Rozdział przed korektą.
Po kilkudziesięciu sekundach nasze pocałunki zmieniły się na bardziej żarliwe. Figlarnie masowaliśmy nawzajem nasze języki, tocząc nimi bardzo namiętną walkę. Ciepłe dłonie chłopaka finezyjnie błądziły po mojej odsłoniętej skórze, pozostawiając po sobie płonące ślady. Z każdym kolejnym dotykiem i następną minutą dalej, zatracałam się jeszcze bardziej. W moim podbrzuszu pojawiło się przyjemne mrowienie, a całym moim ciałem przechodziły spazmy przyjemności. Kiedy zszedł gorącymi pocałunkami na moją szyję, przesuwając tym samym jedną z dłoni na wewnętrzną stronę mojego uda, mój oddech zamarł. Subtelnie sunął wprost na moją kobiecość, czym całkowicie odebrał mi na chwilę funkcje życiowe. Zatopiłam dłonie w jego włosach, delikatnie pociągając za ich końce, a głowę odchyliłam do tyłu, dając mu większy dostęp do szyi i kontynuowania mokrych i gorących pocałunków. Zignorowałam przy tym ból z tyłu mojej głowy i rany na ramieniu. Nie obchodziło mnie to, bo obok miałam jego. Każdy ból mogłabym wytrzymać, byle by był przy mnie. Jego obecność dawała mi spokój i bezpieczeństwo.
Brunet chwycił za materiał mojej czarnej koszuli nocnej i podniósł ją do góry, odsłaniając mój brzuch i piersi. Odchylił swoje ciało od mojego i badawczym wzrokiem zlustrował każdy fragment mojej skóry. W jego oczach można było dostrzec niebezpieczne ogniki. Ze skupioną miną, ponownie się pochylił i zaczął sunąć pocałunkami po brzuchu w kierunku piersi. Jedną dłonią odnalazł moją pierś. Pieścił ją w przyjemny sposób, a drugą nakierował na dół mojej bielizny, gdzie zahaczył o gumkę czarnych fig. Kolejne dreszcze jak na zawołanie ogarniały moje ciało. Czułam na sobie jego ciepłe usta, dłoń i gorący oddech na swojej skórze. Co bardzo mi się podobało. Powolnym ruchem zaczął ściągać materiał i to spowodowało kolejną iskrę. Tym razem w mojej głowie.
– Zaczekaj. – przerwałam, szybko przenosząc swoją dłoń na jego, zaprzestając tym samym jego poczynaniom. Chłopak oderwał się ode mnie, podtrzymując się na przedramionach, po bokach mojej twarzy. Spojrzał z konsternacją na moją twarz. Skakał wzrokiem po mojej twarzy, aż zatrzymał się na oczach.
– Co się dzieje? – zapytał. – Jak nie chcesz, to nie będę zmuszał. W porządku. - dodał i zaczął podnosić się, wcześniej zakrywając z powrotem moje ciało czarną koszulą nocną. Od razu poczułam dreszcz, lecz tym razem spowodowany chłodem, gdy nie czułam już bijącego od jego ciała ciepła. Zaprzeczyłam delikatnie głową i lekko się uśmiechnęłam.
– Nie o to chodzi. – powiedziałam, na co zmarszczył brwi, uważnie mi się przyglądając.
– Więc o co?
– Mój ojciec jest na dole. Jeśli chcesz wyjść stąd w jednym kawałku to lepiej, gdyby nas nie zastał w tej sytuacji. – odpowiedziałam, a jego twarz doznała olśnienia. Uśmiechnął się w szerokim uśmiechu, potakując przy tym głową. Przeniósł ciężar swojego ciała na łóżko, opierając się głową o swoje ramię. Powieliłam te czyny i obróciłam się twarzą w jego stronę.
– No tak. Szczególnie jedna część ciała, jeszcze mi się przyda. – oznajmił zadowolony, na co zmarszczyłam brwi w niedowierzaniu na słowa tego chłopaka.
– Mówisz o mózgu? Oj, to już za późno, bo tam go nie ma. – zgasiłam jego entuzjazm, przynajmniej próbowałam, bo jego humor nie zmniejszył się nawet w minimalnym stopniu. A nawet mogę śmiało stwierdzić, że go tym jeszcze bardziej rozbawiłam. Ja bym się nie cieszyła, gdyby ktoś sugerował mi, że jest mało inteligentny. Cóż, on zawsze był...inny.
W dwóch sekundach zbliżył się do mnie, przerzucając jedną dłoń na moje biodro i szybko uniósł moje ciało, w międzyczasie pomagając sobie drugą dłonią. Leżałam płasko na jego ciele, a jego silne dłonie przytrzymywały mnie w pasie. Nasze twarze dzieliły centymetry, oddechy mieszały się ze sobą, a jego elektryzujące spojrzenie wypalało niemal dziury w moich oczach. Po chwili zaczął mnie po prostu łaskotać.

YOU ARE READING
Nigdy nie żałuj: Upadek z nieba / ZAKOŃCZONE
RomancePoznanie ciebie zwiastowało chaos i niemałe kłopoty. Balansowałeś razem ze mną nad przepaścią, lecz kiedy ja upadałam, podałeś swoją dłoń, chroniąc, bym nie trafiła na samo dno tej piekielnej otchłani. Dlatego nie żałuję. Tylko nie pozwól proszę, b...