yellow

630 50 24
                                    

Prognoza rano zwiastowała piękny dzień. Mimo jesiennego chłodnego wiatru, przez szyby okien w budynkach, dało się poczuć kojące słoneczko uśmiechające się do wszystkich, którzy nie mieli zamiaru ruszać się w poniedziałek z łóżka. Nie wszyscy jednak spali. Pierwszaki z liceum plastycznego mieli zajęcia od szóstej rano.

Chłopaczyna w spranej, lekko szarawej bluzie przysypiał na siedząco. Słowa nauczyciela historii sztuki przelatywały przez jego głowę, jak nic nie znaczące zlepki przypadkowych słów. Co w sumie było prawdą.

Tak jak ta lekcja była do zniesienia, to sprawdzianu z matematyki pragnął uniknąć. Stres rozbudzał go odrobinę, a jego dłonie, które chował pod ławką, były zalane krwią. Chłopak miał nieprzyjemny nawyk drapania ich w trudnych sytuacjach. Mimo krótkich, obgryzionych paznokci bez większego problemu radził sobie z bladą skórą.

Odruch ten pojawił się mniej więcej pod koniec wakacji, kiedy myśl o nowej szkole przeraża większość nastolatków. Piętnastoletni Shoto Todoroki po przeżyciach z ostatniej klasy gimnazjum, gdzie na jaw wyszła jego orientacja seksualna, nie miał ochoty na nowe znajomości.

Epizod depresyjny, który o dziwo dał o sobie znać już po zakończeniu roku szkolnego, nazywał letnią depresją. Ciągnąła się ona od trzeciego dnia wakacji do czternastego sierpnia, czyli chłopak nie miał nawet szansy na dłuższy odpoczynek. Znaczy, o ile oczywiście poprawę stanu można uznać za całkowite wyleczenie. Prawda była taka, że jedynie mocne prochy trzymały go na nogach. Nocami męczyły go koszmary. Do tego łamiący ból pleców, a stres związany ze szkołą, był przyczyną natarczywych skurczy żołądka. Wiedział, że jeśli teraz weźmie coś do ust, to za chwilę będzie musiał biec do toalety, aby to zwrócić.

Szansa na zjedzenie czegokolwiek nadaży się dopiero, gdy wróci do domu. Ojca na szczęście nie ma całe dnie w domu, a siostra jest świetną kucharką. Godnie zastępuje mamę, która leży na oddziale psychiatrycznym w szpitalu kilka ulic od jego szkoły. Shoto omija go, gdy wraca wieczorem ze szkoły. Czasem się nawet zastanawia czy może nie wejść i grzecznie się zapytać, czy mogą go zamknąć w pokoju bez klamek. Ostatecznie idzie dalej z ciążącą mu czarną teczką na ramieniu.

Dzwonek oznajmił wszem i wobec, że przerwa się rozpoczęła. Zaciągnął kaptur na głowę, ignorując upomnienie nauczyciela. Przez wąskie korytarze, większość klas wolała zostać w salach, aby nie przeciskać się na holu. Wyjątki stanowiły osoby spragnione kawy z automatu. Mimo sztucznego, lekko kwaśnego smaku ustawiały się do niego kolejki. Wizja pobudzenia widocznie była tego warta.

Shoto ułożył się na ławce. Miał zamiar się przespać przed testem. Nie było sensu powtarzać.

Grzywka opadła mu na oczy. Stwierdził, że należy odświeżyć kolor. Ciemny odrost irytował go, ale nie miał czasu ani chęci zabrać się za to. Nie zwracano na niego szczególnej uwagi, ale chciał odczuć satysfakcję z intensywności nowego koloru. Robił to tylko dla siebie. Jego siostra, która prowadziła salon fryzjerski, łapała się za głowę, gdy widziała nieporadnie pofarbowane włosy swojego brata. Zapewniała, że zrobi to lepiej, ale Shoto upierał się przy swoim. Pozwalał jej jedynie na podcięcie końcówek. Podobały mu się jego przydługie włosy. Była to prawdopodobnie jedyna rzecz, którą w sobie akceptował. Grzywka, mimo iż szybko się przetłuszczała i szczerze nie raz go irytowała, była według niego piękna na swój sposób i pozwalała zakryć bliznę na lewym oku.

Dzwonek. Todoroki mruknął zrezygnowany. Łzy skończyły mu się dawno temu, więc nie mógł się rozpłakać. Zerknął na drzwi, jakby zaraz miał się zza nich wyłonić kat, który weźmie go na egzekucję. Tak naprawdę określenie kata świetnie pasowało do pani Shuzenji Chiyo - niezwykle surowej oraz niezwykle staraj.

