94. Wysoki Sądzie...

703 111 149
                                    

Media: Demon Hunter - I am a stone. 

Cezary

"(...) zawsze to ofiary zostają i składają zeznania, a kaci milczą. Gdzieś się zapadają, chowają w jakiejś niewidzialnej dziurze. Nie mają nazwisk, nie mają głosu. Znikają bez śladu, nic o nich nie wiemy." - Swiatłana Aleksijewicz


    – Jak długo obejmuje pan już swoje obecne stanowisko? – zapytał Marcel, skupiając wzrok na mężczyźnie, który obecny był zarówno przy moim jak i przy mikołajowym przesłuchaniu, w zamiarze mającym nas zaprowadzić przed Sąd Lekarski.

Prokurator nie wykazał nic ponad to, co już zostało zapisane w aktach sprawy. Byłem „kłamcą, mataczem i manipulatorem, który najpewniej omamił tamtego biednego chłopaka."

– Od początku kadencji, to jest od listopada ubiegłego roku.

– Czy w pana mniemaniu zna się pan na swojej pracy i jest świadom swoich obowiązków?

– Wysoki Sądzie – wtrącił się oskarżyciel – jaki ma mieć związek ze sprawą dywagowanie o wykonywanym przez świadka zawodzie? Wnoszę o uchylenie pytania.

– Zapewniam, że ma dość ścisły związek, co za moment wykażę, jeśli Sąd mi na to pozwoli.

– Niech świadek odpowie – polecił sędzia niegłośno.

Mężczyzna zdawał się być niewzruszony pytaniem, jednak ja dostrzegłem to ulotne drgnięcie kącika ust, w bynajmniej niewesołym impulsie grymasu.

– Mam za sobą już niejedną rozprawę w Sądzie Lekarskim, jak również niejedno śledztwo. Myślę więc, że tak, znam się na swojej pracy.

Marcel skinął nieznacznie głową. Odchylił ją zaraz lekko do tyłu, nie spuszczając z niego wzroku.

– I w każdej z nich bazuje pan na anonimach bez poparcia, łamiąc przy tym zasady warunkujące organizację i przebieg postępowań wyjaśniających?

Mężczyzna spojrzał na mojego adwokata, a jego usta nieznacznie zacisnęły się na sobie. Ogarnął go cień paniki. Widziałem to w jego czarnych źrenicach nawet mimo odległości, która nas dzieliła.

– Pan Wilicki ma za sobą nieciekawą przeszłość. Mając na uwadze czyny, o które został wcześniej posądzony, nie mogłem zignorować takiego donosu. Nawet jeśli był anonimowy i nie zawierał wyraźnego podparcia. Zresztą jak widać, było to słuszne.

– Postanowił pan postawić się ponad wyrokiem sądu pierwszej instancji i uznać winę pana Wilickiego na podstawie...własnych przekonań?

– Naszym zadaniem jest działanie w dobrym interesie pacjenta. Sprawa pana Wilickiego zasługiwała na sprawdzenie. Myślę, że lepiej jest przeprowadzić dochodzenie, które ostatecznie nic nie wykaże niż zignorować coś, co doprowadzi do tragedii.

– Myśli pan? Zatem oparł się pan na swoim subiektywizmie, zamiast na wyraźnych wytycznych co do przeprowadzania postępowania wyjaśniającego?

Nie odpowiedział od razu. Jednak widziałem jak przestąpił z nogi na nogę. Denerwował się.

– Proszę świadka o udzielenie odpowiedzi – ponaglił sędzia.

– Uznałem ryzyko wynikające z przeszłości pana Wilickiego za wystarczającą przesłankę do wszczęcia postępowania. Komisja poparła mnie w mojej decyzji jednogłośnie. I jak już wspomniałem była to słuszna decyzja, co możemy teraz zaobserwować. W końcu pan Wilicki siedzi tu teraz oskarżony niemal o zabójstwo.

Nieważne ( Ukryte cienie 3)Where stories live. Discover now