4

2.1K 151 149
                                    

"Bakugo, ty jesteś moim powodem do uśmiechu!"- te słowa tkwiły w mojej głowie przez ten cały czas. Za każdym razem kiedy przypominałem sobie jego nieco przestraszoną i uśmiechniętą buźkę przy wypowiadaniu tych słów, robi mi się dziwnie ciepło. Czasem zdażyło się, że się uśmiechałem, co dla innych było bardzo dziwne, a dla mnie niewygodne, szczególnie kiedy byliśmy wspólnie w salonie, a ja nagle się uśmiechnąłem, nawet nie uczestnicząc w rozmowie między nimi.

Moje kontakty z Kirishimą nie tyle co się polepszyły, a wróciły do normalności. Raz na jakiś czas się spotykaliśmy, a że był to okres wakacyjny najczęściej razem ćwiczyliśmy lub wychodziliśmy na powietrze, albo ćwiczyliśmy na powietrzu.

Przy każdym naszym spotkaniu oraz wspólnych rozmowach naprawiał mnie, po kolei i powoli sklejając części zepsutego mnie, co prawdopodobnie długo mu zajmie, niemniej jednak, było mi trochę miło, kiedy pytał się mnie jak mi minął dzień i tak dalej, wiadomo o co chodzi. Ja starałem się nie okazywać tyle empatii w jego stronę. Nie mogłem się wydać, to oczywiste jak nic.

Czy przez ostatni tydzień coś się zmieniło? Niezbyt, oprócz tego, że mieszaniec wydawał się przystawiać do Deku i tego, że uświadomiłem sobie, że zakochałem się w Eijiro przy tym też, że jestem pierdolonym pedałem-to nie. Uraraka zaczęła się ubiegać o Deku, natomiast Todoroki był dla niego ważniejszy, rzygam nimi, byli wszędzie. Ta żaba oraz Tokoyami też jakoś częściej że sobą rozmawiali, całe dnie nie było ich w akademiku.

Było około godziny siedemnastej, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi mojego pokoju. Żałosne. To pewnie ten czerwonowłosy zjeb. Odsunąłem się szybko od biurka, warcząc coś pod nosem. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je, będąc pewnym, że za nimi umrze Kirishimę.

-Czego chcesz czerwony zje-- - zmrużyłem oczy, kiedy zobaczyłem kogoś innego niż osoba, do której pałałem pewnym uczuciem. Ujrzałem najpierw zielone kłako-loki, więc zorientowałem się, że to ten Deku, oh, niespodziewane. Oparłem się o framugę drzwi i spojrzałem na niego drwiąco.

-Cześć Kacchan! Słuchaj...jest sprawa, potrzebuję twojej pomocy w--

-MOJEJ pomocy w czym? - przerwałem mu, lubiłem to robić, wiem jak to wkurwia. Zielonooki spojrzał na mnie wzrokiem, który prawdopodobnie miał być groźny, na co ja prychnąłem śmiechem. On? Chce mojej pomocy? Skopie mu dupsko.

-W ćwiczeniach...Daj mi dokończyć, a nie od razu się na mnie wydzierasz, tak się nie powinno robić.

-Nie będzie mnie jakiś żałosny gnój pouczał. Czemu ja? Dlaczego nie poprosił swojego chłopaka o pomoc, pedale?

Po moich słowach chłopak, który stał przede mną zarumienił się, oho, wie o co i kogo chodzi. Odwrócił wzrok wyraźnie podirytowany.
-Nie mam chłopaka, nie jestem gejem! A...a Todoroki-Kun jest zajęty, nie ma go dzisiaj..

-Uuh, to nie wiem? Możesz iść do kogoś innego, mnie daj spokój. - zerknąłem za siebie, tym samym zerkając na kubek z niedopitą herbatą i laptopa z odpalonym Facebookiem.

-No ale Kacchan!- ciągle nalegał, jak on mnie wkurwiał.

-Spierdalaj -szybkie i konkretne podsumowanie. Zamknąłem mu drzwi przed nosem, zabawnie. Już chciałem podejść do biurka, odwracając się tyłem do nerda, natomiast ten przytrzymał drzwi, dziwnie mu zależało. Warknąłem pod nosem i obracając się na pięcie podszedłem do niego.

-No ale proszę...

-Nie.

-Kaccha--

-Zamknij ryj.

-Daj mi dokończyc.

-Nie?

-Prosz--

-No kurwa co.

-No bo--

-Daj jeden powód, dla którego miałbym to zrobić.

-Kirishima też będzie ćwiczyć! -Kurwa i tu mnie złapał. Teoretycznie bym odmówił, ale wiem że ten umie nieźle przywalić, a no, nie chce żeby mój wybranek jakoś szczególnie mocno oberwał, tak. Westchnąłem niezadowolony i nabrałem spokojnego wyrazu twarzy.

