Rozdział 31

2.1K 257 203
                                    

[namjin]

Mam nadzieję, że dotrwacie do końca, bo...a zresztą napiszecie, czy wam się to spodobało 😊 Miłego czytania

...

(Jin)

Od: Namjoon

Stoję pod drzwiami

Do: Namjoon

Stój dalej

Od: Namjoon

Nie bądź dzieckiem

Od: Namjoon

Obiecałeś

Do: Namjoon

Wiem

- Wiem, że obiecałem – mruknąłem otwierając drzwi, za którymi stałem już niemal od kwadransu.

Spojrzałem na mojego przyjaciela, który wyjątkowo nie miał na swojej twarzy pewnego siebie uśmiechu. Nie przyszedł tu, żeby robić mi na złość. Wiedziałem o tym od początku, że jego zachowanie będzie pełne wsparcia, ale to dalej było zbyt mało. Ta kolacja była bardzo złym pomysłem. Wciąż miałem koszmary, w których siedziałem przy jednym stole z nim, a ich oblicza przemieniały się w puste, białe maski szydzące ze mnie. Zalany potem budziłem się z coraz to większym strachem. Spotkanie kobiety, która miała mi tak wiele do wyjaśnienia nie było niczym miłym nawet za prawdę.

Namjoon ułożył mi dłoń na ramieniu i chwilę ją uciskał jakby próbował mi je rozluźnić. Patrzyłem w jego smutne oczy. Były duże, ciemne podobnie jak włosy. Wyższy ode mnie, lepiej umięśniony powinien wzbudzać jakiś strach, ale czułem tylko bezpieczeństwo. Ubrany w ciemny garnitur i białą koszulę w niczym nie przypominał ucznia z wiecznie przekrzywionym krawatem.

Wyglądał przystojnie, a kiedy tylko jego wzrok spotkał się z moim poczułem dziwne ciepło w okolicy brzucha i przyśpieszone bicie serca. Po raz kolejny tak chwilowy kontakt zadziałał jak nie powinien. Speszyłem się, a on odsunął się pozostawiając tylko wspomnienie po delikatnym dotyku.

- Będę tam z tobą – uśmiechnął się przeczesując pasma włosów – więc nie przejmuj się. Poza tym moja mama cię polubiła.

- Szkoda, że moja nie potrafiła – wypaliłem i spanikowałem, bo to nie byłem ja.

Wciąż chowałem swoje troski przed innymi. Jedyną osobą, która choć trochę o wszystkim wiedziała był Przyjaciel, czyli nikt inny jak mężczyzna idący przy mnie. Nienawidziłem robić z siebie ofiary, a takie przyznanie, że oczekiwałem czegoś od kobiety, która mnie porzuciła – było czymś takim. Jednak będąc przy nim nie potrafiłem trzymać języka za zębami. Czułem potrzebę wyjawiania mu każdego sekretu, bo wiedziałem, że będą przy nim bezpieczne.

- Są inni ludzie, którzy cię kochają – powiedział po dłuższej ciszy, gdy wiatr delikatnie poruszył koronami drzew w parku przez, który szliśmy – i robią to szczerze.

- Na przykład?

- Jimin, na swój własny sposób twój ojciec, ci idioci...ja. To jest miłość. Każdy z nas w inny sposób cię kocha, ale to uczucie jest równie mocne i wyjątkowe.

Miał trochę racji. Przynajmniej tak sobie chciałem wmawiać. Na świecie istniało tak wiele rodzajów uczuć i każdy jeden był równie ważny, kiedy był szczery. Posiadałem osoby, dla których byłem ważny i powinienem się z tego powodu cieszyć, ale w głębi siebie wiedziałem, że to nie będzie, aż tak proste by wyrzucić z głowy pragnienie miłości matki do syna. To była jakaś pierwotna potrzeba, którą odczuwało każde dziecko i łaknęło niczym powietrza.

Mój rywal, moja miłość (namjin, jikook, sope)Where stories live. Discover now