Chłopak wiedział, że nie ma co liczyć na chociaż ocenę dostateczną. Bał się, że jeśli przyniesie kolejny słaby stopień, dostanie deszcz obelg od ojca, który uważał, że to w nim kryje się największy potencjał i był szczerze zawiedziony, gdy nastolatek wybrał szkołę plastyczną.

Minęło kilka minut, a kata nie było. Co było dziwne, bo matematyczka zwykle była punktualna co do minuty. Większość klasy sugerowała, iż drukarka znów się popsuła i zaraz pani Chiyo przyjdzie ze swoją wiklinową torbą z testami. Mniejszość knuła teorie o tym, że może biedaczka spadła ze schodów lub nagle się rozchorowała.

Brzmi to dość okrutnie, ale kto z nas nigdy nie marzył, aby jakaś lekcja została odwołana i to nieważne z jakiego powodu.

W klasie usłyszano nagle krótkie klaśnięcie w dłonie. Bardzo charakterystyczne dla ich matematyczki. Spojrzenia wszystkich skierowały się na środek klasy. Jakimś cudem nikt nie zauważył, jak trójka osób weszła do sali. Tak trójka, ich wychowawca - pan Aizawa, kat oraz nieznajomy chłopak. Wszyscy uczniowie wstali i ukłonili się nauczycielom, ignorując obecność obcego nastolatka. Skupili się na fakcie, iż pani Chiyo brakowało torby. Shoto przeżegnał się w duchu i odetchnął.

Ich nieznany rówieśnik tymczasem rozglądał się po nowym miejscu z niezrozumiałym zainteresowaniem.
Zielone włosy przechodzące w kruczą czerń były w potwornym nieładzie. Dosłownie każdy kosmyk robił co chciał. Targał nerwowo ściągacz rękawa swojej żółtej, rozpinanej bluzy. Uśmiechnął się nieśmiało w pewnym momencie i pomachał w stronę klasy. Nikt nie raczył odwzajemnić gestu.

Todoroki zdiął kaptur z głowy. Przypatrywał się nieznajomemu niezwykle uważnie, można powiedzieć, że nie ufnie. Stwierdził, że przypomina mu cytrynę, biorąc pod uwagę kolorystykę jego ubioru, włosów i obecność piegów na policzkach. Cytrynowy chłopiec.

- Moi drodzy - ciszę przerwał pan Aizawa. - Mam nadzieję, że pomożecie Izuku Midoriyi - spojrzał na wspomnianego chłopaka. - zaklimatyzować się w waszej klasie - mężczyzna dotknął jego ramienia, który wzdrygnął się, jakby przestraszony, poczym wykonał dziwny ruch dłońmi. Momentalnie kilka osób z tyłu klasy się zaśmiała.

Nijaki Izuku spuścił głowę zażenowany. Staruszka obok wskazała mu miejsce gdzie może usiąść. Jedyne wolne znajdowało się przy Shoto, który widząc jak kobieta wskazuje na niego, opadł z powrotem na ławkę. Wolał siedzieć w pojedynkę.

Midoriya podszedł, odsunął sobie krzesło i usiadł obok. Pomachał do niego z lekkim uśmiechem. Zachowywał się jakby śmiechy sprzed chwili nie miały miejsca, chociaż czerwień na policzkach była nadal widoczna. Shoto odmachał mu leniwie. W międzyczasie pan Aizawa zdążył już wyjść, a pani Chiyo rozpocząć lekcję, na szczęście bez sprawdzianu.

- Wyglądasz jak cytryna - mruknął Todoroki. Midoriya tylko przekrzywił głowę i lekko zmarszczył brwi. Wyciągnął zeszyt i zapisał w nim krótkie zdanie.

"Jestem głuchoniemy"

Dotknął swojej klatki piersiowej palcem wskazującym. Przeniósł dłoń do swojego ucha, które dotknął środkowym i wskazującym palcem, a następnie przeniósł je na usta. Chciał pokazać jak należy to zamigać.

Shoto zrozumiawszy o co chodzi, wyprostował się i wykonał kilka powolnych oraz niepewnych ruchów dłońmi.

"Wyglądasz jak cytryna".

═════⚣═════

Przepraszam za wszelkie błędy lub niedociągnięcia.

ciężkie życie robaków || tododekuWhere stories live. Discover now