Kieruję się chodnikiem w stronę sklepu. Mam do przejścia jeszcze kilkanaście metrów. Wieczorny klimat i zimowa aura niezbyt sprzyjają samotnym przechadzkom. Nienawidzę zimy, mrozu, wiatru i chodzić sama po zmierzchu.
Gdyby mama nie wymyśliła spaghetti na kolację, to leżałabym teraz w swoim wygodnym ciepłym łóżeczku, popijając kakao i oglądając jakiś serial na Netflixie.
Oczywiście moje plany zostały pokrzyżowane, musiałam wyskoczyć z mojej słodkiej puchowej piżamki i jechać do sklepu. Nie wiem, kto normalny o tej godzinie wymyślił robienie spaghetti, a nie – już wiem. Mój tata, który ma bzika na jego punkcie. Niedługo przyjedzie od klienta i ma zachciankę jak kobieta w ciąży. Wybłagał żoneczkę, żeby mu przyszykowała. A kto musi jechać? Dobroduszna Veronica.
Wysyłam przy okazji wiadomość do Margo, że będę z notatkami za jakieś dwadzieścia minut. Nie muszę długo czekać na jej odpowiedź.
Nowe powiadomienie:
Margo: Czekam ja, twoje ulubione żelki, czekolada i „Obecność 2".
Uśmiecham się pod nosem. Żelki i czekolada to moje kochanki zaraz po łóżku.
Ja: Przykro mi, ale dziś nie zostaję, muszę jeszcze ogarnąć naukę i zawieźć mamie zakupy. A przekąski wezmę na wynos ;-)
Margo: O cholera. To sama nie będę oglądać! A skoro nie zostajesz, to nie podzielę się niczym!
No tak, nieustraszona Margaret i jej zamiłowanie do horrorów. A na końcu wychodzi tak, że kiedy mnie już wciągnie fabuła, to ona już zdąży wyjść z pokoju. Albo co chwilę odwraca głowę. Piszczy bądź krzyczy, nawet kiedy niespodziewanie mysz przebiegnie na drugim planie.
Ciężki mój los z tą dziewczyną. Przynajmniej z Sophie można normalnie pooglądać. Muszę się z nią sama umówić na seans, bez tej nadpobudliwej i bojaźliwej rudowłosej.
Kurwa.
Opieprzam samą siebie w głowie, bo muszę się cofnąć do samochodu. Nie byłabym sobą, gdybym nie zapomniała czegoś. W tym przypadku jest to portfel.
Odwróciłam się zwinnym ruchem.
I to był błąd.
Zostaje gwałtownie pociągnięta przez czyjeś silne ramiona do tyłu. Przez kilka metrów ktoś ciągnie mnie do tyłu ze sobą, zawlekając moje ubezwłasnowolnione ciało w wąską uliczkę pomiędzy starym opuszczonym budynkiem a biblioteką. Oszołomiona tą nagłą sytuacją, nie zdążyłam nawet wydusić z siebie słowa, kiedy do moich ust została mocno przyciśnięta dłoń, uniemożliwiając tym samym, wołanie o jakąkolwiek pomoc.
Przeszliśmy kilka kroków, kiedy napastnik mną szarpnął, tym samym puszczając i popychając do tyłu. Zachwiałam się lekko i potknąwszy się, upadłam na chodnik, uderzając głową w mur budynku. Pulsujący ból przeszył moją czaszkę. Otumaniona spojrzałam zamglonym wzrokiem na osobę stojącą przede mną. Wysoki, szczupły, posturą przypominający raczej mężczyznę. Ubrany cały na czarno z nałożonym kapturem na głowę, przez co nie mogłam dojrzeć jego twarzy.
– Czego ode mnie chcesz? Nie ma przy sobie pieniędzy. – Udaje mi się jakoś wydukać, przez moje ciało przeszedł nagle nieprzyjemny dreszcz.
– Nie chcę pieniędzy – odzywa się chłodnym, nieprzyjemnym tonem. Zważając na jego tembr głosu, jest to raczej młoda osoba. Zdecydowanie płeć męska.
– W takim razie co? – pytam niepewnie, mając w głowie coraz to czarniejsze wizje tego, co może się wydarzyć.
– Ciebie.

CZYTASZ
Nigdy nie żałuj: Upadek z nieba / ZAKOŃCZONE
RomancePoznanie ciebie zwiastowało chaos i niemałe kłopoty. Balansowałeś razem ze mną nad przepaścią, lecz kiedy ja upadałam, podałeś swoją dłoń, chroniąc, bym nie trafiła na samo dno tej piekielnej otchłani. Dlatego nie żałuję. Tylko nie pozwól proszę, b...