V

18 4 0
                                    

Kihyun nie wierzył, że naprawdę dał się namówić na wyjście do zatłoczonego, dusznego klubu. Od samego wejścia czuł nieprzyjemny zapach potu i alkoholu, podłoga lepiła się do jego butów i ktoś ciągle w niego wpadał. Z niechęcią usiadł przy barze i zamówił drinka, czasami wtrącając się do rozmowy swoich przyjaciół. Kihyun nabrał jednak poważnych wątpliwości, czy może ich nazwać przyjaciółmi, gdy Wonho w końcu zwrócił się do niego.

– Ej Ki, zaprosiłem też tego mojego kumpla. Mam nadzieję, że przyjdzie i w końcu będziesz mógł poznać swojego sąsiada. – Kihyun westchnął i posłał coś na kształt uśmiechu w stronę Hoseoka. Zauważył, że dwójka obok niego wymienia między sobą znaczące spojrzenia. Po chwili jednak znów rozmawiali o czymś, czego Kihyun do końca nie słyszał i mógł zająć się zawartością szklanki, stojącej przed nim na barze.

– Kihyun... – usłyszał głos Hyungwona, który wyrwał go z zamyślenia. Wonho poderwał się z miejsca i zaczął machać do kogoś. Kihyun posłał niezrozumiałe spojrzenie swojemu przyjacielowi, który wydawał się dziwnie zaskoczony i odwrócił głowę w kierunku nowoprzybyłego, jak mniemał, „swojego sąsiada". Gdy jego wzrok zatrzymał się na blondwłosym, Yoo miał wrażenie, że świat po raz kolejny zaczął z niego kpić. Otworzył szeroko oczy i z niedowierzaniem wpatrywał się w postać Changkyuna, który zaczął przeciskać się w ich stronę. Nie zdążył nawet pomyśleć o tym, co się dzieje, gdy blondyn z szerokim uśmiechem przywitał się ze swoim znajomym, a potem z Hyungwonem, gdy jego wzrok opadł na wciąż zszokowanego Kihyuna.

– Poznajcie Changkyuna.

Przy ich stoliku zapanowała niezręczna cisza.

– Hej – powiedział blondyn, sprawiając, że Kihyun po raz kolejny stracił grunt pod stopami. Nie był w stanie wydusić z siebie słowa, dlatego po prostu patrzył na drinka, obracanego w swoich dłoniach.
Hyungwon odchrząknął, a Kihyun był pewien, że jego przyjaciel połączył wszystkie fakty.

– To wy się znacie? Kihyun, przecież mówiłeś, że nie znasz swojego sąsiada! – zaczął Wonho, na co brunet podniósł w końcu wzrok.

– Nie wiedziałem, że on jest moim sąsiadem – odezwał się, wciąż nie potrafiąc spojrzeć na Changkyuna.

– Jesteśmy sąsiadami? – zapytał blondyn, a Kihyun w końcu na niego spojrzał. Przełknął głośno ślinę, gdy jego wzrok padł na jego czarne paznokcie, o których zaczął w ostatnim czasie stanowczo zbyt często myśleć. Teraz były nieidealne, jakby obdarte i poobgryzane. Kihyun pomyślał, że chciałby żeby te palce go dotknęły. Poczuł, jak się rumieni i od razu odwrócił wzrok. W tym czasie Hoseok zaczął swój wesoły monolog o tym, jak szczęśliwe poznał ze sobą nowych sąsiadów, zupełnie nieświadomy okoliczności, w jakich mężczyźni znali się wcześniej. Kihyun zaczął panikować, gdy już myślał że padnie to niechciane pytanie, gdy Hyungwon delikatnie położył rękę na ramieniu Wonho, odwracając jego uwagę.

– Chcę zatańczyć – powiedział, wstając i ciągnąc różowo-włosego za rękę. Wszyscy unieśli zdziwione spojrzenia, ale Wonho uśmiechnął się po chwili i ruszył za przyjacielem. Hyungwon, odchodząc, posłał Kihyunowi znaczące spojrzenie, a gdy ten zdał sobie sprawę, że właśnie został sam na sam z Changkyunem, po raz kolejny zaczął nieświadomie panikować. Między nimi zapadła cisza. Kihyun nie zamierzał przerywać jej jako pierwszy, ani też zupełnie nie miał pojęcia, co mógłby powiedzieć. Czuł swoje szybko bijące serce i spojrzenie ciemnych oczu, przesuwające się po jego sylwetce.

– Nie miałem pojęcia, że zamieszkam akurat w twoim bloku – odezwał się w końcu młodszy, wyrywając Kihyuna z transu mieszania drinka słomką. Podniósł wzrok, po czym ich spojrzenia skrzyżowały się. Brunet nagle, siedząc przy stoliku w tym głośnym, okropnym klubie, patrząc w tęczówki blondyna, poczuł się jakby ten rok w ogóle się nie wydarzył. Miał ochotę podnieść rękę i dotknąć jego bladego policzka, odgarnąć niesforną grzywkę, unieść jego palce do swoich ust.
Westchnął, zirytowany kierunkiem, w jakim zmierzały jego myśli.
Chciał mu tyle powiedzieć, ale nie potrafił rozbić bańki, w której zamknął się na ostatnie dwanaście miesięcy. Na razie.

– Mieszkasz na parterze? – zapytał, starając się oddychać głęboko i sprawiać wrażenie zrelaksowanego, podczas gdy jego serce biło jak szalone i był pewien, że przewróciłby się, gdyby tylko postanowił wstać.
Changkyun kiwnął głową, po czym sam skierował spojrzenie na swoje zamówione wcześniej piwo. Po raz kolejny zapanowała między nimi cisza, a w powietrzu, oprócz zapachu zatęchłego klubu, unosiła się aura tysiąca niewypowiedzianych słów. Kihyun nagle poczuł ich ciężar na sobie. Poderwał się z miejsca, prawie wylewając zawartość swojej szklanki.

– Ja... przepraszam. – Wydusił z siebie, rzucając ostatnie spojrzenie zaskoczonemu blondynowi. Odnalazł na parkiecie Hyungwona, informując go, że wychodzi. Przez głowę przeszedł mu obraz przyjaciela, który mocno zaciskał dłoń na tej należącej do Wonho, co wywołało delikatny uśmiech na jego twarzy, ale pomyślał, że porozmawia z nim o tym później. Teraz musiał wyjść. Musiał odetchnąć świeżym powietrzem.
Musiał uciec.

the sound of rain x changkiWhere stories live. Discover now