12. Davis

2.5K 87 16
                                    

Kończę wyścig, jak zawsze zjeżdżając do betonowego podziemia. Gdyby tylko Ann pozwoliła mi startować jak normalny zawodnik – wygrałbym bez mrugnięcia okiem. Wychodzę z samochodu i od razu wpadam na swoją szajbniętą siostrę. Pewnie znów przyszła wygłaszać te swoje mądrości. Tłumaczyć, że Gianna na pewno się obudzi, że znów będziemy szczęśliwi, ale ja już w to nie wierze. Nie wierzę w nic i zupełnie na nic nie mam ochoty. Najchętniej przez cały czas zaliczałbym okrążenia na torze w prędkością, przy której tylko ja potrafię opanować moją maszynę.

– Musimy pogadać. – odzywa się, ale ja ją ignoruję.

Zamykam auto i idę do sali, w której wiem, że nie ma zupełnie nikogo. Zakończyli wyścig i wszyscy jak cholerna szarańcza rozbiegli się do swoich domków i super szczęśliwych rodzinek. Siadam wykończony życiem na kanapie i włączam konsolę, kiedy obok siada Ann.

– Czego ty do cholery chcesz? Daj mi, kurwa święty spokój! – mówię podniesionym tonem, na co ona odrobinę się odsuwa.

– Davis debilu jebany! Chcę z tobą porozmawiać! Możesz zachowywać się jak człowiek?!

Jej poważny głos zaczyna mnie już irytować. Ona serio uważa, że pożarła wszystkie rozumy i teraz każdemu może doradzać? Nie mi. Gówno powinno ją obchodzić moje życie.

– Weź ty się, kurwa odpierdol! Jeszcze przez te wszystkie miesiące się pojęłaś, że nie mam ochoty z nikim rozmawiać?! – drę się i wstaje z miejsca.

– Widzę, ale musimy porozmawiać. Dotarło? – mówi już nieco spokojniej Ann.

W jej głosie słyszę niepokój i rozgoryczenie, a zarazem wsparcie. Boję się co chce mi powiedzieć, ale jeżeli to jest to o czym myślę to rozpierdolę wszystko w drobny mak. Uspokajam się, żeby stworzyć jakiekolwiek pozory i siadam obok siostry bez słowa.

– Tylko proszę cię, zachowaj spokój. – sugeruje jeszcze spokojniejszym głosem, co jeszcze bardziej wyprowadza mnie z równowagi.

– Mów w końcu!

– Gianna nie żyje. – mówi spokojnie łapiąc mnie za ręce.

Zamykam oczy i opieram się o kanapę. Przez myśli w ekspresowym tempie przelatują mi wszystkie wspomnienia związane z moją dziewczyną. Każda nasza upojna noc, wakacje na Krecie podczas, których zapomniałem o bożym świecie, te wszystkie wspólne wyścigi, zwycięstwa, które świętowaliśmy namiętnymi nocami i szampanem. Gianna była dla mnie całym światem. Teraz nic już nie mam. Nie mam po co żyć. Zrywam się z kanapy, biorę swój kask i biegnę do garażu, gdzie zostawiłem motocykl.

***

Schodzę ze swojego Harley'a i siadam nad brzegiem jeziora. Wyciągam z kieszeni telefon i widząc, że mam kilkanaście nieodebranych połączeń od kochanej siostrzyczki rzucam go na piasek. Nie potrafię zrozumieć dlaczego to spotkało właśnie nas. Dlaczego Gianna musiała zginąć? Po jaką cholerę ta uparta blondynka pchała się na tor? Po co Ann jej na to pozwoliła? Kurwa! Mam tyle pytań, a zero odpowiedzi. Opieram się o motocykl i zwyczajnie, jak małe dziecko wpadam w rozpacz. Wyje jak głupi, a dźwięk rozchodzi się po szerokiej tafli wody. Całe szczęście nie ma tu zupełnie żywego ducha. Nad tym małym, leśnym jeziorkiem nigdy nie było nikogo poza mną i moją dziewczyną. To było nasze miejsce. Często przyjeżdżaliśmy tu motocyklem, rozstawialiśmy namiot i patrzyliśmy nocą w rozgwieżdżone niebo upajając się swoją obecnością. Ze wszystkimi wspomnieniami siedzę jeszcze pół godziny, aż nagle słyszę dźwięk telefonu gdzieś z poziomu moich butów.

– Halo. – podnoszę go i odbieram.

