list czwarty do Ojca

999 185 20
                                    

Umiemy żyć obok zła
nauczmy się wreszcie żyć obok siebie

Nienawidzę Cię.
Nienawidzę Cię z całego serca.

Ręce mi się trzęsą, oczy boleśnie szczypią, a ja patrzę tępo w kartkę i staram się jak najgrzeczniej wyrazić, że się na Tobie zawiodłem. Cholernie zawiodłem. I już nawet nie zamierzam przekreślać tego słowa, bo Ciebie to zaboli.

Byłem wczoraj w kościele. Tym obok topoli, na której schowałem list; słyszałem kazania i dzwony; widziałem wiernych i paru nieco mniej. Ale Ciebie tam nie było.

I coraz mniej Cię rozumiem.

Próbuję Cię rozgryźć. Błądzę po omacku, tańczę wśród półprawd i niedomówień; staram się słuchać, widzieć i czuć, nic nie mówiąc.

(Nie lubię słów, podobnie jak Ty).

Dlaczego im na to pozwalasz? Dlaczego nie chcesz mi pomóc, kiedy tego potrzebuję? Dlaczego jedyne, co potrafisz zrobić, to trzasnąć drzwiami za tatą? Dlaczego nie umiesz go powstrzymać, sprawić, by obejrzał się przez ramię na syna, którego bezpowrotnie stracił?

Stracił, bo Ty tak chciałeś.

Może się zgubiłeś; nie zauważyłeś słonych łez na wycieraczce (choć pewnie był to deszcz, w końcu chłopaki nie płaczą), kwaśnych słów i gorzkiej ciszy splątanej kłamstwami.

W ciszy najłatwiej usłyszeć krzyk duszy.

Czemu nie słyszysz?
Czemu nie widzisz?
Czemu nie czujesz?

Ciekawe, czy smakujesz swoje zwycięstwo i zaciągasz się zapachem chwały.
Straciłeś jedną owcę, w dodatku czarną i łysą. Obnażoną z wiary.

❝ZAWISNĘ NA TOPOLI❞ zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz