Rozdział 5

14.2K 585 638
                                    


NICOLE

Każdy dzień w naszym życiu mógł być chwilą, która zmieniła wszystko. Pewne rzeczy dostrzegaliśmy po czasie a sytuacje, które się wydarzyły, postrzegaliśmy inaczej gdy nabraliśmy potrzebnego dystansu. Zmienialiśmy się my i nasze relacje z innymi ludźmi. Czasami, ale tylko czasami mieliśmy na to świadomy wpływ. W codziennych sytuacjach jednak mogliśmy decydować o tym, czy byliśmy dobrym rodzicem, dzieckiem, mężem czy przyjacielem. Zazwyczaj ten najważniejszy wybór zależał od nas, czyli to jakim będziemy człowiekiem. A człowieczeństwo bardzo łatwo można było utracić. Wystarczyła chwila, by wszystkie nasze starania przestały się liczyć i po prostu przepadły. Jedno wydarzenie, które nas złamało, a czasami osoba, której nigdy byśmy o to nie podejrzewali.

— Cześć mamo — zawołałam głośno, schodząc powoli na dół.

Zaniepokoił mnie brak odpowiedzi i nagła cisza, choć kilka minut wcześniej słyszałam brzdęk naczyń. Przystanęłam w miejscu i zacisnęłam palce na drewnianej poręczy schodów, nasłuchując choćby najcichszego dźwięku.

— Halo? — odezwałam się, wychylając ostrożnie i wtedy na widok jednej osoby moje serce zabiło mocniej. — Alex?!

Zbiegłam z pozostałych stopni i rzuciłam się w ramiona chłopaka, który stał pośrodku przestronnego, jasnego holu. Zarzuciłam mu ręce na kark i przylgnęłam całym ciałem do brata, za którym przez ostatnie tygodnie zdążyłam się stęsknić. Poczułam jego dłonie na plecach, odwzajemniając uścisk i cicho się zaśmiał.

— Cześć — wychrypiał. — Nie sądziłem, że aż tak stęsknisz się za upierdliwym, starszym bratem.

— Zamknij się, bo jeszcze słowo i odeśle cię w paczce do akademika — prychnęłam i odsunęłam się nieznacznie od chłopaka, po czym uderzyłam lekko w ramię.

— Cześć White — usłyszałam za plecami cichy, męski głos, który przeszył dreszczem moje ciało.

— Co on tu robi? — zapytałam, nie odwracając się nawet w kierunku bruneta.

Patrzyłam na swojego brata i oczekiwałam na sensowną odpowiedź, która obawiałam się, że nie nadejdzie. Przełknęłam ślinę i dostrzegając jak Alex zerka nerwowo na chłopaka stojącego z boku, westchnęłam cicho. Nie wiedziałam, że mój brat wpadnie z wizytą i bardzo mnie to cieszyło, ale nie uśmiechało mi się spędzać weekend w towarzystwie Nathaniela. Ostatnimi czasy i tak za często na niego wpadałam i zbyt wiele myśli miało z nim bezpośredni związek. Nie chciałam wracać do punktu wyjścia. Nie po tym co zrobił rok wcześniej i co powiedział ostatnim razem w jego samochodzie.

— Możecie na ten weekend spróbować się jakoś dogadać? — Alex spojrzał na mnie z nadzieją i znacząco skinął na Nate'a.

— Powiedz, że sobie żartujesz? — jęknęłam.

Zgarbiłam się i przymknęłam powieki, bo nie potrafiłam wyobrazić sobie wspólnie spędzonego czasu. Nie mogłam być egoistką i kazać mu wybierać z kim spędzi czas. Bez względu na przeszłość, Nate był dla Alexa jak brat i musiałam dla jego dobra się poświęcić i jakoś to wytrzymać. Spojrzałam niechętnie na bruneta, który obserwował nas w milczeniu. Nasze spojrzenia przez ułamek sekundy się ze sobą spotkały, a gdy moje serce mocniej zabiło, głośno odetchnęłam.

— Obiecuję, że przez najbliższe czterdzieści osiem godzin nie będę próbowała cię wykastrować — prychnęłam z udawaną uprzejmością, na co Nate parsknął śmiechem i pokręcił słabo głową. Ścisnął wyciągniętą w jego kierunku dłoń i lekko nią potrząsnął, nie spuszczając ze mnie przez ten cały czas wzroku.

HEART ON FIRE | W SPRZEDAŻYWhere stories live. Discover now