-Dobrze, pójdę. Zadowolony? Mam nadzieję, że ta. -wywróciłem oczami- Kiedy?

-Tak noo...za chwilkę? Nie wiem no, za około piętnaście minut na sali gimnastycznej. -podrapał się po nadgarstku i uśmiechnął przyjaźnie.

-W porządku. A teraz wykurwiaj stąd w podskokach, nerdzie.-zatrzasnąłem przed nim ponownie drzwi. Podszedłem do szafki, skąd wyjąłem czysty, choć wyświechtany strój do ćwiczeń. Rzuciłem go na łóżko, po czym zacząłem się powoli rozbierać z ubrań, w których się znajdowałem.

Wiedziałem, że muszę wyjść jak najlepiej mogę, będąc nie za ostry dla Deku, oraz muszę udawać obojętnego w stosunku do Eijiro. Boże to jest niemożliwe, bynajmniej tak mi się wydawało. Cholera.

Zmarszczyłem poddenerwowany moimi myślami brwi. Ubrania, które z siebie zdjąłem już dawno leżały na podłodze. Przebrałem się w strój, a ciuchy podniosłem z podłogi i rzuciłem na łóżko. Wziąłem jeszcze doritosa z opakowania, schrupałem go i ruszyłem na salę gimnastyczną.

Przemierzałem dorminatorium ze spuszczoną głową, ciągle o nim myślałem. Czy chociaż na ułamek sekundy nie mogę o nim zapomnieć? Czy chociaż na chwilę moje myśli nie mogą się przestać obracać wokół Kirishimy? Zamknął mnie w jakiejś bańce, z której ni cholery nie mogłem wyjść. Nieważne co robiłem, spałem, szedłem, myłem się, ciągle myślałem o nim. Wszystko co robiłem w jakiś sposób było związane z nim. Nawet jedzenie robiłem pod niego co nie było normalne-- ale no cóż.

Zastanawiałem się też, jak podbić jego serce? Bądź co bądź zależało mi na nim, prawda? Musiałem zrobić wszystko, by to on się we mnie zakochał i żeby to on wyznał mi swoje uczucia, nie chciałem wyjść na jakiegoś kretyna.

Natomiast nie chce też z drugiej strony czekać za długo, nie chcę żeby ktoś mi go odbił, więc w takiej sytuacji będę musiał zrobić to sam. Stanąć przed nim i powiedzieć mu prosto w twarz, "kocham cię".

Pewnie będzie to z moich ust brzmiało zabawnie i niewiarygodnie. Co zresztą mnie nie zdziwi, bo przecież nie jestem typem przyjaznej osoby. Zawsze komuś zawadzę, powiem coś niemiłego, tak to ze mną jest. Każdy postrzega mnie w sumie źle, ale to mnie naprawdę nie obchodzi. Powiem mu to, a to co z tym zrobi to już jego sprawa. Najważniejsze, żeby odwzajemnił uczucie, którym go obdarowuję. Jeśli nie to...to słabo? Ale jestem facetem i nie będę przejmował się takimi błahostkami. Usłyszę, przyjmę do wiadomości, odejdę i zapomnę.

Po paru minutach leniwego marszu znalazłem się na sali, gdzie ujrzałem czerwonowłosego, który akurat się rozciągał. Strzeliłem kostkami w palcach, a ten słysząc to, odwrócił się w moją stronę.

Zlustrowałem uważnie jego postawę z góry do dołu. Był ubrany w strój od ćwiczeń, tak jak ja i pewnie Deku, nic nadzwyczajnego. Ale coś mi w nim nie pasowało. Miał dziwnie znurzony wyraz twarzy no i co najważniejsze—nie uśmiechał się.

Zmarszczyłem lekko brwi i mruknąłem coś do siebie pod nosem. Co takiego mogło się stać, że nie obdarowywał mnie uśmiechem jak zwykle? Może powiedziałem coś nie tak, może jak zwykle coś zjebałem. Muszę podpuścić go wkrótce jakoś by powiedział mi o co chodzi.

Tch, głupie cholerstwo, po co się zakochiwałem. Teraz przez to będzie jedynie więcej problemów niż korzyści...jaki ja jestem głupi i naiwny.

----------------------

Doberek ^w^ długo nie było rozdziału, przepraszam. Trochę zabrakło mi weny, a potem nie było sprzętu do pisania -w- wesołych walentynek -w-❤️❤️❤️
(Wybaczcie za długość rozdziału)

Wnerwiasz mnie ||KiriBaku||Where stories live. Discover now