Kłopoty

46 5 3
                                    


***

Czas spędzali na rozmowach, wałęsaniu się po Londynie i oglądaniu filmów. Pokój Holmesa cały zawalony był księgami i podręcznikami - głównie Obrony przed Czarną Magią i oprawionymi w skórę, zdobionym srebrnymi ornamentami książkami od eliksirów. Nocami Sherlock kładł się na podłodze z książką przed sobą i różdżką w ręce, a Severus przysiadywał na łóżku i razem powtarzali materiał.

Później doszli do bardzo smutnego dla nich wniosku, że nie mogą w nieskończoność uczyć się rzeczy, które są dla nich łatwe i czuja się w nich pewnie.

- Nie unikniemy tego, Sherlock - mruknął pod nosem Snape podciągając kolana pod brodę. Siedział na dużej, brązowej pufie. Holmes miał wrażenie, że odkąd do niego przyjechał stał się nieco mniej mizerny i nauczył się więcej o siebie dbać i doceniać swoje możliwości. - Musimy wziąć się za transmutację i opiekę nad magicznymi zwierzętami. Eliksiry i Obronę przed Czarną Magią poćwiczymy na końcu, jak już potrenujemy te gorsze przedmioty

Wieczorami mama Sherlock'a zanosiła im duże kubki gorącej czekolady z małymi, słodkimi piankami.

Większość dni Severus pokazywał Sherlock'owi zaklęcia z zakresu czarnej magii. Razem trenowali zaklęcia i czytali podręczniki do następnych klas oraz inne książki które wpadły im w ręce.

 Pewnego dnia gdy spacerowali brzegiem rzeki ujrzeli dziewczynę o białych włosach wchodzącą do jakiegoś podejrzanego pubu.

- Widziałeś? - Severus szturchnął Sherlock'a w bok.

- Tak - powiedział takim tonem, jakby był urażony jego pytaniem. Bo w istocie tak właśnie było. - Ja widzę wszystko, Severus'ie. Nic nie jest w stanie mi umknąć.

- Co ona tu robi?

Gdy nie doczekał się odpowiedzi, dodał:

- Idziemy za nią?

- Lepiej nie. Cokolwiek ją tutaj sprowadziło, to jej prywatne sprawy i nie nam się w nie mieszać.

***

Sherlock i Severus cieszyli się chyba najbardziej na rozpoczęcie nowego roku szkolnego. Kolejny rok w Hogwarcie - nowe przedmioty i zupełnie nowe możliwości.

Jeszcze lekcje na dobre się nie zaczęły, gdy okazało się, że już mają kłopoty.

Jakiś tydzień później podszedł do nich James.

- Co tam Wycierus, Sherlock. Słyszeliście już o tym, że w tym roku będzie nas uczył Horacy Slughorn? Podobno zaprosił już Lily i kilku uczniów na prywatne spotkanie. Zobaczył ją jak czarowała w przedziale w pociągu. To musi być dla ciebie szok, że docenił właśnie ją, a nie ciebie...

- Odwal się James - warknął Severus.

Byli właśnie na błoniach, jak większość uczniów Hogwartu. Tylko, że oni zanim im przerwano powtarzali zaklęcia i ćwiczyli przed lekcją transmutacji. Nie chcieli się teraz rozpraszać i wdawać w dalszą dyskusję.

Kilka dziewczyn siedzących nieopodal zerkało w stronę Jamesa. Znów machinalnie potargał sobie włosy. Po chwili dołączył do niego także Black, który do tej pory siedział razem z Lupinem i Glizdogonem.

Sherlock uznał jego zachowanie za conajmniej dziwne. Black rzadko kiedy mieszał się w ich spory i dyskusje. Głównie siedział znudzony, albo przebywał w towarzystwie swoich przyjaciół. Jednak, gdy miało stać się coś poważnego zawsze stał u boku Jamesa, żeby go asekurować i pomagać jak tylko potrafił. Na pierwszy rzut oka widać było, że chłopcy zrobiliby dla siebie wszystko. Ten błysk w ich oczach, energia i adrenalina, która rozpierała ich, gdy komuś z nich działo się coś złego.