– Stary, gdzie ty jesteś? Ann chciała już dzwonić po policje!

– Eric, kurwa, dajcie wy mi wszyscy święty spokój! A mojej siostrzyczce powiedz, żeby zajęła się swoimi sprawami. – odpowiadam, po czym biorę zamarz i wrzucam telefon do wody.

Zakładam kask i wsiadam na maszynę. Zapalam silnik i odjeżdżam z plaży pozostawiając za sobą chmurę kurzu. Zawsze kiedy jeżdżę, wszystkie zmartwienia gdzieś uciekają. Jednak nie tym razem. Postanawiam przenocować dziś u kumpla, bo nie mam ochoty wracać do Ann.

***

Rano budzi mnie potworny ból głowy. Chlaliśmy wczoraj zdecydowanie za dużo, teraz nie będę mógł ruszyć się stąd do wieczora. Siadam na łóżku i rozciągając się zaczepiam o coś ręką. Otwieram oczy i rozglądam się panicznie zauważając obok siebie nagą dziewczynę o kruczo czarnych włosach i zajebiście wielkich cyckach. Co to ma kurwa być?! Wstaję i okazuje się, że macham gołym fiutem. Zakładam szybko bokserki i wychodzę z pokoju, by znaleźć kumpla. Podchodzę pod jego drzwi i niewiele myśląc otwieram je zamaszyście. Od tego alkoholu chyba dwoi mi się w oczach, bo w jego łóżku zauważam dziewczynę identyczną do tej, która spała obok mnie. Podchodzę do Billy'ego i trącam go, aby wstał. Ten nie wiele myśląc podnosi tyłek i idzie prosto to kuchni.

– Stary! Co tu się odjebało?! – pytam.

– To ty nic nie pamiętasz młotku? – kumpel śmieje się w głos. – Bliźniaczki z sąsiedztwa!

– Po coś ty je tu sprowadził człowieku? Mało mi problemów?! – wrzeszczę, po czym idę do pokoju, ubieram się i wychodzą trzaskając drzwiami.

Nigdy nie pomyślałbym, że Billy zrobi mi takie świństwo. Przyszedłem powiedzieć mu tylko o śmierci Gianny, napić się z nim i po prostu nie musieć słuchać mojej siostry. Wyszło inaczej i okazuje się, że nafaszerował mnie tym swoim świństwem, który w połączeniu z alkoholem sprawił, że przespałem się z tamtą małolatą i zupełnie nic nie pamiętam. Ja tego debila kiedyś zajebie! Wsiadam na motocykl i choć nie powinienem zakładam kask i zapalam silnik. Po kilku minutach dojeżdżam do domu, wchodzę do środka, a od progu wita mnie nieprzyjemny widok wściekłej siostry.

– Wyglądasz jak zło. – stwierdzam.

– Gdzieś ty był całą noc? – pyta wściekła.

– Pukałem laski w lesie...

– Weź kurwa schowaj do kieszeni te swój czarny humor. – przesuwa się do mnie. – Cały śmierdzisz! Chlałeś znów z tym swoim przygłupim koleżką? Zabawy ci teraz w głowie?!

– Ann, do cholery, ja mam trzydzieści lat! Wiem co robię. – odpowiadam i wchodzę do łazienki.

Biorę chłodny prysznic, myję twarz, zęby i owijam biodra ręcznikiem, po czym wychodzę. Szybko przechodzę do pokoju i uwieram się w czarne dresowe spodnie i biały t-shirt. Zupełnie nie mam ochoty na spędzanie czasu z moją durną siostrzyczką, ale muszę w końcu coś zjeść, bo kiszki grają mi marsza. Wchodzę do kuchni i pierwsze co widzę to Ann obściskującą się z tym dupkiem. Kurwa! Nawet nie wiedziałem, że to flądra jest w stanie kogoś kochać.

– Wy się w ogóle kiedykolwiek od siebie odklejacie? – pytam surowo.

– Spieprzaj młody! – odpowiada Eric, przestając końcu obmacywać tę wariatkę.

– Zrobię sobie tylko jakąś kanapkę i znikam do siebie. – odpowiadam.

Szybko robię to po co przyszedłem i znikam parce z oczu. Nie mogę na nich patrzeć. Pamiętam jeszcze kiedy Gianna i ja byliśmy tacy szczęśliwi i teraz rzygam na widok takich zakochanych gołąbków.

Racing Girl - ZAKOŃCZONAWhere stories live. Discover now