Rozdział 8 [11 lipca]

10 1 0
                                    

"Chciałabyś spotkać się dziś w kawiarni? Tej obok baru, gdzie kupiliśmy pierwsze piwo, gdy poszliśmy razem pić. Odpisz proszę."

Dostałam tą wiadomość od Shane'a po tym jak nie odebrałam od niego dwóch połączeń. Patrzyłam w telefon zastanawiając się czy dobrze rozumiem.

"Nie wróciłeś do domu?"

"Wyjaśnię, jeśli się spotkamy."

Ustaliliśmy godzinę i wstałam, by się ubrać w coś wyjściowego. Było chłodno, bo nieco padał deszcz, więc wsunęłam na siebie jeansy i założyłam granatową koszulę i popatrzyłam na siebie w lusterku. Sama nie wiem czemu uznałam, że muszę jakoś wyglądać idąc z nim na kawę. Bardzo nie wiedziałam o czym z nim rozmawiać. Nie miałam pojęcia też jak spojrzę mu w oczy, ale wiedziałam, że chcę w końcu wiedzieć na czym stoimy.

Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do wyjścia. Po drodze spotkałam Lenę i powiedziałam jej tylko, że idę się przejść na miasto. Zerknęła na mnie trochę zdziwiona, ale powiedziała, że okay i wyszłam.

Czekał przy stoliku, w samym kącie. Tak jak lubię. Podchodząc trochę się zawahałam. Coś jakby miękły mi ze stresu nogi. Ale gdy tylko mnie zauważył to się wyprostowałam i szłam udając pewność siebie. Uśmiechnął się lekko nie patrząc mi w oczy, gdy siadłam na kanapie na przeciwko niego. Podsunął mi menu.

- Co Ci zamówić? - spytał na przywitanie. Miał na sobie jasno-niebieską koszulę i czarne, długie spodnie. Na ręku miał zegarek, którego nigdy wcześniej u niego nie widziałam.

- Gdzie byłeś te dwa dni?

- Zamówimy coś najpierw, co? Siedzę tu już z kwadrans i dwa razy spławiłem kelnerkę. - uśmiechnął się lekko, ale nadal unikał mojego wzroku.

- To dla mnie zielona herbata. - odparłam zerkając w pierwsze lepsze miejsce w menu.

- Ja sobie wezmę americano. - odparł drapiąc się w tył głowy i naprawdę wyglądał na zakłopotanego. - I brownie. Chcesz ciastko?

- A więc herbata, americano i dwa brownie. - uśmiechnęłam się i naprawde nie mogłam zapanować nad czuciem w nogach. Akurat podeszła kelnerka.

- Już pan zdecydował? - spytała uśmiechając się do niego uprzejmie.

- Tak, właśnie... Poproszę zieloną herbatę, duże americano i dwa razy Brownie.

- Cukier do herbaty?

- Nie trzeba. - uśmiechnął się i nie miałam pojęcia, czy dlatego, że doskonale wiedział, że nie słodzę nigdy herbaty czy chodziło mu o coś innego. W każdym razie kelnerka odeszła, a ja wpatrywałam się w jego dłonie obracające nerwowo telefon.

- Powiesz w końcu co jest grane? - westchnęłam. Znów podniósł prawy kącik ust i chwilę milczał.

- Pojechałem do brata. Myślałem, że będzie lepiej jeśli na chwilę zniknę. Gdyby było inaczej... Nie wiem. Zwyczajnie nie chciałem, by ktokolwiek się dowiedział.

- Więc czemu spotykamy się tu, a nie w domu?

- Bo nie wiem, czy chcesz, bym wrócił do was czy może pojechał do siebie. Jeśli mój powrót mógłby coś zniszczyć to wolałbym tego uniknąć. A teraz możemy zdecydować co zrobić.

- Wróć do nas. Nikt się nie dowie.

- Chcesz ich okłamywać?

- Nie chcę, ale co mam zrobić? - bąknęłam. Chciałam powiedzieć coś więcej, ale kelnerka właśnie przyniosła nasze zamówienie i wzięłam do ręki widelczyk, by spróbować ciasta.

Sama w tłumie 3.Where stories live. Discover now