Sherlock odsunął się kilka kroków do tyłu. Różdżkę zatkniętą miał za pasek. Wiedział, że zaraz coś się stanie i aż czuł narastające napięcie. Ręka drgnęła mu w stronę różdżki, ale Black zauważył ten gest i już szturchnął Jamesa. Było za późno. Sherlock podniósł pustą rękę do góry, aby pokazać, że nie ma złych zamiarów.

James uśmiechnął się do niego szelmowsko i natychmiast przeniósł swoje czujne spojrzenie na Snape'a. Chłopak celował w niego różdżką, jednak nie atakował. Miał już wystarczająco kłopotów. Coraz bardziej oddalał się od Lily, wszyscy w szkole się z niego śmiali, był uważany za dziwaka, który interesuje się czarną magią, a w dodatku cały czas widziano go z książkami lub znużonego w jakiejś lekturze, co tylko utwierdzało wszystkich w opinii, że jest kujonem.

Stał i patrzył. Przez dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem.

Był gotowy.

Wiedział, że gdy tylko nadejdzie atak, uda mu się odbić zaklęcie. Niezależnie od tego jakiego zaklęcia użyje przeciw niemu James, jest przecież inteligentny i wie o wiele więcej od niego.

Nagle coś świsnęło mu przed oczami. Coś go oślepiło, po czym usłyszał tylko wciąż dźwięczące w jego uszach zaklęcie.

- Levicorpus! - wrzasnął James.

Był szybki. Tej jedynej cechy Severus mu zazdrościł. To nie powinno być jakimś wielkim zaskoczeniem. Inaczej przecież nie byłby szukającym. I to dobrym szukającym.

Snape miotał się zawieszony do góry nogami w powietrzu. Młócił rękami na wszystkie strony. Różdżka wypadła mu z ręki.

Łzy powoli napływały mu do oczu.

- James, idźcie z kolegami gdzie indziej. Przecież wszyscy jesteście inteligentnymi ludźmi. Jeśli wam się nudzi, znajdziecie sobie dużo innych ciekawszych zajęć.

- Nie mieszaj się do tego, Holmes.

Gdy Severus jęknął żałośnie i spojrzał na Sherlock'a, coś w nim pękło. Nie obchodziło go już to, że jego decyzja może zmienić jego dobre stosunki z Jamesem (z czego był w duszy bardzo zadowolony, a czego nie przyznałby nawet przed samym sobą). Miał gdzieś, że przyglądała im się jedna czwarta uczniów. Co z tego, że jeśli coś pójdzie nie tak, oboje z Severus'em trafią do skrzydła szpitalnego, a co gorsza wyrzucą ich ze szkoły.

Miał już tego dosyć.

Nie mógł patrzeć na to wszystko.

Ponownie sięgnął po różdżkę. Tym razem nie cofnął ręki. Mocno ścisnął w dłoni różdżkę i wycelował ją w pierś Jamesa.

- To mój przyjaciel - szepnął. - I tak jak ty bronisz ludzi na których ci zależy i zrobiłbyś wszystko dla swoich przyjaciół, tak samo ja muszę postąpić w tej sytuacji.

James skrzywił się, ale wymamrotał przeciwzaklęcie, jednak zupełnie tak, jakby te słowa paliły go w gardle.

- Dobra, chłopaki. Damy mu nauczkę innym razem - zwrócił się do swoich kolegów.

Black uśmiechnął się dziwnie, Lupin westchnął z ulgą i spuścił wzrok, a na twarzy Petera (który do tej pory wpatrywał się w Jamesa jak w bóstwo) obmalował się wyraz wyjątkowego rozczarowania.

- Ale między nami okay, Holmes? - spytał James podchodząc do niego. Zrobił coś bardzo nieoczekiwanego i wyciągnął do niego rękę. W pierwszej chwili Sherlock odruchowo się wzdrygnął. Myślał, że James chce zrobić coś zupełnie innego. Później jednak odwzajemnił uścisk.

- Jasne.

- Cieszę się.

Patrzył jak powoli wszyscy się rozchodzą.

Sherlock Holmes w HogwarcieWhere stories live. Discover now