Prolog

51.1K 773 189
                                    

Szkoła to totalne zło i największa pomyłka władzy. Nie dość, że musisz siedzieć całe 8 godzin w akompaniamencie tych rozżalonych ludzi po 50 to jeszcze po powrocie czeka Cię masa nauki i sterta prac domowych. W dodatku kompletnie nie przydatnych do życia, bo niby jak np. budowa pantofelka, wzór na trójkąta równobocznego albo sytuacja polityczna na Kubie ma mi pomóc w zakupach. Chwała Bogu, że jest już piątek, a ja wracam do domu. Obok mnie idzie najbardziej zwariowany i pogodny chłopak jakiego znam, i który jako jeden z niewielu się ze mną kumpluje. Chris Harrison to niezwykle nadpobudliwy szatyn o szafirowych oczach, które przenikają człowieka na wskroś. Jest dosyć wysportowany i ogromnie wysoki. Uwielbia modę i mechanikę, a hobbistycznie grywa w piłkę siatkową. Znamy się od kołyski ze względu na długoletnią przyjaźń naszych rodzicielek. Definitywnie mogę nazwać go swoim nie biologicznym bratem bliźniakiem. 

-Słuchasz mnie? - z transu wyrywa mnie głos Chrisa, który z niesmakiem na mnie patrzy -przepraszam.

Jęczę niezadowolona. Naprawdę nie chciałam go olewać, nie jego.

-Oh Mia kiedy ty w końcu zaczniesz mnie słuchać? - widzę jak unosi oczy do nieba zapewne szukając na nim cierpliwości do mnie. 

-Już słucham - przymilnie się uśmiechnęłam.

-Yhh... Może pójdziemy na piwo?

-Wiesz, że nie lubię klubów, a jedyny bar jest 4km stąd - mruczę skupiając uwagę na moich bordowych trampkach, koniecznie będę musiała wrzucić je do pralki.

-Dlatego mam kilka butelek w plecaku - szczerzy się - idziemy w nasze miejsce.

Nasze miejsce czyli stary, opuszczony budynek na obrzeżach Forest Stone. Odkryliśmy go kilka lat temu szwendając się po okolicy. Od tego momentu praktycznie w każdy piątek wspinamy się na dach budynku żeby wypić piwo, pogadać albo posiedzieć w ciszy wgapiając się w gwieździste niebo. To nasza swoista terapia albo zapomnienie od  szarej codzienności. 

- A więc szybciej, na 20 muszę być w domu.

- Miaa- kolejny raz jęczy wywracając oczami- nie masz 12 lat, masz 19 kochanie więc nie wiem dlaczego narzucasz sobie jakieś chore prawa 12 latki.

- Dobrze wiesz, że nie lubię łazić po nocy.

- Mhmm ciekawe kto ostatnio o północy siedział na dachu najebany do granic możliwości. To cud, że jakoś dotarłaś na swoich nogach do domu.

Noo tak. Chris nie był by sobą gdyby mi tego nie wypomniał. Oczywiście to prawda. Ale miałam do tego poważny powód, a kto jak kto, ale on doskonale wiedział dlaczego akurat tam się znalazłam w takim stanie. Doprawdy chociaż raz mógłby sobie darować i o tym nie wspominać. 

-Doskonale wiesz dlaczego byłam tutaj w takim stanie - burczę skręcając w wąską uliczkę.

- Przepraszam.

Wejście na dach zajmuje nam około 10 minut , ale kiedy już się tam znajdujemy nie marnujemy czasu. Chris od razu podaje mi szklaną butelkę z bursztynowym płynem o moim ulubionym smaku Mojito. Rozmowa nam się nie klei więc siedzimy w ciszy podziwiając gwiazdy. Około 21:00 postanawiamy się zbierać mimo moich próśb o wcześniejsze zebranie się. Jako, że mieszkamy z Chrisem naprzeciwko siebie wracamy razem.

-Więc tym sposobem zostałem bez dziewczyny i zderzaka w samochodzie - kończy swój wywód czkając.

Nie dziwę się jego stanem. W plecaku nie było kilka piw lecz kilkanaście.

-Bynajmniej Mike zrobi ci to po kosztach i w końcu z nim pogadasz.

-Nie ma mowy! Jak ja mu się pokaże na oczy po tym co zrobiłem.

I will always protect you (W TRAKCIE KOREKTY) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz