chapter six

210 20 0
                                    

Po uroczym poranku, spędzonym wśród znajomych, niestety nadszedł czas na lekcje. Changkyun ich nienawidził. Kiedyś, za dzieciaka, poprzysiągł sobie, że jeśli system edukacji doprowadzi go do chwili, w której sam będzie chciał zostać nauczycielem – zmieni to. Odmieni Koreę i cały świat.

Cóż, na razie nie zapowiadało się na to, aby Im miał zostać nawet woźnym w tym budynku.

— Przecież każdy kocha matematykę, no nie? — zaśmiał się nerwowo do Minhyuka, idąc w stronę klasy. — Kochamy matematykę, matematyka jest taka super!

— Zamknij się Im, jedną komedię już mamy i to na każdej lekcji u pana Rhee. — Sapnął. — Nie musisz jeszcze robić własnej. — Złapał go za rękę i pociągnął w stronę klasy.

To była walka. Walka o sekundy, aby nie spóźnić się na zajęcia. Czerwonowłosy już widział krótkie nóżki pana Dongwoo, on wręcz słyszał jego gburowaty głos, kiedy wchodzą do sali i przepraszają. Ale nie tym razem.

I boom, dotarli. 

— Cholera, aż się spociłem. — Warknął Changkyun, spoglądając z wyrzutem na Lee. — Po co mnie tak ciągnąłeś?

— Rhee by nas zabił, gdybyśmy znowu się spoźnili. A ja jestem zbyt piękny na przedwczesną śmierć. — Uśmiechnął się, obejmując przyjaciela ramieniem.

Cóż, może objął go też dlatego, że pewna dwójka uparcie wpatrywała się w ich osoby, a on nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać. Kto zadziera z jego przyjaciółmi, zadziera też z nim. I niech nie myślą sobie, że Lee 'diva' Minhyuk im odpuści. 

Zemsta to zemsta, a najlepiej, jak jest bardzo słodka.

***

Changkyun dzisiejszego dnia czuł się wyraźnie lekki. Po prostu wolny i niezależny. Nie musiał już się martwić, że zaproponuje coś nieodpowiedniego; że powie coś źle; albo że przeszkodzi w czymś parze jego byłych przyjaciół. Czuł się nadzwyczaj dobrze i wiedział, że odcięcie się od Tae i Kooka było najlepszą decyzją, jaką podjął. W całym swoim życiu.

— Im, słuchasz Ty mnie w ogóle? — szepnął Lee do ucha przyjaciela, kiedy siedzieli na lekcji matematyki i nudzili się obydwoje. Pan Rhee zwyczajnie w świecie zanudzał każdego na śmierć i nie dało się tego ukryć. Wydawało się, że nawet sam staruszek jest już zmęczony ciągnięciem tej pracy od wieków.

— Pewnie, że nie. — Uśmiechnął się uroczo do chłopaka, kładąc dłoń na jego głowie i roztrzepując kosmyki jego włosów.

Minhyuk przewrócił oczami i naburmuszył się. — Mówiłem o tym, że musisz zaplanować zemstę dla nich. — Szepnął do jego ucha, podkreślając ostatnie słowo.

— No nie wiem, Hyuk. — Szepnął zaniepokojony Im. — Wiesz, że nie tak łatwo zapomnieć o przyjaźni z kimś, a przecież z nimi też spędziłem wspaniałe chwile. Nie jest mi teraz łatwo, mimo że tak to wygląda. Po prostu czuję, jakbym pozbył się jakiegoś ciężaru, a tak chyba nie powinno czuć się po skończonej przyjaźni, prawda? Powinienem czuć się źle, zastanawiać się, co poszło nie tak i może nawet próbować to naprawić. A mam ochotę zostawić to tak, jak jest i zapomnieć. — Oparł głowę na barku przyjaciela. — Czy to była przyjaźń?

Czerwonowłosy zacisnął wargi, wypuszczając powietrze pod nosem. Chciał skłamać, ale wiedział, że musi powiedzieć prawdę.

— To była przyjaźń, ale za czasów gimnazjum. Od początku tego roku, to już była toksyczna znajomość.

I mimo że miał rację i Kyun doskonale o tym wiedział, to jednak coś w środku go zabolało. Może i Minhyuk miał rację, może i należała im się zemsta. Ale czy Koreańczyk był w stanie ją wykonać?

***

— Jeśli założysz kropki do pasków, to kończymy naszą znajomość. — Warknął Minhyuk w stronę przyjaciela, przyglądając się jego wyborom modowym.

— Cholera, nareszcie! — wykrzyknął Changkyun. — To ubieram kropki i paski, a Ty możesz już sobie iść. — Machnął ręką, próbując wejść do łazienki. Jednak przed tą czynnością zatrzymały go dłonie Lee, które złapały go za biodra i zaciągnęły z powrotem do pokoju, rzucając na łóżko.

— Siedź tutaj, dziecko. — Poprawił fryzurę. — Mamusia zaraz wróci. — Sapnął, po czym podszedł do szafy i zaczął szukać czegoś, co jego dziecko mogło ubrać na wyjście na miasto.

Chociaż największym wyczynem i tak było namówienie przyjaciela na wyjście. Przyjaciela, który od razu po szkole próbował uciec, aby nie musieć spotkać się twarzą w twarz z czerwonowłosym, którego wrobił w zostawanie po lekcjach, aby pomagać w bibliotece. 

No cóż, Minhyuk już powinien się nauczyć, że namawianie Changkyuna do złego nie jest odpowiednim pomysłem.

— Ha, mam! — usłyszał krzyk, na który westchnął głośno i opadł zmęczony na poduszki.

Zaciekawiony spojrzał w górę. Przed jego oczami pojawiła się chuda sylwetka. W dłoniach Hyuka znajdowała się biała koszula, czarny t-shirt i tego samego koloru spodnie z równie ciemnym paskiem. 

Rzucił je w kierunku Changkyuna, krzycząc jeszcze ostatnie słowa, zanim znalazł się na dole domu Imów. — Widzimy się o siedemnastej, złotko!

Zapowiadał się bardzo ciekawy wieczór. Bardzo.

męczę was, może trochę, z tym imfact, ale chłopcy po prostu potrzebują naszego wsparcia 

savage | i.ck + l.jhWhere stories live. Discover now