś. - Szepnęła jej do ucha. - Tak się o ciebie martwiłam. - Dodała drżącym głosem. 

- Zgadzam się. - Odezwał się ciemnowłosy, a w oczach Mari zalśniły łzy. - A na razie, póki wszystko nie wróci do porządku, możesz zostać u mnie z Leną. - Kobieta uśmiechnęła się ciepło, łapiąc ramię japonki.

- Dziękuję. - Szepnęła zduszonym głosem. - Nie wiem co pow...- Jej wypowiedź przerwało pukanie. Głośne i natarczywe. Luka zmarszczył brwi, po czym ruszył, aby otworzyć drzwi gościowi. 

- Cześć Nino, co tu...- Zaczął ciemnowłosy wpuszczając mężczyznę, ale ten ominął go i niczym torpeda przebiegł przez krótki korytarzyk. Wpadł do salonu i rozejrzał się spanikowany, a jak zauważył Mari na krzesełku, padł na kolana przy jej nogach.  

- Kurwa. - Kobieta zamrugała zaskoczona, Adrien odsunął się kawałek, a Kagami puściła przyjaciółkę. - Kurwa mać, tak bardzo cię przepraszam. Jestem najgorszym przyjacielem, chodzącym po tej półkuli. Na tej kuli. Jestem okropny, proszę, wybacz mi.- Złapał ją za drobne dłonie i przycisnął do siebie. - Błagam, wybacz najgorszemu przyjacielowi, który, gdy tego potrzebowałaś, chuja widział. Która uważał się za przyjaciela, a żył w niewiedzy. Przepraszam. 

- Nino. - Szepnęła Marinette. - Ale czemu miałabym być na ciebie zła. Sama nic nikomu nie mówiłam. 

- Ale oni...- Zaczął zdanie, wskazując jedną dłonią na grupę ludzi, przypatrującym im się. - Kagami?

- Oni sami zauważyli. - Wtrąciła się Mari. 

- Mam wrażenie, że nie powinniśmy tu być...- Szepną Luka do ucha Adrienowi i zaciągnął wszystkich do pokoju gościnnego. 

- Co i tak stawia mnie w okropnym świetle, że nic nie zauważyłem. - Nino spojrzał kobiecie głęboko w oczy po czym przyłożył jej dłonie do serca. - Błagam, wybacz mi. Zaufaj mi. 

- To nie tak, że wam nie ufałam. Po prostu... Pani Cherry dobrze mi wyjaśniła zależność toksycznych relacji. - Zaczęła ciemnowłosa, broniąc się. - Z reszta nie chciałam was martwić. Mieliście swoje problemy. 

- Czym są nasze problemy przy twoich? - Zapytał. - Mąż alkoholik, który cię bił i... Lena chora na epilepsję. Przydałaby się teraz jakaś dobra passa.

- Hahahaha, faktycznie. - Zaśmiała się ciemnowłosa. - Przepraszam, wiem, jesteśmy przyjaciółmi, będę ci mówić o swoich problemach. Nath tuż przed eksmisją zdemolował cały dom. Sprej, farba, no i nie wiem co jeszcze. - Schowała twarz w dłonie. - Nie pamiętam nawet jak wróciłam tutaj. 

- Gnój. - Jęknął Nino, a po chwili wyciągnął telefon. - Ale mąż Nory ma firmę sprzątającą. Może to my jesteśmy twoją dobrą passą Mari? Pogadam z Alyą jak wrócę do domu i zobaczymy co załatwimy.

- Ale nie mówcie nic o mojej sytuacji!- Pisnęła przerażona. - Nie ma co rozsiewać plotek.

- Oczywiście. - Powiedział, pisząc SMSa, a w tej samej chwili zadzwonił telefon kobiety. Dziewczyna odebrała.

- Dzień dobry, tutaj Marie z Milusińskich, Przedszkola. - Kobieta brzmiała na spanikowaną i przerażoną. - My... Ja... Lena miała napad drgawkowy. Zadzwoniłyśmy już po pogotowie, ale trzeba też odebrać dziewczynkę. 

- Ohhh. - Westchnęła Mari. - Proszę odwołać karetkę. Lena niedawno została zdiagnozowana. Prosiłabym o położenie jej, a ja zjawie się lada chwila. - Skończyła rozmowę i schowała twarz w dłonie. 

- Miała napad? - Zapytał Luka wychodząc z pokoju. - Pojechać z tobą? - Ciemnowłosa kiwnęła głową, wstając. Wszyscy pozbierali się i wyszli z mieszkania. 

- Czekajcie. - Zatrzymała wszystkich, nim rozdzielili się na parkingu. - Dziękuję wam, serio. Dobrze, mieć takich przyjaciół.- Odpowiedzieli jej uśmiechem i odeszli, a Luka z Mari pojechali do przedszkola. Ku przerażeniu Marinette przywitała ich dyrektorka.

- Witam Pani Kurtzberg, chciałabym, zanim zabierze Pani Lenę, przyszła do mnie do gabinetu. - Powiedziała na wstępie. 

- Pani Bernadotte, może zrobimy tak. Luka weźmie już Lenę, która pewnie nawet nie może zasnąć, aby wypocząć, a ja pójdę z Panią do gabinetu. - Zaproponowała Marinette, chcąc dać córce jak najszybciej ciszę i spokój. 

- Dobrze. - Westchnęła kobieta, a Mari odetchnęła z ulgą. Odwróciła się do chłopaka.

- To pokój biedronek, sądzę, że zauważysz. - Podpowiedziała i ruszyła za kobietą do gabinetu. Tam usiadła na krześle na przeciwko biurka.

- Pani Kurtzberg, chciałabym się dowiedzieć, czemu nic nie wiemy o chorobie Pani córki? - Zapytała kobieta, a Mari westchnęła z ulgą.

- Dość niedawno ją zdiagnozowano, a w dodatku wyskoczyło mi kilkanaście innych rzeczy. - Zaczęła się bronić kobieta. - Powinnam powiedzieć, może wtedy Panie szybciej by zareagowały.

- Proszę Pani, nie jesteśmy w stanie zapewni Pani córce bezpieczeństwa. - Marinette zmarszczyła brwi na te słowa. - A w dodatku, Lena może szkodzić innym dzieciom, na co jako wysoko postawiona placówka nie możemy pozwolić. - Kobieta zamrugała oczyma. - Niestety, musimy zakończyć współpracę...

- Bardzo przepraszam. - Ciemnowłosa przerwała w połowie kobiecie zdanie. - W jaki sposób miałaby szkodzi innym dzieciom?

- Tak choroba psychiczna, może mieć zły wpływ na innych...- Zaczęła kobieta, ale Marinette już jej nie słuchała. 

- Faktycznie, musimy zakończyć współpracę. - Szepnęła. - Proszę przygotować wszystkie papiery. 

- Dobrze, oczywiście oddamy pieniądze za ten miesiąc. - Dodała dyrektorka, ale ciemnowłosa była już za drzwiami. Spotkała Lukę przy aucie jak zapinał Lenę w siodełku.

- Sprawdź czy ma całe zęby. - Powiedziała. - Nie jestem pewna czy te idiotki przypadkiem nie wsadziły jej czegoś w usta. - Warknęła, siadając do przodu, gdy chłopak przyglądał się uzębieniu dziewczynki.

- Całe. - Stwierdził, siadając przy kierownicy. - Co się stało?

- Nie mamy przedszkola. - Jęknęła, ciesząc się, że Lena śpi z tyłu. - Zakończyły współpracę.

Igła z Nicią [miraculous]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