8. Teraz powiem ci, co z tobą zrobię.

773 67 437
                                    

Kieruję się chodnikiem w stronę sklepu. Mam do przejścia jeszcze kilkanaście metrów. Wieczorny klimat i zimowa aura niezbyt sprzyjają samotnym przechadzkom. Nienawidzę zimy, mrozu, wiatru i chodzić sama po zmierzchu.

Gdyby mama nie wymyśliła spaghetti na kolację, to leżałabym teraz w swoim wygodnym ciepłym łóżeczku, popijając kakao i oglądając jakiś serial na Netflixie.

Oczywiście moje plany zostały pokrzyżowane, musiałam wyskoczyć z mojej słodkiej puchowej piżamki i jechać do sklepu. Nie wiem, kto normalny o tej godzinie wymyślił robienie spaghetti, a nie – już wiem. Mój tata, który ma bzika na jego punkcie. Niedługo przyjedzie od klienta i ma zachciankę jak kobieta w ciąży. Wybłagał żoneczkę, żeby mu przyszykowała. A kto musi jechać? Dobroduszna Veronica.

Wysyłam przy okazji wiadomość do Margo, że będę z notatkami za jakieś dwadzieścia minut. Nie muszę długo czekać na jej odpowiedź.

Nowe powiadomienie:

Margo: Czekam ja, twoje ulubione żelki, czekolada i „Obecność 2".

Uśmiecham się pod nosem. Żelki i czekolada to moje kochanki zaraz po łóżku.

Ja: Przykro mi, ale dziś nie zostaję, muszę jeszcze ogarnąć naukę i zawieźć mamie zakupy. A przekąski wezmę na wynos ;-)

Margo: O cholera. To sama nie będę oglądać! A skoro nie zostajesz, to nie podzielę się niczym!

No tak, nieustraszona Margaret i jej zamiłowanie do horrorów. A na końcu wychodzi tak, że kiedy mnie już wciągnie fabuła, to ona już zdąży wyjść z pokoju. Albo co chwilę odwraca głowę. Piszczy bądź krzyczy, nawet kiedy niespodziewanie mysz przebiegnie na drugim planie.

Ciężki mój los z tą dziewczyną. Przynajmniej z Sophie można normalnie pooglądać. Muszę się z nią sama umówić na seans, bez tej nadpobudliwej i bojaźliwej rudowłosej.

Kurwa.

Opieprzam samą siebie w głowie, bo muszę się cofnąć do samochodu. Nie byłabym sobą, gdybym nie zapomniała czegoś. W tym przypadku jest to portfel.

Odwróciłam się zwinnym ruchem.

I to był błąd.

Zostaje gwałtownie pociągnięta przez czyjeś silne ramiona do tyłu. Przez kilka metrów ktoś ciągnie mnie do tyłu ze sobą, zawlekając moje ubezwłasnowolnione ciało w wąską uliczkę pomiędzy starym opuszczonym budynkiem a biblioteką. Oszołomiona tą nagłą sytuacją, nie zdążyłam nawet wydusić z siebie słowa, kiedy do moich ust została mocno przyciśnięta dłoń, uniemożliwiając tym samym, wołanie o jakąkolwiek pomoc.

Przeszliśmy kilka kroków, kiedy napastnik mną szarpnął, tym samym puszczając i popychając do tyłu. Zachwiałam się lekko i potknąwszy się, upadłam na chodnik, uderzając głową w mur budynku. Pulsujący ból przeszył moją czaszkę. Otumaniona spojrzałam zamglonym wzrokiem na osobę stojącą przede mną. Wysoki, szczupły, posturą przypominający raczej mężczyznę. Ubrany cały na czarno z nałożonym kapturem na głowę, przez co nie mogłam dojrzeć jego twarzy.

– Czego ode mnie chcesz? Nie ma przy sobie pieniędzy. – Udaje mi się jakoś wydukać, przez moje ciało przeszedł nagle nieprzyjemny dreszcz.

– Nie chcę pieniędzy – odzywa się chłodnym, nieprzyjemnym tonem. Zważając na jego tembr głosu, jest to raczej młoda osoba. Zdecydowanie płeć męska.

– W takim razie co? –  pytam niepewnie, mając w głowie coraz to czarniejsze wizje tego, co może się wydarzyć.

Ciebie.

Nigdy nie żałuj: Upadek z nieba / ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz