17

34 6 6
                                    

Stojąc rano przed szafą, długo zastanawiała się, co na siebie włożyć, by było jej wygodnie, ale żeby wyglądać zjawiskowo, bo przecież nie może iść w byle czym. Przypomniała sobie o tym, co kupiła będąc na zakupach z Carrie, okazja na wykorzystanie tego stroju była idealna.

Inspiracja reklamą z Cindy Crawford poszła mocno, ale Ellie podobała się sobie w tym wydaniu. Biała bluzka na ramiączkach, jeansowe szorty i lekko natapirowane włosy (jej loki zawsze stały same z siebie) wyglądały świetnie, Daniel padnie na jej widok. Po tak długim czasie chodzenia w sukienkach (w socjecie były najbardziej preferowanym damskim ubiorem) przyjemnie było ubrać spodnie. Zapakowała do torebki najważniejsze rzeczy, od telefonu na pomadce kończąc, po czym zamknęła pokój, udając się do matki.

- Mamo, wychodzę! – krzyknęła i już miała za sobą zamknąć drzwi jej pokoju, jednak życie nigdy nie jest tak piękne.

- Poczekaj chwilę młoda damo. – stanęła z córką twarzą w twarz – Gdzie ty idziesz?! Tak ubrana?! W dodatku bez peruki?!

- Idę z Carrie na jakąś sztukę w parku - skłamała - a jest taki upał, że chyba bym się udusiła w długich spodniach i peruce.

- A spódnica, sukienka? Będzie ci lepiej.

- Ale za to niewygodnie, będziemy siedzieć na kocach, sama wiesz mamuś, warunki jak na Woodstocku.

- Ile ci to zajmie? – skrzyżowała ramiona pod biustem.

- Nie wiem, planowałyśmy potem jeszcze pochodzić po mieście, wczoraj zarezerwowała sobie mnie na cały dzień, więc najpewniej będę pod wieczór, w razie czego zadzwonię.

- No dobrze, ale jutro zaklepujemy cię z Jerry'm na cały dzień. Stephanie niedługo obchodzi urodziny i musimy znaleźć jej jakiś prezent, a żadne z nas nie ma takiego wyczucia stylu co ty.

- To mogę iść? – spytała lekko zniecierpliwiona.

- Idź. Miłej zabawy.

Po tych słowach jak na skrzydłach pobiegła do windy, tym razem jej nie zatrzymując. Ubrała okulary przeciwsłoneczne, w takim wydaniu z rudymi lokami, Jerry nie powinien jej rozpoznać; gdyby ją przyłapał, byłoby, delikatnie mówiąc, nie za ciekawie. Daniel czekał na ulicy, stojąc tyłem do niej wychodzącej z hotelu.

- Zgadnij kto to? – zasłoniła mu oczy dłońmi.

- Niech zgadnę, ta seksowna dziewczyna z budki, u której wczoraj kupowałem hot doga? – uśmiechnął się.

- Nie. – burknęła.

- Przecież wiem że to ty, Lilbet. – spojrzał na nią – Wow, pięknie dziś wyglądasz. – patrzył na nią z niemałym podziwem – Prawie jak Cindy Crawford z tej reklamy Pepsi. To przez naszą wczorajszą rozmowę o modelkach?

- Może... Podoba ci się?

- O wiele bardziej niż oryginał. – obdarzył ją szerokim uśmiechem, łapiąc za rękę – Chodź, czas na pierwszą z niespodzianek. – poszedł przed siebie, a ona za nim.

- Co ty planujesz Daniel?

- Zobaczysz. – zatrzymali się przed szarym Fiatem Uno. Daniel dał jej kluczyki do ręki – Otwieraj i wsiadamy.

Otworzyła samochód i zanim się obejrzała, Daniel siedział na miejscu pasażera.

- Co to ma znaczyć?!

- Pamiętasz jak szliśmy do mnie po raz pierwszy i wspominałaś, że chciałabyś nauczyć się jeździć? To proszę, siadaj za kółkiem.

- Żartujesz sobie, prawda? – zaśmiała się nerwowo, ale on nadal nie zmieniał swojego poważnego wyrazu twarzy – Nie żartujesz, prawda? – spojrzała na niego spanikowana.

What is HappinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz