Rozdział 29 [23 lipca]

13 1 0
                                    

- Musisz mnie mocno nienawidzić, skoro nie odbierasz telefonów.

- Po prostu nie wiem co mam Ci powiedzieć. - odpowiedziałam cicho, oglądając się za siebie i upewniając się, że Łukasz jest na tyle daleko, by nie musiał słyszeć tej rozmowy.

- Jestem gotowy wsiąść w samochód, pojechać do Ciebie i Cię przeprosić w cztery oczy, tylko powiedz słowo. Jeśli nadal nie chcesz mnie widzieć to zostanę na miejscu i przeproszę przez telefon.

Tych słów się nie spodziewałam.

- Nie, Shane... nie potrzebuję przeprosin. Dowaliłam Ci równie mocno co Ty mi. Jesteśmy siebie warci. - wzruszyłam ramionami wskazując barmanowi jakiegoś shota w menu i mając nadzieję, że mnie zrozumie niewerbalnie.

Podsunęłam mu potem pieniądze i dostałam mały kieliszek z wódką, którą natychmiast wlałam sobie do gardła. Nie mam pojęcia co sprawiło, że to zrobiłam, ale słysząc głos Shane'a jakbym oszalała. Ręce mi drżały.

- Przemyślałem to, raczej miałaś rację. Nie darowałbym sobie zostawiając tą sytuację taką jaka jest. Fakt, nie miałaś prawa się domyśleć o tych wszystkich moich dziwnych odczuciach. Po prostu nie dałem Ci nic jasno do zrozumienia, bo sam nie wiedziałem czego chcę. A potem niepotrzebnie naskoczyłem na Ciebie, że nigdy nie pytasz o to jak ja się czuje, tylko wiecznie on... to było bardzo złe z mojej strony. Nigdy się jasno nie określiłem, a potem wykorzystałem sytuację, gdy byłaś rozdarta i również nie wiedziałaś czego chcesz. To ja jestem dupkiem, przyznaję to z całą szczerością.

- A ja wykorzystałam Ciebie. - bąknęłam znów rozglądając się czy jestem w zasięgu wzroku Łukasza. - Przykro mi, że rozstaliśmy się w takich okolicznościach, to było okropne.

- Musimy się chyba jeszcze umówić na kawę, by tamto spotkanie w salonie nie było naszym ostatnim, co nie?

Mimo, że nie widziałam akurat jego twarzy to byłam w stanie sobie wyobrazić, że lekko się teraz uśmiecha.

- Racja. Między nami wszystko w porządku?

- W porządku. Masz mi to za złe?

- Nie.

- Cieszę się, że odebrałaś. Nie mogłem już wytrzymać dusząc to w sobie.

- A ja się cieszę, że odważyłam się odebrać. I dziękuję, że postanowiłeś przeprosić pierwszy. Pewnie też bym niedługo już nie wytrzymała. Wiesz, nadal mam słaby czas.

- Wiem... jak on się trzyma?

- Chyba lepiej.

- To dobrze.

- Wiem...

- Gdzie teraz jesteś?

- W jakimś barze, wpadliśmy na jedno piwo.

- W porządku, to nie przeszkadzam...

- Jeszcze raz dzięki, że zadzwoniłeś. Ustalimy kiedy ta kawa, gdy już wrócę do domu, co nie?

- Będę czekał.

Niezręcznie było się rozłączyć. Nie miałam pojęcia co mam mu powiedzieć. Nagle cała złość na niego prysła, mimo że już od dawna wiedziałam, że jest nieracjonalna. Nie powiedział mi nic więcej niż to co sama wiedziałam. Westchnęłam tylko i ruszyłam drewnianymi schodami na górę. Łukasz był już w połowie piwa i spojrzał na mnie tymi swoimi zmęczonymi oczami. Nadal miał zapadnięte lekko policzki co wyglądało nieco strasznie.

- Czego chciał? - spytał.

- Przeprosić.

- Aha. To chyba dobrze.

Sama w tłumie 3.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz