35.

868 42 10
                                    

Elisabeth:

                                      Szłam korytarzem w bardzo dobrym humorze. Zauważyłam Jugheada i jego kolegów, chciałam do niego podejść i się przywitać, ale w ostatnim momencie stwierdziłam że nie! Co jeżeli się mnie wstydzi. Przecież nie jesteśmy parą, ale jednak tak jakby jesteśmy. Co ja plotę. Odwróciłam się i już kierowałam się do wyjścia, ponieważ mam lekcję na drugim końcu szkoły, niestety kilka lekcji mamy osobno*1, a pomyśleć że niedawno to był powód radości. Nagle coś złapało mnie za pasek od plecaka*2. Zachwiałam się i już myślałam że upadnę, ale nagle zderzyłam się z czyimś ciałem. Przez chwilę zastanawiałam się co się stało. Poczułam że osoba za mną ciągnie za pasek od plecaka i przekręca mnie w jego stronę.

-Coś ty taka przerażona?- spytał rozbawiony męski głos. Och tak kto to mógłby być? Juggie, uśmiechnęłam się lekko i odpowiedziałam:

-Przestraszyłam się- spojrzałam na jego twarz i uśmiechnęłam się. 

-Okej, nie ważne. Idziesz ze mną do Pop's?

-Nawet mi nie przypominaj że nie mogę wychodzić z domu po lekcjach- marudziłam.

-No to idziemy teraz- uśmiechnął się i zaczął kierować się do wyjścia.

-Śmieszne wiesz?

-Ja nie żartuje- powiedział uroczo się uśmiechając.

-Idź na lekcje- powiedziałam słysząc pierwszy dzwonek.

-O nie! Chodź ze mną- nalegał.

-Nie Juggie, wytrzymamy dwa tygodnie- mówiłam głośno ponieważ stał kilka kroków dalej.

-Mów za siebie- uśmiechnął się i podszedł do mnie, całując mnie w czoło i odwracając się w stronę swojej sali.

                                     Zarumieniłam się i odeszłam do sali. Usiadłam obok Kevina i uśmiechnęłam się. Keller poruszał zabawnie brwiami. Doprowadzając mnie do śmiechu. Wyciągnęłam książkę wraz z zeszytem od matematyki, a następnie usłyszałam pytanie:

-I jak tam gołąbeczki miłość kwitnie?- spytał Keller.

-Co?

-Co? Co?- pytał dezorientując mnie.

-Co? Co? Co?- droczyłam się chociaż wciąż nie wiedziałam o co mu chodzi.

-Przestań, mówię że z Jugheadem się polepszyło, skoro mizialiście się na korytarzu. 

-Skąd wiesz?- spytałam cicho, aby nikt nie usłyszał.

-Serio? Pytasz poważnie? Przecież mizialiście się na samym środku korytarza- powiedział pewnym siebie głosem, podkreślając słowo "mizialiście".

-Wcale nie- zaprotestowałam.

                              I przekomarzaliśmy się tak długo, aż pani od matematyki nam nie przerwała. Od razu zamilkliśmy, ponieważ nie zamierzamy dostać uwag. Dzisiaj nie mam już ani jednej lekcji z Juggiem. Następną mam historię, a po historii ostatnia lekcja czyli wf. Nie cierpię tej lekcji, ale jakoś wytrzymam. Jak zawsze zresztą. 

                              Właśnie szłam na salę gimnastyczną. Kiedy weszłam do szatni, pierwsze co zauważyłam to Veronica Lodge. Stała na środku w czarnej bieliźnie i śmiała się z czegoś, nie przepadam za nią, więc po prostu chwyciłam mój strój i zaczęłam ściągać bluzkę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, odwróciłam się do wyjścia i wszystkie usłyszałyśmy męski głos zza drzwi.

Bad relationshipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz