𝕋𝕐𝔻-𝘾𝙝𝙖𝙥𝙩𝙚𝙧 𝙤𝙣𝙚

24 3 7
                                    

   -Podasz mi gazetę?-spytał chłodno. Jakoś szczerze mnie to nie zdziwiło. Wtedy nawet myślałam, że to zabawne.
Ludzie lubią być nie mili, okrutni i egoistyczni, to takie śmieszne, a najbardziej bawi mnie to, że widziałam już wiele takich sytuacji, typów takich osób. Najpierw traktują Cię jak popychadło, a później milusio proszą o szklankę wody, stojącą na stoliku obok. Rozumie, pan? To takie zabawne, to tak jakby ktoś mocno strzelił panu z bata, a potem kazał pracować. Nie chcesz, musisz...to znaczy nie chcesz ale wolisz siedzieć cicho...

-Długopis-rzekł ponownie. Zaśmiałam się, nie mogłam wytrzymać. Mimo to nie żałuję, czy już kiedyś mówiłam, że nie żałuję? Chyba tak, no jednym słowem...nie ważne. Niech pan słucha, teraz uważnie. Dałam ten długopis i włączyłam sobie telewizor, jak zwykle obraz skakał co jakiś czas ale mi było już wszystko jedno. Włączyłam na  kanał z muzyką i zaczęłam się bujać na boki, piosenka była dobra, bardzo dobra. Teraz już takich nie robią, przynajmniej nie słyszałam...

To był chyba jedyny moment w moim życiu w którym nie miałam w sobie tej zgryzoty. To znaczy melancholia była od zawsze ale to coś przyszło wtedy, no wie pan, ta zgryzota. Teraz jest ze mną, czy wyobraża sobie pan, że zgryzota z melancholią mogą się łączyć? Ja też myślałam, że nie...

Tak tak, coś jak nostalgia też. Dobrze, wróćmy do szczegółów.

Pamiętam, że mimo iż muzyka grała głośno, mu to nie przeszkadzało, chyba jedyny raz miał to totalnie gdzieś. Ta chwila była dziwna, pamiętam, że miałam wrażenie, że ten człowiek nic o mnie nie wie i miałam rację, ja się tylko domyślałam.

-Podaj mi szklankę wody-wiedziałam, że te słowa kiedyś padną z jego ust. Zrobił to z premedytacją. On dobrze wiedział co mnie boli, co cieszy i umiał wykorzystać każdą z tych rzeczy. Pan nie wie co ma to do tego? Dobrze, nie ważne w takim razie...

      ><---><

Najbardziej z tamtego czasu zapamiętałam taką starą blaszaną budkę, chodziłam do niej po szkole żeby dorobić, rzecz jasna. Pomagałam tam w różnych zajęciach, nawet już nie pamiętam dokładnie w czym.

     ><---><

Pamiętam jeszcze jedną rzecz, pamiętam...że nie mogłam patrzeć na ułożenie butów w naszym korytarzu, były zbyt blisko siebie. Jak gdybym bała się, że jego sportowe zarażą moje trampki jakąś bakterią, tak chodziło chyba o jego wrodzoną tendencję do kłamstwa, ja nie kłamię.

To też nie to co chce pan usłyszeć? W takim razie co chce pan wiedzieć? Do czego wogule zmierza ta rozmowa? Myślę, że wrócimy do poprzednich wspomnień...

 𝓞𝓷𝓮 𝓟𝓪𝓲𝓻 𝓞𝓯 𝓑𝓸𝓸𝓽𝓼 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz