list pierwszy do Ojca

3K 251 36
                                    

dotknij, Panie, moich oczu, abym przejrzał
dotknij, Panie, moich warg, abym przemówił

̶S̶z̶a̶n̶o̶w̶n̶y̶ D̶r̶o̶g̶i̶ Ojcze Święty,
dawno się nie widzieliśmy.
Znaczy się, nigdy.

Choć przecież Ty mogłeś mnie obserwować jako szum morza, podmuch wiatru czy wschód słońca i przyglądać się, jak stopniowo rujnuję Twoje idealne pastwisko, straszę owce i gryzę (czy owce gryzą?) pasterza, bo do nich nie pasuję. I nigdy nie pasowałem – ani do kościoła, ani do Kościoła.
(Jasne szaty niezbyt dobrze leżą na kimś, kto nie potrafi z dumą ich nosić).
Więc pewnie nie dziwiło Cię, a może nawet nie zauważyłeś, że ja... Ja nigdy nie potrafiłem – a może nie chciałem? – smakować Twojej obecności, choć teraz jestem pewien, że tam byłeś.

(Byłeś, prawda?)

Powinno być mi przykro. Z jakiegoś powodu nie jest.
Czy to źle? Czy trafię do piekła, bo nie jestem i nie potrafię być jak dwa miliardy innych chrześcijan?
Czy potępisz mnie jak inni ludzie, bo nie potrafię pokochać tej jednej dziewczyny?

Nie wiem, co czułeś, patrząc na mnie – żal, zawód, może radość; bo przecież teraz jestem tu i piszę do Ciebie, mimo że zaniedbałem naszą przyjaźń – choć tak naprawdę nigdy nie istniała – i jest mi c̶h̶o̶l̶ niewymownie głupio, ale Ty... Ty zawsze pragnąłeś przyjąć mnie do swojej trzody, prawda? Podobno bardziej ucieszysz się z jednej zabłąkanej owcy niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu tumanów, ślepo podążających za wszystkim, co mówisz.

(A przynajmniej tak mówił kaznodzieja).

Ten list chowam w koronie największej ze wszystkich rosnących za kościołem topoli. Mam nadzieję, że trafisz.
(Chyba) Twoja zabłąkana owca

❝ZAWISNĘ NA TOPOLI❞ zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz