Rozdział 6

14K 602 544
                                    


NATHANIEL

Rozejrzałem się po lokalu, w którym głośna basowa muzyka uszkodziła prawdopodobnie moje bębenki. Strzeliłem karkiem, przekręcając głowę na boki i sięgnąłem szklankę z przyniesionym chwilę wcześniej drinkiem przez zaprzyjaźnioną barmankę. Rozsiadłem się wygodnie, zakładając rękę na oparciu skórzanej, czerwonej sofy i sącząc whisky, w której pływały kostki lodu, prześlizgnąłem wzrokiem po zatłoczonym parkiecie.

— Rusz tyłek, Nate — jęknęła Harrison, siadając mi kolanach. — Będziesz cały wieczór siedział, jak cholerny emeryt.

— Nie mam nastroju — mruknąłem, upijając kolejny łyk.

— Przyjechał Alex i wszyscy świetnie się bawią, tylko ty jak zwykle smęcisz.

— Nikt ci nie zabronił do nich iść. — Sfrustrowany wskazałem ręką na tłum. — Nie musisz tu ze mną siedzieć Molly, nie jesteś moją własnością.

— Musisz być zawsze takim chujem? — Poderwała się energicznie z miejsca i spojrzała na mnie z wyraźną pretensją.

— Jestem chujem, bo mówię prawdę? — parsknąłem, opróżniając szklankę do dna.

Harrison otwierała usta by coś odpyskować, ale przerwał jej Wilson i Alex, którzy praktycznie wtoczyli się do loży, którą zarezerwowałem na przyjazd White'a. Przeniosłem wzrok na chłopaków, którzy podpierając się o siebie nawzajem, pokracznie upadli na kanapę. Wywróciłem oczami, a dziewczyna czując się prawdopodobnie zignorowana, odeszła.

— Nieźle się bawicie — prychnąłem, obserwując przez dłuższą chwilę ich nieporadne próby siedzenia. Nigdy bym nie pomyślał, że taka prosta czynność może sprawić komuś tyle kłopotu.

Chciałem odczytać wiadomość, która przyszła na mój telefon, ale kątem oka zauważyłem dziwne poruszenie. Uniosłem wzrok i zobaczyłem okręcającego się dokoła Chrisa, który patrzył w szklany, czarny sufit, w którym odbijały się wszystkie kolorowe światła, które nadawały klimat lokalowi.

— Patrz — krzyknął niespodziewanie. — Świat się kreci!

Patrzyłem przez chwilę ze szczerym niedowierzaniem, kiedy obok blondyna pojawiła się Nicole. Oparła dłonie na jego ramionach i spojrzała podobnie jak blondyn na sufit. Zmarszczyłem brwi i chwilowo postanowiłem zatrzymać wszelkie komentarze i wnioski dla siebie.

— Nie, to nie świat — parsknęła. — To ty się kręcisz idioto.

— Wy coś kurwa braliście? — Nie wytrzymałem i musiałem zapytać.

Brunetka obróciła głowę w moją stronę i przez chwilę przyglądała się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zupełnie jakby nie była świadoma tego, kim byłem i czy powinna mi odpowiedzieć. Wiedziałem, że sporo wypili i sam również nie byłem święty, ale nie śmiałem się z pieprzonego sufitu. Chciałem ponownie odezwać się do dziewczyny, kiedy bez słowa podeszła do mnie i usiadła obok mnie.

— To nie tak, że cię nie lubię — oznajmiła z powagą i pełnym skupieniem.

Słyszałem, że plątał się jej język i włożyła wiele wysiłku by brzmieć zrozumiale i trzeźwo. Postanowiłem przemilczeć swoje spostrzeżenia i pozwolić jej kontynuować.

— Więc o co chodzi? — Schowałem telefon do kieszeni spodni, by nie rozproszył mojej uwagi.

— Nie pamiętasz? — Przekręciła głowę w bok jak szczeniak, który usłyszał nowy, ciekawy dźwięk. — Sam się odsunąłeś — zauważyła, marszcząc brwi. — Ty pierwszy zerwałeś kontakt, ja się tylko dostosowałam.

HEART ON FIRE | W SPRZEDAŻYHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin