37

32 6 9
                                    

- Betts, wszystko w porządku? – Sabine spojrzała na nią z obłudnym uśmiechem na twarzy.

Wiedziała, wiedziała że to był jej plan, żeby ją tu wyciągnąć i na forum jej przyjaciółeczek dowiedziała się, że zabrała jej tą najważniejszą i najpiękniejszą cząstkę jej pobytu w Anglii, czyli Daniela i jego uczucie do niej. Podstępna żmija i puszczalska szmata w jednym.
Nasunęła okulary przeciwsłoneczne na oczy, by nie zauważyły, w jakim jest stanie. Całe szczęście siedzi naprzeciw okna, więc jest to uzasadnione.

- W jak najlepszym. – zabrała się za sączenie kawy – I co robiliście? – musiała udawać, że ten fakt w ogóle jej nie obchodzi, choć obszedł i to bardzo.

- Wiele cudownych rzeczy. Na samo wspomnienie, uhh, żaden facet z jakim miałam styczność nie był tak dobry, żaden. – uśmiechnęła się szeroko, ukazując im chyba wszystkie swoje zęby.

- W takim razie daj mu mój numer. – zaśmiała się Pamela.

- To jest Pamela Smitters, jedna z koleżanek Jerry'ego, często szwęda się po Merveilles. Typowa szmata, plotki mówią że zrobiła dwie aborcje a teraz podobno wpadła po raz trzeci, więc szykuje się wizyta u drugiego ulubionego lekarza, zaraz po chirurgu plastycznym, napompowana szmata.

- Czyli mam się do niej nie zbliżać?

- Jeżeli nie chcesz, by udusiła cię swoim silikonem, to tak.

Już widziała, jak się z nią umówi.

- Pierwsza go wyhaczyłam. – Sabine wystawiła jej język, po czym zaczęła się śmiać.

Akurat pierwsza to byłam ja

- Powiedział mi, że poza mną nie pamięta tak ładnej roznegliżowanej kobiety.

- Bieliźniany Kochaś. – powiedziała Ellie pod nosem. Każde słowo Sabine ją raniło, a wszystkie wspomnienia Daniela wracały.

- Coś mówiłaś Betty? – Sabine spojrzała na nią.

- Nie, nic. Zabierzesz się za niego?

- Gdyby nie fakt że jest biedny, dawno bym się za niego zabrała. – wzruszyła beznamiętnie ramionami.

- Chcesz powiedzieć że odrzucasz chłopaka tylko dlatego że nie ma pieniędzy?! – podniosła się z krzesła.

- Co ja przeżyję z chłopakiem pracującym za grosze?

- Uwierz, naprawdę wiele. – zabrała torebkę i udała się do wyjścia z restauracji, usilnie starając się pohamować łzy. Nie chciała wracać do hotelu, a za bardzo nie miała się gdzie podziać. Całe szczęście przypomniała sobie adres i chwilę po wyjściu ze Starbucksa szła w stronę domu Carrie.

- Halo? – usłyszała przez domofon jak zwykle wesoły głos blondynki.

- Cześć Carrie, to ja, Ellie, mogę wejść?

- Pewnie, wchodź. – otworzyła jej drzwi. Przełknęła narastającą gulę w gardle i udała się w stronę odpowiednich drzwi.

- Miło cię widzieć. – Carrie objęła ją na powitanie – Co u ciebie?

- Źle. – uciekała wzrokiem, by przyjaciółka nie zobaczyła, w jakim naprawdę jest stanie.

- Dlaczego?

- Wszystko wali mi się na głowę Carrie. – usiadła obok niej przy stole – Jeszcze niedawno wszystko było jak w bajce, miałam przy sobie Daniela i byłam cholernie szczęśliwa, ale obraził się na mnie za tą kaucję. Tak, zrobiłam to pieniędzmi Jerry'ego, okradłam go, żeby Daniel był przy mnie, bezpieczny, a on teraz pieprzy się z innymi. – nie dała rady dłużej trzymać fasonu, wybuchła płaczem – To tak paskudnie boli Carrie. Mówił, że jestem najważniejszą osobą w jego życiu, a następnego dnia wydziera się na mnie i kończy wszystko. Dziś się dowiedziałam że znów fotografował nagą Sabine, plus poszli o krok dalej, komplementował ją jako kobietę a ja co?! Zawsze byłam dla niego Dzieciakiem. – jej wypowiedź kilkukrotnie przerwało ciche łkanie.

What is HappinessWhere stories live. Discover now