2

2.3K 138 346
                                    

Katsuki pov.

Od ostatniego zdarzenia nie tyle co nie odzywaliśmy się do siebie, a po prostu ja nie odzywałem się do Eijiro. Chciałem go sprowokować do tego, by przestał się mną interesować, byłoby mi lepiej. Nieważne czego on by nie czuł, dla mnie byłem najważniejszy. Jestem królem, mogę wszystko, pierdoli mnie to czego chcą inni.

Był ranek, ja nie spałem przez całą noc. Wolałem spędzić ten czas na oglądaniu czegoś bez sensu w internecie lub też grając w moje ulubione strzelanki, pijąc przy tym oczywiście energetyka, mojego ulubionego o smaku dzikiej róży. Oczywiście-byłem zmulony i zaspany. Zapewne poszedł bym spać już kilka godzin wcześniej, ale niedługo miałem iść na zakończenie roku, nie opłacało się, po prostu.

Natomiast po części przez cały ten czas starałem się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego? Dlaczego taki dla mnie jest. Jestem wredny i okropny, powinien już dawno się ode mnie odpierdolić, mimo to wciąż stara się być blisko mnie, nawet kiedy z nim nie rozmawiam.

Niefortunnie dla mnie, to dziwne uczucie nie miało zamiaru mnie opuścić. Miałem ochotę się rozszarpać, by się tego pozbyć. Ciągle i ciągle Kirishima mnie zagadywał, czy to na przerwach, po lekcjach lub gdy tylko mnie zobaczył, na co ja  odnosiłem się jedynie warknięciem, albo odepchnięciem chłopaka na bok, by uniknąć dalszej z nim konwersacji.

Ostatnio pragnę zauważyć, że stał się on nieco nieśmiały. Rzecz jasna- nadal był energiczny z radosny i zawsze się uśmiechał...właśnie. Zawsze się uśmiechał. Za każdym pierdolonym razem, kiedy mój wzrok spotykał się z jego posturą. Czy miał jakieś powody do szczęścia? Nie wiem, ale prawdopodobnie chciałbym wiedzieć.

Około godziny dziesiątej już zza moich lekko podniszczonych drzwi pokoju, podniszczonych dlatego, że nieustannie nimi trzaskam, można było usłyszeć jakieś szmery, co oznaczało, iż już zaczęto się przygotowywać do wyjścia.

Plan był taki, wszyscy mieli o jedenastej zebrać się przed budynkiem, by następnie ruszyć do szkoły. Skąd to wiem? Nie ulega wątpliwości to, że nie siedziałbym z tymi pierdolonymi lamusami w salonie, więc jedyne co się nasuwa na myśl, to to, że posłuchałem, bo tak też było.

Sytuacja ta zaistniała z jakiś tydzień wcześniej(tak, już wtedy zacząłem olewać pojebano-włosego). Kiedy przechadzałem się do kuchni, by wziąć sobie coś na szybko do zjedzenia usłyszałem głos dochodzący z salonu. Tak, zazwyczaj bym to po prostu zignorował, ale usłyszałem rozmowę na mój temat.

Schowałem się za ścianą, która łączyła korytarz z takowym pomieszczeniem jakim był salon i zacząłem się przysłuchiwać. W moją pamięć zapadło to, że kosmitka rozmawiała o mnie wraz z osobnikiem, który śmiał na siebie mówić, jak i na mnie, per przyjaciel. (Dodam, że po wypadku z ganku wyglądał, jakby napadło na niego stado kotów. Naprawdę nie mógł użyć swojego quirku?)
Jedyne co wyłapałem z rozmowy między nimi był fakt, że Kirishima wyglądał na rzekomo przybitego, czego ja był w tamtej chwili nie powiedział, a dlaczego? Proste, szeroki uśmiech na ryju, wieczny banan, który wyglądał tak, jakby nie miał zamiaru już nigdy zejść. Wtedy właśnie to dziwne stworzenie zapytało "Dlaczego nie z tobą Bakugo?". Dobra, już nawet mnie wydawało się to dziwne, że nie ma go przy mnie, ale czułem się z tym dobrze.

Czy inni też uważali nas za przyjaciół? A co gorsza, co jeśli uważali nas za coś więcej niż przyjaciele, na przykład najlepsi przyjaciele albo....Fuj, nie, kurwa, jak o tym myślę chce mi się rzygać. Ja? Z chłopakiem? Nigdy w życiu. Jestem homofobem, nienawidzę gejów, lesbijek czy innych tęczowych pedałów, jest to dla mnie obrzydliwe i trzeba by było takie osoby najlepiej spalić.

Czerwonowłosy chłopak wyjaśnił, że "wszystko między nami okej, tylko ostatnio się źle czuję i nie chcę z nikim rozmawiać", a gdy zaczęto się go dopytywać o małe rany i zadrapania, odpowiadał tak samo jak myślałem ja, że najzwyczajniej w świecie jakieś koty go zaatakowały. Po co mnie ten debil bronił w jakiś sposób? Lepiej gdyby powiedział prawdę. I tak praktycznie ponad połowa klasy mnie nienawidzi.

Nie chciało mi się kontynuować moich rozmyśleń, tak samo jak nie chciało mi się potem słuchać pierdolenia tego czterookiego debila, na temat tego, jaki ja to zły, bo się spóźniam bla bla bla, dlatego leniwie odsunąłem się wraz krzesłem od biurka, a następnie wstałem, rozciągając się jakkolwiek, by potem nie stęczeć dlatego, iż coś mnie boli. Wyciągnąłem z szafki jakąś koszule i czarne spodnie, to też się w to przebrałem. 

Wyszedłem z pokoju, szybko zmierzając do kuchni, aby jedynie napić się wody z kranu. Nikogo tam nie było, przez co mogłem być spokojny, jak na moje. Przez ostatni czas byłem jakiś taki nieobecny, nie mam zielonego pojęcia jak mógłbym to inaczej nazwać.

Moja biała koszula była cała wyświechtana. Spodnie jak spodnie, pogniecione nieco, a buty...jak buty, czarne adidasy.

Kątem oka zauważyłem, jak reszta mieszkańców akademika zebrała się przy drzwiach, czekali tylko na mnie. Ruszyłem się z miejsca do pozostałych osób. Iida spojrzał na mnie tym swoim cholernym wzrokiem...no nie

—Bakugo, jak ty się ubrałeś?!— wykrzyknął wyraźnie oburzony moim strojem. No co? Ubieram się jak mi się podoba.

—Morda! Chuj cię obchodzi jak się ubieram! Zresztą, to pierdolone zakończenie roku.—wywróciłem oczami i starałem się ignorować spojrzenia na mnie.

—Bakugo Katsuki, proszę się uspokoić! To dla nas ważny dzień, tak jak dla całej akademii U.A! Mógłbyś wyrazić choć trochę szacunku w kierunku osób, które się jakkolwiek przykładają!—zaczął wymachiwać swoją ręką w charakterystyczny dla siebie sposób, nie ogarniam tego, łapa go nie boli?

Wkurwiłem się niemiłosiernie, a już dzień zapowiadał się zajebiście. Co mi gówniarz będzie rozkazywał, co?!

—Słuchaj pieprzony lamusie.—Podszedłem do niego, złapałem za koszulę, która była przeciwieństwem tej mojej. Popchnąłem go na ścianę, po czym przytrzymałem dłonią.— NIKT! Ale to N I K T Z was nie będzie mi rozkazywał! Robię co chcę, jak chcę, kiedy chcę, więc serdecznie zamknij ten pierdo--

—Bakugo, zostaw go!—usłyszałem jeden z tych wkurwiających głosów. Ochaco starała się mnie jakoś odciągnąć od tego okularnika, nieudolnie oczywiście.

—Zamknij pysk, kurwa mać no!—odepchnąłem brunetkę od siebie, a ta poleciała na Deku, który ją złapał. Lekko uderzyłem Iide w tors i wyszedłem z budynku, trzaskając głośno drzwiami.

—Kacchan, uważaj czasem!—usłyszałem jedynie krzyk Dekla za sobą, a następnie otwierające się drzwi i kroki, które ewidentnie zmierzały do mnie, niech to szlag.

—Bakugo!—zdyszany, czerwonowłosy chłopak podbiegł do mnie od tyłu i złapał za nadgarstek, co do chuja?! Znowu przypierdolę mu w ryj, tyle że zrobię to naprawdę i nie będę się powstrzymywać. Szybko wyrwałem rękę, odwracając się do tyłu.

—Czego chcesz, paszczurze? Nie mam czasu na głupie rozmowy z tobą. — wywróciłem oczami patrząc się na chłopaka pogardliwym wzrokiem. Znowu poczułem ten taki dziwny ścisk w okolicach klatki piersiowej, co to ma znaczyć?

—U-Uh...No bo...—wyraźnie się czymś stresował. Nie rozumiem czym. Oczywiście uśmiechał się ciągle, co mnie irytowało a za razem coraz bardziej ciekawiło.

—Szybciej, mówiłem, że nie mam czasu.

—Po apelu mógłbyś chwilę zostać? Po prostu, poczekaj aż nikogo nie będzie na boisku oprócz ciebie i mnie...Zależy mi—Jego czerwone oczy powędrowały na moje, tego samego koloru.

Zmarszczyłem na chwilę brwi, zastanawiając się. Pomimo tego, że Eijiro był osobą, którą tolerowałem to miałem małe wątpliwości.

—Nie wiem po co, ale okej. Ale spróbuj coś spierdolić to ja spierdole ci mordę.

Odwróciłem się jak gdyby nigdy nic. Poszedłem w stronę szkoły, dokładniej na boisko.




----

Akcja powoli się rozwija -w- Nie wiem czemu ale mam wrażenie, że pierwszy rozdział był lepszy, ale no. Jakoś trzeba wprowadzić ten klimat. Uwu ❤️

Wnerwiasz mnie ||KiriBaku||Onde histórias criam vida. Descubra agora