IV

19 4 0
                                    

Otwarte okno w chłodny wieczór było znakiem rozpoznawczym Kihyuna. Jego znajomi nigdy nie potrafili zrozumieć, jak chłopak mógł to wytrzymywać i nigdy nie złapać przeziębienia. Kiedyś zazwyczaj towarzyszyła mu paczka papierosów, wypalanych w pośpiechu, zanim jego rodzice wrócą z pracy, a gdy zaczął mieszkać sam, wypalanych powoli i do końca. Nienawidził papierosów, dlatego w końcu udało mu się je rzucić. Tak samo jak nienawidził deszczu, którego krople powoli zaczęły padać na szybę. Z deszczem nie mógł nic zrobić, a jego charakterystyczny stukot, zawsze doprowadzał Kihyuna do szaleństwa. Zawsze zakładał wtedy słuchawki i znikał w brzmieniu ulubionej muzyki. Tym razem zamknął okno i usiadł na materacu z kubkiem ciepłej herbaty w ręku, wpatrując się w pojawiające się na szybie krople. Minęło pięć dni od spotkania z Changkyunem.
Kihyun trzykrotnie znalazł sobie wymówki, by znowu pójść do tego sklepu, ale nie udało mu się ponownie spotkać blondyna. Jednocześnie był na siebie zły, że znów robi wszystko, by się w to wpakować, niszcząc wszelkie postanowienia, jakie wypracował przez ostatnie dwa lata. Nie mógł jednak nic zrobić z faktem, że twarz jasnowłosego chłopaka codziennie wracała do niego w snach, na jawie, przy robieniu kawy, a nawet teraz, gdy siedział na materacu, wpatrując się w padający za oknem deszcz.
Niezliczoną ilość razy spędzał czas ze starszym chłopakiem, patrząc na znienawidzony deszcz, czując na szyi delikatne pocałunki, którymi Changkyun próbował odwrócić jego uwagę. Gdy wracał myślami do tych wspomnień, obraz padającego deszczu nie wydawał się taki okropny. Było wręcz odwrotnie. Kihyun okłamałby sam siebie, gdyby powiedział, że nie tęskni za tymi deszczowymi wieczorami w towarzystwie blond włosego chłopca i za ich pocałunkami w akompaniamencie stukotu kropli, uderzających o jego dachowe okno w starej sypialni w domu rodziców. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie pragnął znowu poczuć na swojej szyi jego ciepłych ust i jego dłoni sunących po ciele, z pomalowanymi na czarno paznokciami.
Kihyun przymknął powieki, uświadamiając sobie, że te ostatnie dwa lata były fikcją. Nigdy nie wyparł z głowy Changkyuna, nigdy o nim nie zapomniał, być może wciąż kochał go swoim połamanym i zranionym sercem.
- Kurwa! - zerwał się z miejsca, gdy przez przypadek i zamyślenie wylał na rękę wciąż gorącą herbatę. Zupełnie zapomniał, że wciąż miał kubek w dłoniach. Szybko znalazł jakiś stary tshirt, po czym wytarł rozlany napój. Spojrzał na swoją rękę, która stała się tylko odrobinę czerwona, więc w łazience przez chwilę potrzymał ją pod strumieniem zimnej wody. Nie było to mocne poparzenie, ale wciąż trochę piekło, gdy Kihyun wrócił do sypialni i usłyszał dźwięk telefonu.

- Co tam, Hyungwon? - odebrał szybko, widząc na wyswietlaczu imię swojego przyjaciela. Usiadł znów na materacu, tym razem bez żadnych niebezpiecznych kubków w dłoniach.

- Czemu znów nie przyszedłeś na dzisiejszy wykład? – zaczął bez przywitania, na co Kihyun przewrócił oczami.

– Źle się czułem – odpowiedział. Zastanawiał się, czy powinien mu o wszystkim opowiedzieć.

– Coś się stało? – Kihyun mógł wyczuć w pytaniu swojego przyjaciela troskę, dlatego westchnął cicho.

– Pamiętasz, jak opowiadałem ci o tym kolesiu, sprzed roku? – zaczął niepewnie. – Spotkałem go pięć dni temu w sklepie.

– Spotkałeś Changkyuna? – Hyungwon zapytał zaskoczony, krztusząc się herbatą.

– Tak, tego Changkyuna. Z jego pieprzoną grzywką na oczach. – Kihyun westchnął po raz kolejny, czując ulgę, że może komuś o tym opowiedzieć.

– Będę u ciebie za pół godziny, okej? Wezmę piwo – zaproponował. – I Wonho. Jeśli nie masz nic przeciwko.

– Jasne, dzięki. – Kihyun pożegnał się z przyjacielem. Uśmiechnął się na myśl o tym, że jego przyjaciel coraz częściej spotykał się z sympatycznym Hoseokiem. Nie chciał bawić się w swatkę, tym bardziej, że Hyungwon wciąż uparcie twierdził, że nie łączyło ich nic więcej niż przyjaźń, ale według Kihyuna świetnie do siebie pasowali.
Rzucił telefon na materac, po czym ruszył się z miejsca, żeby trochę posprzątać w mieszkaniu. Westchnął, mając nadzieję, że Hyungwon chociaż trochę poprawi jego beznadziejne samopoczucie i pomoże mu się ogarnąć. Nie powinien tak bardzo rozpamiętywać tego przypadkowego spotkania, a tym bardziej myśleć tak intensywnie o posiadaczu zbyt długiej grzywki.
Uprzątnął kilka kubków ze stołu i zalegających śmieci, po czym postanowił zamówić pizzę, która miała pojawiać się razem z przyjściem chłopaków.
Po kilkudziesięciu minutach usłyszał szybkie pukanie do drzwi. W następnej chwili jego mieszkanie wypełnił wesoły śmiech znajomych.

Siedzieli w małej kuchni Kihyuna, zajadając się pizzą, która właśnie została im dostarczona i rozmawiali. Brunet pomyślał, że właśnie tego potrzebował. Trochę rozrywki, rozmów o sporcie, uczelni, nawet o niczym szczególnym, kawałek pizzy i tanie piwo.

– Kihyun, mówiłem ci już, że w tym samym bloku mieszka mój dobry znajomy? Na parterze– zaczął Hoseok, przypominając sobie właśnie o tym fakcie. – Idąc tutaj nawet do niego zajrzałem, ale, co bardzo dziwne, nie było go w mieszkaniu. Albo zaszywa się i pisze muzykę.

– Właściwie to nie za bardzo kojarzę swoich sąsiadów – powiedział Kihyun, biorąc do ręki kolejne piwo. – Jak wygląda? – Lee zastanowił się chwilę.

– Jasne włosy – zaczął, – i za długa grzywka. Zawsze mu mówię, żeby w końcu coś z tym zrobił – zaśmiał się, a Kihyun poczuł, jak serce podchodzi mu do gardła. Taki opis pasował do pewnej osoby, która bardzo szybko pojawiła się w jego głowie. Dodatkowo Changkyun także komponował. Gdy jeszcze byli razem, młodszy chciał kiedyś zacząć studiować muzykologię. Próbował sobie wmówić, że to zwykły zbieg okoliczności. Spojrzał na Hyungwona, ale on nie wyglądał, jakby pomyślał o tym samym.

– Gdybyś zaczął kiedykolwiek opuszczać tę swoją norę, może byś poznał chociaż sąsiadów – powiedział do Kihyuna, klepiąc go lekko po ramieniu. Brunet wybudził się ze swoich myśli, dochodząc do wniosku, że zbyt dużo sobie wyobraża i wiele osób może mieć blond włosy i grzywkę.

– Przecież wychodzę z mieszkania!

– Chyba tylko na zajęcia. Już wiele razy próbowałem cię gdzieś z nami wyciągnąć – powiedział Hyungwon, patrząc z wyrzutem na przyjaciela. Kihyun westchnął.

– Okej, pójdę z wami na następną imprezę – powiedział, na co siedzący obok niego chłopcy uśmiechnęli się. – Kiedy?

the sound of rain x changkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz