chapter four

198 19 1
                                    

— Halo, Im, słyszysz mnie? — nagle poczuł, jak ktoś porusza jego ramieniem i westchnął głośno. Spojrzał znudzony na Jooheona, opierając łokieć na swoim kolanie.

— Nie dasz mi już spokoju, co? — zapytał, przewracając oczami. Nie chciał zadawać się z szkolnym rozrabiaką i, w przeciwieństwie do tych wszystkich opowiadań, które często czytał, nie chciał tego zmieniać.

— Nie, raczej nie. — Tamten wzruszył jedynie ramionami, wyjmując paczkę papierosów i podstawiając ją pod nos młodszego. — Papierosa?

Changkyun prychnął głośno. — Ślepy nie jestem. I nie, dzięki.

— Jak wolisz. — Usłyszał, a po chwili z ust starszego zaczęły wydobywać się obłoki dymu.

Kyun zrezygnowany wstał. Otrzepał tyłek z brudu i wrócił do domu, chcąc jak najszybciej pójść spać i zapomnieć o tym fatalnym dniu.

Kto by pomyślał, że w ciągu niespełna dwudziestu czterech godzin aż tyle się wydarzy?

***

— Daj mi spokój, Minhyuk, bo Cię zaraz wypierdolę kurwa przez okno! — warknął Chang, kiedy przyjaciel już chyba dziesiąty raz szczypał go w udo. 

Dlaczego? Bo brązowowłosy ubzdurał sobie, że znajdzie Imowi chłopaka. A kogo wybrał sobie na kandydata? Oczywiście, że Jooheona – szkolnego rozrabiakę, który, według niego, idealnie pasował do jego przyjaciela.

— Nie zrobisz tego, bo za bardzo mnie kochasz. — Wystawił mu język, wtulając się w jego bok i znowu go szczypiąc. — W końcu będziesz musiał do niego zagadać, bo jak nie, to zaszczypię Cię na śmierć. — Szepnął mu do ucha.

A Changkyun miał nadzieję, że uda mu się przeżyć ten wieczór, bez krzywdzenia ciemnowłosego. Bo naprawdę nie miał w tym momencie ochoty na nic, a szczególnie na bezsensowne randkowanie. Jemu nie był potrzebny chłopak, tylko przyjaciele, którzy świetnie bawili się w domu naprzeciwko. 

— Lepiej będzie, jak już pójdziecie. — Im wstał, zaciskając wargi i gasząc pilotem telewizję. — Nie mam ochoty na to... coś. — Westchnął, podchodząc do drzwi i otwierając je na oścież. 

Nikt nie sprzeciwił się brunetowi, z wyjątkiem Minhyuka, który chciał zostać u niego na noc. Chang nie miał siły, aby się kłócić, więc zgodził się, a z resztą pożegnał i wrócił do salonu.

— Co jest, Changie, wszystko w porządku? — zapytał przyjaciel, podchodząc do Kyuna. — Wiem, że dręczy Cię ta cała sytuacja z Taehyungiem i Jungkookiem. Ale musisz wiedzieć, że oni Cię po prostu nie lubią i pokazują to wszystkim wokół. Tylko Ty tego nie widzisz i dlatego cierpisz. Wiem też, że nie chcesz umawiać się z Jooheonem, bo uważasz, że to zwykły dzikus. Ale wierz mi na słowo, że on wcale nie jest taki zły. Kiedy pozna się go trochę bliżej, zdajesz sobie sprawę, że to chłopak, który po prostu trochę się pogubił. Nie tylko ja chcę, abyś z nim był. Wszyscy, którzy dzisiaj tutaj byli tego chcą, Changkyun. Oni wiedzą, że pomożesz Jooheonowi wyjść na prostą, że naprawisz go i zamienisz w dobrego człowieka. — Westchnął. — Pomyśl nad tym i nie pozwól, aby Kim i Jeon Tobą pomiatali, bo nie zasługujesz na to. Dobranoc. — Pocałował go w czoło i ruszył do pokoju bruneta, aby zabrać rzeczy do przebrania i udać się do łazienki, gdzie miał przygotować się do snu.

Im dokładnie analizował wszystkie słowa swojego przyjaciela. Doskonale wiedział, że ma rację i że musi się zmienić. Minhyuk był dla niego kimś więcej niż tylko zwykłym znajomym ze szkoły. On traktował go jak swojego brata, którego nigdy nie miał. Owszem, Lee był nadzwyczaj energiczny, zachowywał się jak mała diva i wkurzał każdego wokół, ale kiedy trzeba było, zamieniał się w wujka, który zawsze mu pomagał i dawał dobre rady. 

Dlatego Im stwierdził, że nie będzie płakał po stracie swoich 'przyjaciół', tylko ruszy z głową podniesioną wysoko i dumnie.


udanego sylwestra i wspaniałego 2020 roku, promyczki! 

savage | i.ck + l.jhWhere stories live. Discover now