18. Niech ten pieprzony dzień się skończy.

495 53 357
                                    

bez korekty.

Próbuję uchylić powieki, jednak pulsujący ból głowy przeszkadza mi, na choćby najmniejszy ruch. Słyszę w oddali jakiś krzyk, jednak nie mogę go zidentyfikować. Chcę się podnieść, poruszyć, cokolwiek. Jednak ten cholerny, przeszywający ból mi to uniemożliwia. Czuję, że leżę twarzą na czymś twardym, zimnym i strasznie niewygodnym. Głos nasila się z każdą sekundą, powodując coraz większe kłucie w skroniach i z tyłu głowy.

Niech ten dźwięk ucichnie. Błagam.

Jedna ręka powoli zaczyna współpracować z moją komórką nerwową. Próbuję się podnieść z tego miejsca, opierając dłoń o to zimne podłoże, jednak moje ciało nawet nie raczy drgnąć. Nie mam sił. I znów dociera do mnie ten krzyk. Tym razem udaje mi się go zarejestrować. Ktoś woła moje imię. Jakiś męski głos, krzyczy w moją stronę. Jest mi jakoś dziwnie znajomy. Ten głos jest piękny. Taki niski, ale nie jest złowrogi ani nieprzyjemny. Raczej przyjazny, taki dodający otuchy. Tylko wydaje się jakby przerażony. Dlaczego? Przecież nic złego nie robię.

– Roni uciekaj!

Dlaczego mam uciekać? Przecież tylko leżę, nic takiego się nie stało. Jest mi niewygodnie, chłodno i trochę jestem obolała. Nawet gdybym chciała, to nie mogę nic zrobić. Boli mnie. Nie tylko głowa mnie boli. Całe ciało. Przełykam głośno ślinę i próbuję głęboko oddychać. Jednak ta pozycja mi tego nie ułatwia. Przełykając ślinę, czuje lekko metaliczny posmak. Krew? Chcę poruszyć znów ręką i przyłożyć do ust, jednak w dalszym ciągu mi się to nie udaje. Dlaczego nie mogę się ruszyć? Niech mi ktoś pomoże! Jednak nie wypowiadam tych słów na głos. Tego też nie mogę zrobić. Ciche westchnienie ulatuje jedynie z moich ust. Ból paraliżuje całe moje ciało. Czuję się jak interaktywna zabawka, z której wyciągnięto baterię i wyrzucono byle jak w kąt.

Nagle czuję, jak ktoś łapie moje ciało i próbuje podnieść. Jednak, gdy jest ledwo co uniesione, puszcza mnie i znów ładuje na twardym podłożu.

Auć.

Mój policzek i nos trochę na tym cierpią. Po kilku sekundach czuję rozlewające się gorąco na moich odkrytym ramieniu i barku. To ciepło, po chwili spowodowało uczucie drętwienia i piekący ból.

Co jest?

Podejmuję kolejną próbę otwarcia oczu, po kilku próbach walki z ciężkimi powiekami, udaje mi się dojrzeć odrobinę światłości. Mrużę oczy, żeby zobaczyć cokolwiek. Jednak od nie wiadomo ile trwającego zamknięcia, zaszły one mgłą, dlatego obraz jest nieco zamazany. Muszę chwilę odczekać, aż wyostrzy mi się spojrzenie. Zaczynam dostrzegać jakieś rośliny. Krzewy? Drzewa? Nie jestem na razie w stanie tego zidentyfikować. Próbuje dojrzeć jakieś jeszcze szczegóły, kiedy znów moje ciało ktoś dotyka i podnosi z tego okropnie niewygodnego podłoża.

O nie! Znowu upadnę...

Jednak tym razem nic się nie dzieje. Ktoś podnosi mnie i mocno trzyma w ramionach i gdzieś szybkim krokiem prowadzi. Nie bardzo wiem, co się dzieje, bo ten cholerny ból nie ustępuje, a do tego doszedł jeszcze ten na ramieniu i barku. Chcę otworzyć oczy, jednak tym razem po raz kolejny mi się to nie udaje. Próbuję zarejestrować dochodzący do mnie dźwięk. Ktoś do mnie mówi. Krzyczy? Dlaczego? Ja naprawdę nic nie zrobiłam.

– Roni! Roni, ocknij się!

Ten głos jest znajomy. Męski, niski tembr dźwięczy nad moją głową. Słyszę, jak otwiera drzwi prawdopodobnie samochodu i po chwili odkłada na coś wygodniejszego niż poprzednie miejsce. Jednak nie trwa to długo, bo za chwilę wyciąga mnie z powrotem, ale tylko tułowiem poza. Po paru sekundach czuję, jak coś spływa po moim ramieniu. Wzdrygam się delikatnie, bo jest to zimna ciecz, która niezbyt przyjemnie spływa po moim wcześniej palącym miejscu. Ciche westchnienie ucieka mi z gardła i udaje mi się uchylić w końcu powieki, nieco wyżej. Są oporne, bo zaraz znów się zamykają, ale pozwala mi to dostrzec postać. Męska postać, młodego mężczyzny. Mężczyzna znów odłożył mnie cała na kanapę i zatrzasnął drzwi, żeby po chwili otworzyć je z drugiej strony. Usadowił się obok mnie, układając moją głowę na kolana. Chcę zapytać, o co chodzi, gdzie jestem, ale wychodzi mi z gardła tylko niezidentyfikowany dźwięk.

Nigdy nie żałuj: Upadek z nieba / ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz